wtorek, 29 października 2013

Rozdział 011

                   To jest prawdziwa przyjaźń - osłaniać innych nawet kosztem siebie. - Stefan Wyszyński                                       
                                                                        .
Natalia otrząsnęła się. Lekcja chemii z panią Normes nie należała do jej ulubionych, szczególnie , iż z tego przedmiotu była wyjątkowo kiepska. Głupie mole, stężenia procentowe! Po co komu to? – fuknęła przemierzając kolorowe korytarze szkoły. W pewnym momencie coś przykuło jej wzrok. Camilla i Maxi. Oni się trzymają za ręce- sama nie uwierzyła w to, co właśnie zobaczyła. Przetarła oczy ze zdziwienia. Jednak to prawda… - odwróciła się na pięcie i czym prędzej pognała do damskiej toalety. Zamknęła się w pierwszej lepszej kabinie i zaczęła szlochać. Tylko czemu? Przecież Maxi i Camilla to jej najlepsi przyjaciele. Powinna cieszyć się ich szczęściem, ale jakoś nie potrafiła. Widząc ich razem poczuła dziwne ukłucie w sercu. Czy ja się w nim zakochałam? – zapytała samą siebie spoglądając w rażące światło bijące z lampy na ścianie. Wysmarkała nos w chusteczkę i oparła zmęczone czoło  o drzwi kabiny. Nie przestawała płakać. Wręcz przeciwnie, jej płacz stawał się coraz bardziej donośny i rozpaczliwy.  Nie obchodziło jej to, że ma teraz podkrążone oczy i zaczerwienioną twarz. Nic jej nie obchodziło. Czemu ja jestem taką idiotką! – wrzasnęła w myśli – Czemu dopiero, gdy znalazł sobie dziewczynę, uświadamiam sobie, że go kocham? – spuściła głowę i zaczęła przyglądać się swoim czarnym baletkom. Dostała je od Camilli na imieniny… Znowu wybuchła płaczem, a w duchu przeklinała swoją głupotę i niezdecydowanie.  Usłyszała donośny dzwonek, znak, że powinna znajdować się właśnie w sali gimnastycznej, na gimnastyce. Natalia postanowiła jednak do końca dnia siedzieć w tej przesiąkniętej wilgocią toalecie. Wszystko mi jedno – mruknęła podciągając kolana pod lekko drżącą brodę.
                                                                                -,-
Stałem przed ołtarzem, ubrany w odświętny garnitur. W pierwszych rzędach kościoła widziałem moich znajomych i rodzinę. Uśmiechnąłem się lekko na widok mojej mamy, wycierającej oczy jedwabną chusteczką. Obok mnie stał mój drużba, Karol. Poklepał mnie po plecach i mrugnął porozumiewawczo. Wszyscy usłyszeliśmy zgrzyt kościelnych drzwi. Wyglądała pięknie, ubrana w śnieżnobiałą suknię, z bukietem kwiatów w jej delikatnej dłoni. Wyglądała tak delikatnie idąc obok swojego wysokiego ojca. Ostatni raz spojrzałem na moich świadków, Stephanie i Jareda. Moje kochane rodzeństwo zawsze mnie wspierało, w dzień mojego ślubu też… Wreszcie stanęła przede mną. Patrzyliśmy sobie w oczy, ta chwila mogła trwać wiecznie. W amoku wypowiadaliśmy słowa przysięgi. Wreszcie nadeszła ta chwila. Zbliżyliśmy się do siebie i złączyliśmy nasze usta w pocałunku, który był niezawodnym dowodem naszej wiecznej miłości. Miłości aż po grób…
Poczuł jak ktoś potrząsa jego ramieniem. Niechętnie podniósł powieki i ujrzał zaniepokojoną gosposię ze srebrną tacą w ręku. Jej czarne włosy, były jak zwykle związane w nienagannego koka. Uśmiechnął się lekko, a kobieta położyła tace na drewnianym biurku. Chciała coś powiedzieć, ale obojętność w oczach mężczyzny odwiodła ją od tego. Tanecznym krokiem wybiegła z gabinetu zostawiając Germana Castillo  samego z myślami i gnębiącymi go wspomnieniami.
                                                                               -,-
Po szkole, park
„ Ludziom zawsze się zdaje, że wiedzą całą prawdę. Co do mnie, gwiżdżę na to, ale nieraz już mnie nudzi, kiedy powtarzają mi wszyscy w kółko, żebym pamiętał o swoim wieku. Czasem przecież postępuję, jakbym był znacznie starszy, niż jestem- słowo daję! – ale tego ludzie nigdy nie zauważają”
- Nie wiedziałam, że czytasz Salingera – na dźwięk jej melodyjnego głosu, Leon natychmiast zamknął prawie odlatującą już i zakurzoną okładkę książki. Sam nie wiedział, czemu przyniósł tą głupią książkę do szkoły. Nie chciał przecież, by ktokolwiek wiedział, że Leon Verdas lubi czytać …
- Nigdy nie pytałaś – uśmiechnął się nerwowo chowając książkę do czarnego plecaka. Uważnie przyjrzał się dziewczynie, która najwyraźniej postanowiła się dosiąść. Spojrzał w jej czekoladowe oczy i na chwilę utonął w niebiańskiej rozkoszy.
- Ale na serio. Też go uwielbiam, „ Buszującego w zbożu” czytałam już trzy razy – zaśmiała się odsłaniając rządek śnieżnobiałych ząbków. Leon ucieszył się w duchu, myśląc, że ma choć jedną wspólną cechę  z Violettą Castillo. Jeszcze raz spojrzał na brunetkę i coś go tknęło. Jakaś niepohamowana siła ciągnęła go do działania. Nim się obejrzał, jego dłoń spoczywała na policzku dziewczyny.
- Przepraszam, zagapiłem się – speszony cofnął rękę i usiadł na niej, tak by nie było już więcej wstydliwych sytuacji. Violetta zaśmiała się ponownie, ale po chwili zerwała się z ławki i podbiegła do pobliskiego drzewa. Leon, zaintrygowany jej zachowaniem podążył za nią. Dziewczyna wyciągnęła ręce do góry i schwytała się za najniższą gałąź. Bez problemu podciągnęła się na niej i chwyciła się kolejnej, wyższej – Violetto, zejdź! Coś Ci się może stać! – Verdas był zaskoczony tym, jak bardzo zależało mu na dobrobycie dziewczyny. Usłyszał cichy chichot, gdzieś w głębi korony dębu. Zdenerwowany rozejrzał się i bez dłuższego zastanawiania się, zaczął się wspinać. Widział, że ludzie przechodzący po parku maja go za idiotę, ale on miał gdzieś zdanie innych. Liczyła się tylko ona. Gdy wspiął się już w miarę wysoko, zauważył Castillo beztrosko machającą nogami na jednej z grubszych konarów. Ostrożnie przeszedł przez gałąź i znalazł się tuż obok dziewczyny. Ta widząc wyraz jego twarzy wybuchła uroczym śmiechem. Chłopak zmarszczył czoło – Z czego się tak śmiejesz?- zapytał kurczowo trzymając się konaru, w obawie przed upadkiem.
- Z Twojej miny. Tak na serio, rozluźnij się, nie ma się czego bać – szturchnęła go palcem w ramię i uśmiechnęła się czule, kładąc swoją głowę na jego ramieniu. Chłopak zarumienił się. Co miał zrobić? Ona po prostu tak na niego działała.
- Pff.. Ja się nie boję – sarknął przygryzając wargę. Prawda była taka, że nigdy nie bał się tak bardzo. Strach go przepełniał z myślą, że coś mogło mu się stać, albo co gorsza, jej.  Uśmiechnął się blado, chciał coś powiedzieć, ale powstrzymał się. W pewnym momencie poczuł nagłą falę emocji. Sam nie wiedział, czemu wypowiedział następujące słowa.
- Zaśpiewaj coś – dziewczyna spojrzała się w jego stronę ze zdziwieniem i przecząco pokręciła głową. Chłopak jednak mocno schwycił jej dłoń – Proszę, zrób to dla mnie – popatrzył w jej oczy, wyglądające niczym fabryka czekolady i zobaczył w nich nieśmiałość, niepewność i… radość. Nastał moment ciszy. Violetta zacisnęła piąstki i wzięła głęboki wdech.
Life is a moment in space,
When the dream is gone
It’s a lonier place.
I kiss the morning goodbye,
But down inside you know,
We never know why

The road is narrow and long,
When eyes meet eyes
And the feeling is strong
I turn away from the wall
I stumble and fall, but I give you it all
Przestała. Zwróciła swój wzrok ku Verdasowi, który patrzył na nią z szeroko otwartymi oczami, nie mogąc wydusić z siebie ani jednego słowa.
- Aż tak okropnie? – zapytała spuszczając głowę w dół. Chłopak energicznie pokręcił głową, w celu zaprzeczenia słowom dziewczyny.
- Wręcz przeciwnie. Wspaniale – rozmarzył się i lekko podniósł jej podbródek. Na twarzy Violetty znów pojawił się promienny uśmiech. Ona ma głos jak anioł. Jak śpiewa jest jeszcze piękniejsza i w dodatku te jej oczy błyszczą jak gwiazdki na niebie. – uśmiechnął się głupio. Nawet nie skarcił się za swoje myśli. Może zapomniał o nich, a może zgadzał się z nimi? Cofnął rękę, gdy zorientował się, że cały czas dotyka podbródka dziewczyny.
- Ej! Wy chuligany jedne! Ja wam dam! Złazić z drzewa natychmiast! – para nastolatków spojrzała w dół i zobaczyła rozwścieczonego staruszka, wściekle wygrażającego się swoją laską. Oboje wybuchli śmiechem, lecz po chwili opanowali się.
- Chyba powinniśmy już spadać – Violetta zachichotała i już zamierzała skoczyć, gdy poczuła uścisk na swojej dłoni. Odwróciła się i ujrzała rozweselonego chłopaka.
- Jak mamy skakać, to razem – wyszeptał mocniej splatając swoje palce z palcami Castillo. Oboje przymknęli oczy i w tym samym czasie skoczyli w dół, wcale nie bojąc się upadku. Nic się nie mogło stać, gdy byli razem.
                                                              -,-
Federico biegł przez park w poszukiwania Violetty. Patrzył prawie wszędzie, ale nigdzie nie mógł znaleźć tej drobnej brunetki. Zrezygnowany odwrócił się z impetem. Niestety napotkał przeszkodę. Potrącił dziewczynę chowającą twarz w stosie kartek, które teraz latały po całej alejce. Włoch syknął z dezaprobatą i kucnął, by pozbierać kartki. Podnosząc wzrok, napotkał rumianą twarz blondynki. Zmarszczył brwi i uśmiechnął się lekko.
- Cześć. Ludmiła, prawda? – zapytał, chociaż wcale nie oczekiwał odpowiedzi. Dziewczyna, zawstydzona całą sytuacją, spuściła głowę. Federico wzruszył ramionami i już chciał coś powiedzieć, gdy w oddali zauważył swoją zgubę. Skupiając swoją całą uwagę na brunetce śmiejącej się z zielonookim chłopakiem , zapomniał o Ludmile, którą pozostawił w tyle. Nawet nie pożegnał się, teraz obchodziła go tylko Violetta. Gdy wreszcie podbiegł do pary rozgadanych nastolatków, wysłał Verdasowi zabójcze spojrzenie.
- H..ej Violu. Szuk..szukałem Cię po całym parku – wysapał zginając się w pół. Kątem oka zauważył ramię Leona oplatające kruche ciało dziewczyny.Od razu wkroczył do akcji. Pociągnął ją za rękę, przyciągając bliżej do siebie, tym samym wyplatając ją z uścisku szatyna  – Trzeba wracać do domu. Wujek na pewno się o Ciebie martwi – sapnął, bardzo się spiesząc. Violetta uśmiechnęła się delikatnie.
- Chyba masz rację – mruknęła – Do zobaczenia Leon! – wysłała szatynowi całusa i zaśmiała się serdecznie. Ruszyła do przodu, a za nią podążył zaaferowany Federico. Przed dogonieniem przyjaciółki, obejrzał się  i uśmiechnął do siebie . Widok Leona Verdasa zaciskającego pięści, o dziwo bardzo ucieszył naszego zabawnego Włocha. 
****************************
Ta dam! Oto rozdział jedenasty! Krótki, ale cóż...Osobiście wydaje mi się być trochę dziwny, zadowolona jestem właściwie tylko z fragmentu Leona i Violetty. Ale to szczegół. Rozdział niedługi, ale mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. Macie trochę Natalii i trochę Germana, za którym chyba nikt nie przepada ;D Macie spotkanie Federica i naszej kochanej Lu... Coś z tego wyniknie? Może, może...
P.S - Xenia, aj lof ju tu :D
Pozdrawiam serdecznie i do następnego ;*

8 komentarzy:

  1. Leonetta się zaczyna... ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Krótki, ale bardzo fajny rozdział. Naprawdę bardzo mi się podoba.
    Proszę, Naty podkochuje się w Maxim, ja to wiem i zdania na ten temat nie zmienię. A Maxi niczego nieświadomy, chodzi sobie za rączkę z Cami, której nie kocha, Kocha ją jako przyjaciółkę, siostrę, ale nic więcej. Maxi rani teraz dwie dziewczyny równocześnie. Rani Naty, która coś do niego czuje i Cami, która, gdy się dowie, że on jej nigdy tak naprawdę nie kochał i nic do niej nie czuł będzie cierpieć. Ale to już chyba cały urok pana Ponte, sam nie wie, czego chce od życia.
    Violetta i Leon. Oni są w twoim wydaniu naprawdę uroczy. Leon, który traci kontakt z rzeczywistością, gdy jest z Violetta. I Violetta, która coraz bardziej otwiera się przed Leonem. Ta ostatnia scena jak skaczą razem - coś genialnego! Jakby serialowa Violetta była taka jaka jest Twoja, to by była bardziej lubiana, bo ja twoją Violę lubię, a serialową już nie :D
    I na koniec nasz Włoch, czy on nie widzi, że koło niego jest piękna blondynka? Niech on przestanie uganiac się za Violettą, a bardziej owtorzy uczy, bo prawdziwa miłość może mu uciec.

    Pozdrawiam i czekam na kolejny.
    Ag. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Czekam z niecirpliwością na następny no i na leonettę;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie rozpiszę się. Ból głowy...
    Świetny rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej... Jaka przekochana Leonetta! Scena z drzewem fantastyczna!
    A Federico jaki zazdrośnik... Poza tym to jakiś niewychowany cham;p Jak mógł tak po prostu zostawić Lu, którą stratował? Ca za... Wstyd mi za niego normalnie!
    Biedna Naty... Trochę za późno uświadomiła sobie, że kocha Maxiego... Sytuacja jest o tyle trudniejsza, że on jest z jej przyjaciółką... No nie zazdroszczę:(
    Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się za niedługo:)
    Ściskam mocno!

    OdpowiedzUsuń
  6. Od rana męczy mnie ADHD...! - tak powinna zaśpiewać Twoja Viola xD Jej zachowanie było takie urocze. Jak małej dziewczynki. No normalnie padłam ze śmiechu ;) W jednym momencie stała, później siedziała na ławce (chyba siedziała, ale nie jestem pewna xD), a chwilę potem już była na drzewie. Ja nie ogarniam. Chyba jestem jakaś opóźniona xD Ale musisz mi wybaczyć, taki już mój urok.
    Mówiłam już, że Leoś jest och, ach i ech? Mogłabym do niego wzdychać bez końca, a u Cb to już w ogóle ^^ Ta jego nieśmiałość jest przesłodka, zakochuje się w nim bardziej w każdym kolejnym momencie. Te jego gesty, spojrzenia na pannę Castillo, to jak zabrał rękę, te jego przeprosiny. Kurczaczek, no ja normalnie nie wyrabiam. Ja chcę beso, albo przytulasa ^.^ Błagam, zrób to dla mnie, bo ja już nie wytrzymuje psychicznie xD

    Ty również potwierdzasz jakże słuszne stwierdzenie, które według mnie jest niezwykle trafione... Prawdziwe. Dopiero gdy coś stracimy, dostrzegamy jak ważne to dla nas było. I tak jest w przypadku Natalii. Do tej pory traktowała Maximiliano Ponte jedynie jak przyjaciela. Jednak teraz, gdy znalazł dziewczynę, ona zobaczyła jak ważny jest dla niej, i że istnieje możliwość, że może czuć do niego coś więcej. A, że nieszczęścia chodzą parami, Maxi związał się z jej najlepszą przyjaciółką. Przewrotność losu jest porażająca ;)

    Na koniec - AAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!! Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Moje obawy się potwierdziły. Pęka mi serce. To chyba dla mnie za dużo. A tak na poważnie, to przepraszam za moje niekontrolowane zachowanie, ale niestety było ono silniejsze ode mnie i nic nie mogłam poradzić na ten wybuch. Wszelkiego rodzaju zażalenia przyjmę :D Proszę o wybaczenie <3

    Ej, no kurcze. Ja też chcę wyznanie miłosne. Czuję się zazdrosna :/
    To ja powiem tak - Te quiero <3 (ładnie, no nie? xD)

    Diana (której ostro odbija xD) - pozdrawiam, całuję i życzę weny ;***

    OdpowiedzUsuń
  7. haha, taka romantyczna sytuacja Leonetty, a tu staruszek "Wy chuligany jedne!" Padłam :P
    Świetny rozdział! Informuj o nowych rozdziałach :)
    Na http://violetta-story.blogspot.com pojawił się nowy rozdział! Liczę, że wpadniesz:) Skomentuj, zagłosuj w ankiecie i powiedz innym, że jest nowy rozdział :)
    POWRÓCIŁAM! Teraz rozdziały będą na bieżąco :)
    Pozdrawiam,
    Zuzia z http://violetta-story.blogspot.com

    PS: Wpadaj na mojego drugiego bloga: http://modelinowy-potworek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejuniu!
    Nigdy nie wybaczę sobie, że dopiero teraz odkryłam tego twojego cudownego bloga ;)
    Jest taki !!!!!!! WSPANIAŁY <3
    Piszesz fenomenalnie, masz pomysł na tego bloga i realizujesz go,
    wykreowałaś tak postacie, że rzecz mówiąc nie które sa przeciwieństwami tych serialowych co mnie cieszy ;d
    Fede chłopie, ogarnij się, masz taką sliczną, subtelną Lu a za Violką sie uganiasz?!
    Ja przez ciebie oszaleje!. Już to widzę jak zaczniesz opisywać wątek FEDE-LU, te ich zblizenia i to uczucie Federa, które na pewno sie pojawi ;)
    Ahh aż mnie ciary przeszły xd
    Przepraszam ze taki bezsensowny, ale następny postaram sie bardziej logiczny dodac, i na temat kazdego wątku :)
    Wybacz mi :)
    Ale dodaje blog do ulubionych :*
    Uwielbiam se ciebie normalnie za tego bloga zdoolniaro !:D
    Maja ;)

    OdpowiedzUsuń

Chat~!~

Lydia - Land of Grafic