niedziela, 27 października 2013

Rozdział 010

                Nie potrafię kochać, nie cierpiąc - Eric Emmanuel Schmitt
                                                             -
`- Fede, tylko bądź miły, okej? – mruknęła poprawiając rozczochrane włosy przyjaciela. Ten jęknął przeciągle, ale gdy dziewczyna zgromiła go z wzrokiem wydukał ciche ‘Okej’ i uśmiechnął się od niechcenia. Brunetka zaśmiała się pod nosem i lekko szturchnęła chłopaka w ramię. Przez pomieszczenie rozległ się donośny dzwonek. Dziewczyna odwróciła się na pięcie i otworzyła drzwi. Ujrzała za nimi przystojnego szatyna. Uśmiechnęła się i gestem ręki zaprosiła gościa do środka. Ten odwzajemnił gest, ale na widok Włocha skrzywił usta w grymasie. Obaj chłopcy mierzyli się wzrokiem, dalej nic nie mówiąc. Violetta poczuła się w tej sytuacji trochę niezręcznie. Z wieszaka ściągnęła dżinsową kurteczkę .
- Yhm.. To idziemy? – zapytała nerwowo przygryzając wargę. Usłyszała niewyraźny bełkot. Wywróciła oczami i pociągnęła za klamkę. Wyszła pierwsza i obejrzała się za siebie, czekając na chłopców. Ci przepychając się nawzajem, przecisnęli się przez próg i stanęli obok Violetty. Dziewczyna nerwowo podrapała się po głowie i zmarszczyła brwi. To będzie długi wieczór – westchnęła ruszając przed siebie.

Trochę później...
Violetta przysiadła, zmęczona ponad godzinną grą. Zaczęła wzrokiem lustrować Menu leżące na bordowym stoliku. Uśmiechnęła się sama do siebie i nalała do szklanki trochę wody, która znajdowała się w szklanym dzbaneczku. Wzięła porządny łyk i odetchnęła z ulgą. Odgarnęła kilka niesfornych kosmyków z czoła i założyła nogę na nogę. Z uwagą przyjrzała się swoim idealnie wymalowanym, fioletowym paznokciom. Kątem oka zauważyła nieznajomego bruneta, który co chwila zerkał w jej stronę. Odwróciła głowę i zmierzyła chłopaka wzrokiem. Całkiem przystojny – skomentowała wygląd chłopaka w myśli i pomachała w jego stronę, dając mu do zrozumienia, iż wie, że była przez niego obserwowana przez te kilka minut. Ten uśmiechnął się nieśmiało i niepewnie podszedł do stolika. Usiadł naprzeciwko Violetty i wyciągnął do niej swoją dłoń.
- Jestem Drake, a Ty ? – zapytał śmiejąc się nerwowo. Dziewczyna potrząsnęła jego dłonią i uśmiechnęła się ciepło. Już miała sama wyjawić swoje imię, gdy ni skąd ni zowąd obok niej pojawili się jej niezbyt zadowoleni przyjaciele.
- Jestem Leon. A Ty nie jesteś tu mile widziany – ostrość łatwo wyczuwalna w głosie szatyna wystraszyła chłopaka, który zniknął tak szybko jak się pojawił. Violetta zgromiła wzrokiem Verdasa i zabawnie zmarszczyła brwi.
- Czy to naprawdę było potrzebne? – zapytała krzyżując ręce na klatce piersiowej. Szatyn pokiwał twierdząco głową i jednym ramieniem objął zdezorientowaną dziewczynę. Ramię Verdasa zostało jednak bardzo szybko strącone przez oburzonego Federica. Przez kilka następnych chwil  trwała ta ich zacięta walka na ramiona, przerywana co jakiś czas krótkimi wyzwiskami i obelgami. Po kilku minutach chłopcy zapomnieli już nawet o co się kłócili. Violetta wywróciła oczami i wyślizgnęła się spomiędzy chłopaków. Czy oni są tacy głupi, czy tylko udają? – zaśmiała się cicho, kierując się w stronę toalety. Po drodze odwróciła się jeszcze raz, spoglądając w stronę stolika. Ujrzała Leona i Federica, którzy z zawziętością wyrywali sobie sos tabasco. Oni chyba nie udają…
                                                            -,-
Camilla nacisnęła przycisk  ‘ Połącz’. Z różowego smartfonu wydobyło się kilka piknięć, sygnalizujących rozpoczęcie połączenia. Nagle do ucha rudowłosej dotarł dobrze znany jej głos.
- Halo? Camilla?
- Yhm… Cześć Maxi. Nie przeszkadzam?
- Nie, skądże. Potrzebujesz czegoś? Wiesz, nie chcę być niemiły, ale jest trochę późna godzina…
- E.. Właściwie to tak. Muszę z Tobą porozmawiać. Tylko, że to nie jest rozmowa na telefon. Rozumiesz? To naprawdę ważne.
- No skoro to takie ważne… Mogę do Ciebie wpaść, akurat wracam do domu, więc będzie mi po drodze. Tylko możesz mi chociaż powiedzieć, o czym będziemy rozmawiali? Wiesz, chciałbym być gotowy na wszystko [śmiech]
- Chyba lepiej będzie, jak powiem Ci to prosto w oczy. Tak mi się wydaje. Tylko proszę przyjdź szybko. Muszę to z siebie wydusić, bo inaczej oszaleje!
- Okej. Będę za piętnaście minut.
Rozłączyła się. Rzuciła telefon na łóżko i pisnęła radośnie. Po chwili jej entuzjazm zgasł. A co jeśli on nie czuje tego samego co ja? – poczuła jak łzy napływają jej do oczu. Tak, Camilla Torres była bardzo zmienną dziewczyną. W jednym momencie potrafiła się z czegoś cieszyć, a w drugim płakać i rozpaczać nad swoim okropnym życiem. Szybko wytarła łzy, nie chcąc zniszczyć makijażu. Cami, wszystko będzie dobrze, okej? Zrozum to i nie becz – skarciła się w myśli i usiadła na beżowym dywaniku. Camilla Torres potrafiła być również stanowcza i umiała walczyć, o to czego chce. Tylko, czy tym kimś był właśnie Maximilian Ponte?
                                                                  -,-
Angeles zawahała się jeszcze chwilę, ale w końcu zdecydowała się na pierwszy krok. Zapukała w potężne, drewniane drzwi. Usłyszała stłumione kroki, a po chwili przed nią stanął dobrze znany jej mężczyzna. W końcu jak mogła go zapomnieć? Był taki sam, nie zmienił się mimo upływu lat. Pomyśleć, że sądziła, iż nie zobaczy go po śmierci Marii.
- Słucham, mogę Pani w czymś pomóc? – jego donośny baryton sprowadził kobietę na ziemię. Przełknęła głośno ślinę i przeszyła mężczyznę wzrokiem. Nie wierzę, że mnie nie poznał – pomyślała uśmiechając się blado.
- German, naprawdę mnie nie poznałeś? – zapytała i zauważyła zdziwienie i.. zmieszanie na twarzy jej szwagra. Po jego oczach wiedziała, że nie musi powtarzać pytania.
- Angeles? – teraz była już pewna. Nie zapomniał o niej. Zaśmiała się w duchu, ale po chwili przypomniała sobie, po co tu w ogóle przyszła. Odgarnęła kosmyk blond włosów z czoła i westchnęła ciężko.
- Przecież dobrze wiesz. I uprzedzę Twoje następne pytanie. Przyszłam do Violetty. Mam prawo się z nią zobaczyć – powiedziała unosząc głowę z nieskrywaną dumą. To zadziwiające jak w kilka sekund można zmienić swoje nastawienie do kogoś. German Castillo zmarszczył czoło i oparł się o framugę drzwi.
- Nie ma jej. Nawet nie próbuj tu więcej przychodzić – syknął z taką wrogością w głosie, że Angie cofnęła się o kilka kroków. W jego oczach widziała iskierki gniewu. Wpatrywała się w nie, z niewiadomego powodu. Z dziwnego transu, wyrwał ją trzask drzwi. Potrząsnęła głową z niedowierzaniem. W sumie to czego ja właściwie oczekiwałam? To zły człowiek – szepnęła wychodząc z pięknie oświetlonego ogrodu.Wsiadła do czerwonego malucha i oparła głowę o skórzaną kierownicę. Nie rozumiała jednego. Czemu oddzielał nastolatkę od wszystkiego związanego z rodziną jej matki? Kobieta przekręciła kluczyk w stacyjce i wykręciła z wąskiego miejsca parkingowego. Gdyby nie telefon od Clari, nigdy bym nie dowiedziała się o jej przyjeździe – westchnęła stając na widok czerwonego światła. Od niechcenia spojrzała w stronę ulicy. Szła nią młoda, piękna dziewczyna otoczona dwójką przystojnych chłopców. Maria.. Znaczy Violetta – szepnęła przyglądając się tym samym czekoladowym włosom . Usłyszała głośny dźwięk klaksonu. No tak zielone światło – mruknęła, ponownie startując samochód.
                                                                     -,-
Francesca wtuliła się w uroczego, śnieżnobiałego królika. Po chwili odsunęła się od niego i położyła na świeżej, niebieskiej pościeli. Kicuś, bo tak zwał się pupil Włoszki ,  wesoło skakał po łóżku. Dziewczyna zaśmiała się i usadowiła na mięciutkim pufie. Sięgnęła po kubek z ciepłą herbatą i przysunęła go do swoich ust. Uwielbiała takie wieczory, gdy mogła odpocząć od codziennego zgiełku i zabiegania. Wreszcie mogła rozkoszować się chwilą samotności.  Mogła pomyśleć nad życiem i nie musieć przejmować niczym innym. Spojrzała w stronę okna, za którym rozpętała się potężna ulewa. Uśmiechnęła się lekko, ciesząc się , że postanowiła tego dnia zostać w domu. W tym momencie usłyszała ciche brzęknięcie telefonu. Wywróciła oczami i wstała, by zobaczyć, kto przerywa jej chwilę spokoju. Odblokowała ekran komórki, ale dopiero teraz zauważyła, że to nie telefon tylko powiadomienie na portalu społecznościowym. Kliknęła na małą ikonkę i jej oczom ukazał się napis ; Daniel Marano skomentował zdjęcie na którym Cię oznaczono; Francescę przeszła fala gorąca. Daniel Marano, chłopak ze szkoły sportowej, jedna z najlepszych partii w tej okolicy. Wzdychała do niego jeszcze przed tym godnym pożałowania związkiem z Ezequielem.  Skoczyła i pisnęła radośnie. Ten chłopak był szansą na lepsze jutro. Nie obchodziło jej to, że właśnie zakończyła poprzednią relację. Muszę o tym poinformować dziewczyny – zwróciła się do Kicusia,który właśnie żuł kawałek marchewki.
                                                       -,-
Maxi wszedł do pokoju Camilli. Bywał tu tak wiele razy, w sumie to zawsze z Natalią. Natalia, Natalia, Natalia. Ta niska brunetka o ustach niczym płatki róż cały czas siedziała zarówno w jego sercu jak i w głowie.Potrząsnął głową i ujrzał rudowłosą przyjaciółkę siedzącą na łóżku. Była jakaś taka, inna. Tak właśnie tego słowa Maxi szukał w głowie. Była ubrana w czerwoną sukienkę, a jej włosy delikatnie opadały na rumianą twarz. Chłopak nigdy nie zaprzeczał temu, iż dziewczyna jest ładna, ale jakoś nigdy nie czuł się w jej obecności tak.. dziwnie. Uśmiechnęła się w jego stronę i wstała z łóżka. Schwyciła go mocno za rękę i zatrzepotała rzęsami.
- Podobasz mi się Maxi – wymruczała powoli zbliżając swoje usta do ust zdezorientowanego bruneta. Wreszcie musnęła je. Chłopak nie opierał się, przyjął dziewczynę. Sam nie wiedział, czemu to robi, to wszystko było zbyt dziwne. Całował się właśnie ze swoją  przyjaciółką, z Camilą. Może czas zapomnieć o Naty? – pomyślał rozkoszując się smakiem ust rudowłosej. Camilla jest ładna, zabawna, inteligentna i podobam jej się. Chyba nie ma sensu latać za Natą, która w ogóle nie zwraca na mnie uwagi – te słowa, wypowiedziane w jego umyśle, były przesiąknięte niepewnością i niezdecydowaniem. Co jak co, ale decyzji Maxi podejmować nie umiał.

                                                                -,-
Kolejnego dnia..
Violetta po raz kolejny stanęła przed tablicą informacyjną. Wisiało na niej wiele ogłoszeń, jedne zachęcały do dołączenia do różnego rodzaju klubów czy stowarzyszeń, a drugie zachęcały do wzięcia udziału w rozmaitych konkursach. Uwagę dziewczyny przykuła jednak różowiutka karteczka z napisem Zapisy na przesłuchania.Termin : piątek Westchnęła ciężko i kciukiem pogładziła świecący od brokatu  zwitek papieru.
- Na co tak patrzysz? – głos Leona przywrócił dziewczynę do rzeczywistości. Odwróciła się do niego i uśmiechnęła z zakłopotaniem. Zaśmiała się nerwowo i spojrzała na niego swoimi czekoladowymi oczami.
- Ja? Nic… - bąknęła zakręcając kosmyk włosów wokół palca wskazującego. Chłopak podniósł jedna brew i lekko przesunął dziewczynę na bok. Przeczytał ogłoszenie i zaśmiał się  pod nosem. Oparł się o ścianę i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Tak – mruknął przeciągle – Nie rozumiem Cię, przecież śpiewasz niesamowicie. Zapisz się po prostu – wzruszył ramionami i uśmiechnął się beztrosko. Dziewczyna zmarszczyła swój  mały nosek i lekko dźgnęła chłopaka w klatkę piersiową.
- Od kiedy jesteś taki pewny siebie? – wywróciła oczami, a na policzki szatyna wkradły się ogniste rumieńce  - Widzisz? A po za tym nie mam po co się zapisywać… - szepnęła z nutką niepewności w głosie. Spuściła wzrok, mając nadzieję, że Verdas odpuści i przyzna jej rację. Nastała niezręczna cisza. Przerwał ją dzwonek na lekcję historii. Violetta ruszyła w głąb korytarza, zostawiając chłopaka przy tablicy ogłoszeń. Gdyby odwróciła się, zauważyłaby jak Leon wyciąga niebieski długopis i chowa różową karteczkę do kieszeni.
************************
No, dodałam wcześniej niż zamierzałam ;) Czasem potrafię być miła. A... no tak. Chyba jednak nie. Cami i Maxi postanowili spróbować... Kolejny supełek na już nieźle zaplątanej sznurówce, ale nie martwcie się! Jak się coś zaplątuje, to zwykle z intencją późniejszego rozwiązania ;) Mówię tylko, że łatwo nie będzie. Jak widzicie wiadomością od Pani D. był przyjazd Violetty do miasta. Skąd wiedziała? Otóż, pamiętacie rozdział w którym Viola śpiewała coś przy szafkach? Osobą, która ją wtedy usłyszała była właśnie Pani Darbos! Wtedy skojarzyła, że młoda musi być córką Marii. Mam nadzieje, że rozumiecie? :D No cóż, macie jeszcze standardowo Leonka i Violkę. No i Fran próbującą znaleźć miłość swojego życia...
To by było na tyle ;)
P.S - Strasznie dziękuje za przemiłe komentarze! Kocham Was :*
Pozdrawiam i do następnego ;)

4 komentarze:

  1. Jestem pierwsza? Zapewne zaraz nie będę, ponieważ strasznie się guzdrzę, dodając komentarze. Tak, dziwna jestem, ale teraz nie o tym...
    Rozdział, naprawdę bardzo mi się spodobał. Lubię Camilę, ale jestem w stu procentach za Naxi, więc w twoim opowiadaniu będzie mnie denerwowała. :D
    Wszystko jest pięknie opisane. Masz talent! :)
    Na koniec, mam zaszczyt zaprosić cię do siebie na nowy rozdział. Liczę na szczerą opinię:
    violetta-and-her-world.blogspot.com
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jednak jestem pierwsza! No, kto jest mistrzem? :D

      Usuń
  2. Leon ją zapisze, Leon ją zapisze! I spełni jej marzenie xD Ale znając Ciebie to ona tego nie doceni i będzie na niego początkowo zła xD A może nie?;p
    Maxi i Cami, co za pocałunek. Jednak wydaje mi się, że z jego strony nie będzie to prawdziwe uczucie, tylko coś w rodzaju hmm.. zapominacza (cóż za neologizm). Wykorzysta Cami, żeby zapomnieć o Naty... Kurcze... Mam nadzieję, że nie złamie serca Cami... W sumie to ona co chwile się w kimś zakochuje, więc może faza na jej przyjaciela też za niedługo minie...
    No i German... Co za gbur, jak mógł tak potraktować biedną Angie? No normalnie nic ino go walnąć w głupi łeb.
    Czekam na kolejny rozdział!
    Ściskam mocniutko!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem, że to będzie bezsensowne, ale nie stać mnie na więcej:
    Aj lof ju!
    Xenia <3

    OdpowiedzUsuń

Chat~!~

Lydia - Land of Grafic