-
`- Fede, tylko bądź miły,
okej? – mruknęła poprawiając rozczochrane włosy przyjaciela.
Ten jęknął przeciągle, ale gdy dziewczyna zgromiła go z wzrokiem wydukał ciche ‘Okej’ i uśmiechnął się od niechcenia.
Brunetka zaśmiała się pod nosem i lekko szturchnęła chłopaka w ramię. Przez
pomieszczenie rozległ się donośny dzwonek. Dziewczyna odwróciła się na pięcie i
otworzyła drzwi. Ujrzała za nimi przystojnego szatyna. Uśmiechnęła się i gestem
ręki zaprosiła gościa do środka. Ten odwzajemnił gest, ale na widok Włocha skrzywił
usta w grymasie. Obaj chłopcy mierzyli się wzrokiem, dalej nic nie mówiąc.
Violetta poczuła się w tej sytuacji trochę niezręcznie. Z wieszaka ściągnęła
dżinsową kurteczkę .
- Yhm.. To idziemy? – zapytała nerwowo przygryzając wargę. Usłyszała niewyraźny bełkot.
Wywróciła oczami i pociągnęła za klamkę. Wyszła pierwsza i obejrzała się za
siebie, czekając na chłopców. Ci przepychając się nawzajem, przecisnęli się
przez próg i stanęli obok Violetty. Dziewczyna nerwowo podrapała się po głowie
i zmarszczyła brwi. To będzie długi wieczór – westchnęła ruszając przed siebie.
Trochę później...
Violetta przysiadła, zmęczona ponad godzinną grą.
Zaczęła wzrokiem lustrować Menu leżące na bordowym stoliku. Uśmiechnęła się sama do siebie i nalała do
szklanki trochę wody, która znajdowała się w szklanym dzbaneczku. Wzięła
porządny łyk i odetchnęła z ulgą. Odgarnęła kilka niesfornych kosmyków z czoła i
założyła nogę na nogę. Z uwagą przyjrzała się swoim idealnie wymalowanym,
fioletowym paznokciom. Kątem oka zauważyła nieznajomego bruneta, który co
chwila zerkał w jej stronę. Odwróciła głowę i zmierzyła chłopaka wzrokiem. Całkiem przystojny – skomentowała wygląd chłopaka
w myśli i pomachała w jego stronę, dając mu do zrozumienia, iż wie, że była
przez niego obserwowana przez te kilka minut. Ten uśmiechnął się nieśmiało i
niepewnie podszedł do stolika. Usiadł naprzeciwko Violetty i wyciągnął do niej
swoją dłoń.
- Jestem Drake, a Ty ? – zapytał śmiejąc się nerwowo. Dziewczyna potrząsnęła jego dłonią i uśmiechnęła
się ciepło. Już miała sama wyjawić swoje imię, gdy ni skąd ni zowąd obok niej
pojawili się jej niezbyt zadowoleni przyjaciele.
- Jestem Leon. A Ty nie jesteś tu mile widziany –
ostrość łatwo wyczuwalna w głosie szatyna wystraszyła chłopaka, który zniknął tak
szybko jak się pojawił. Violetta zgromiła wzrokiem Verdasa i zabawnie
zmarszczyła brwi.
- Czy to naprawdę było potrzebne?
– zapytała krzyżując ręce na klatce piersiowej. Szatyn
pokiwał twierdząco głową i jednym ramieniem objął zdezorientowaną dziewczynę.
Ramię Verdasa zostało jednak bardzo szybko strącone przez oburzonego Federica.
Przez kilka następnych chwil trwała ta
ich zacięta walka na ramiona, przerywana co jakiś czas krótkimi wyzwiskami i
obelgami. Po kilku minutach chłopcy zapomnieli już nawet o co się kłócili.
Violetta wywróciła oczami i wyślizgnęła się spomiędzy chłopaków. Czy oni są tacy głupi, czy tylko udają? – zaśmiała się cicho, kierując się w stronę toalety. Po drodze odwróciła
się jeszcze raz, spoglądając w stronę stolika. Ujrzała Leona i Federica, którzy
z zawziętością wyrywali sobie sos tabasco. Oni chyba
nie udają…
-,-
Camilla nacisnęła przycisk ‘ Połącz’. Z różowego smartfonu wydobyło się kilka piknięć, sygnalizujących rozpoczęcie
połączenia. Nagle do ucha rudowłosej dotarł dobrze znany jej głos.
- Halo? Camilla?
- Yhm… Cześć Maxi. Nie
przeszkadzam?
- Nie, skądże. Potrzebujesz
czegoś? Wiesz, nie chcę być niemiły, ale jest trochę późna godzina…
- E.. Właściwie to tak. Muszę z Tobą
porozmawiać. Tylko, że to nie jest rozmowa na telefon. Rozumiesz? To naprawdę
ważne.
- No skoro to takie ważne… Mogę
do Ciebie wpaść, akurat wracam do domu, więc będzie mi po drodze. Tylko możesz
mi chociaż powiedzieć, o czym będziemy rozmawiali? Wiesz, chciałbym być gotowy
na wszystko [śmiech]
- Chyba lepiej będzie, jak powiem
Ci to prosto w oczy. Tak mi się wydaje. Tylko proszę przyjdź szybko. Muszę to z
siebie wydusić, bo inaczej oszaleje!
- Okej. Będę za piętnaście minut.
Rozłączyła się. Rzuciła telefon na łóżko i pisnęła
radośnie. Po chwili jej entuzjazm zgasł. A co jeśli on nie czuje tego samego
co ja? –
poczuła jak łzy napływają jej do oczu. Tak, Camilla Torres była bardzo zmienną
dziewczyną. W jednym momencie potrafiła się z czegoś cieszyć, a w drugim płakać
i rozpaczać nad swoim okropnym życiem. Szybko wytarła łzy, nie chcąc zniszczyć
makijażu. Cami, wszystko będzie dobrze, okej? Zrozum to i nie becz –
skarciła się w myśli i usiadła na beżowym dywaniku. Camilla Torres potrafiła
być również stanowcza i umiała walczyć, o to czego chce. Tylko, czy tym kimś
był właśnie Maximilian Ponte?
-,-
Angeles zawahała się jeszcze chwilę, ale w końcu
zdecydowała się na pierwszy krok. Zapukała w potężne, drewniane drzwi. Usłyszała
stłumione kroki, a po chwili przed nią stanął dobrze znany jej mężczyzna. W
końcu jak mogła go zapomnieć? Był taki sam, nie zmienił się mimo upływu lat.
Pomyśleć, że sądziła, iż nie zobaczy go po śmierci Marii.
- Słucham, mogę Pani w czymś
pomóc? – jego donośny baryton sprowadził kobietę na ziemię.
Przełknęła głośno ślinę i przeszyła mężczyznę wzrokiem. Nie wierzę, że mnie nie poznał –
pomyślała uśmiechając się blado.
- German, naprawdę mnie nie
poznałeś? – zapytała i zauważyła zdziwienie i.. zmieszanie na
twarzy jej szwagra. Po jego oczach wiedziała, że nie musi powtarzać pytania.
- Angeles? – teraz była już pewna. Nie zapomniał o niej. Zaśmiała się w duchu, ale po
chwili przypomniała sobie, po co tu w ogóle przyszła. Odgarnęła kosmyk blond
włosów z czoła i westchnęła ciężko.
- Przecież dobrze wiesz. I
uprzedzę Twoje następne pytanie. Przyszłam do Violetty. Mam prawo się z nią
zobaczyć – powiedziała unosząc głowę z nieskrywaną dumą. To
zadziwiające jak w kilka sekund można zmienić swoje nastawienie do kogoś.
German Castillo zmarszczył czoło i oparł się o framugę drzwi.
- Nie ma jej. Nawet nie próbuj tu
więcej przychodzić – syknął z taką wrogością w
głosie, że Angie cofnęła się o kilka kroków. W jego oczach widziała iskierki
gniewu. Wpatrywała się w nie, z niewiadomego powodu. Z dziwnego transu, wyrwał
ją trzask drzwi. Potrząsnęła głową z niedowierzaniem. W sumie to czego ja właściwie oczekiwałam? To zły człowiek – szepnęła wychodząc z pięknie oświetlonego ogrodu.Wsiadła do czerwonego
malucha i oparła głowę o skórzaną kierownicę. Nie rozumiała jednego. Czemu
oddzielał nastolatkę od wszystkiego związanego z rodziną jej matki? Kobieta
przekręciła kluczyk w stacyjce i wykręciła z wąskiego miejsca parkingowego. Gdyby nie telefon od Clari, nigdy bym nie dowiedziała się o
jej przyjeździe – westchnęła stając na widok
czerwonego światła. Od niechcenia spojrzała w stronę ulicy. Szła nią młoda,
piękna dziewczyna otoczona dwójką przystojnych chłopców. Maria.. Znaczy Violetta – szepnęła
przyglądając się tym samym czekoladowym włosom . Usłyszała głośny dźwięk
klaksonu. No tak zielone światło – mruknęła, ponownie startując samochód.
-,-
Francesca wtuliła się w uroczego, śnieżnobiałego
królika. Po chwili odsunęła się od niego i położyła na świeżej, niebieskiej
pościeli. Kicuś, bo tak zwał się pupil Włoszki , wesoło skakał po łóżku.
Dziewczyna zaśmiała się i usadowiła na mięciutkim pufie. Sięgnęła po kubek z
ciepłą herbatą i przysunęła go do swoich ust. Uwielbiała takie wieczory, gdy
mogła odpocząć od codziennego zgiełku i zabiegania. Wreszcie mogła rozkoszować
się chwilą samotności. Mogła pomyśleć
nad życiem i nie musieć przejmować niczym innym. Spojrzała w stronę okna, za
którym rozpętała się potężna ulewa. Uśmiechnęła się lekko, ciesząc się , że
postanowiła tego dnia zostać w domu. W tym momencie usłyszała ciche brzęknięcie
telefonu. Wywróciła oczami i wstała, by zobaczyć, kto przerywa jej chwilę
spokoju. Odblokowała ekran komórki, ale dopiero teraz zauważyła, że to nie
telefon tylko powiadomienie na portalu społecznościowym. Kliknęła na małą
ikonkę i jej oczom ukazał się napis ; Daniel Marano
skomentował zdjęcie na którym Cię oznaczono; Francescę
przeszła fala gorąca. Daniel Marano, chłopak ze szkoły sportowej, jedna z
najlepszych partii w tej okolicy. Wzdychała do niego jeszcze przed tym godnym
pożałowania związkiem z Ezequielem.
Skoczyła i pisnęła radośnie. Ten chłopak był szansą na lepsze jutro. Nie
obchodziło jej to, że właśnie zakończyła poprzednią relację. Muszę o tym poinformować dziewczyny –
zwróciła się do Kicusia,który właśnie żuł kawałek marchewki.
-,-
Maxi wszedł do pokoju Camilli. Bywał tu tak wiele
razy, w sumie to zawsze z Natalią. Natalia, Natalia, Natalia. Ta niska brunetka
o ustach niczym płatki róż cały czas siedziała zarówno w jego sercu jak i w
głowie.Potrząsnął głową i ujrzał rudowłosą przyjaciółkę siedzącą na łóżku. Była
jakaś taka, inna. Tak właśnie tego słowa Maxi szukał w głowie. Była ubrana w
czerwoną sukienkę, a jej włosy delikatnie opadały na rumianą twarz. Chłopak
nigdy nie zaprzeczał temu, iż dziewczyna jest ładna, ale jakoś nigdy nie czuł się
w jej obecności tak.. dziwnie. Uśmiechnęła się w jego stronę i wstała z łóżka.
Schwyciła go mocno za rękę i zatrzepotała rzęsami.
- Podobasz mi się Maxi – wymruczała powoli zbliżając swoje usta do ust zdezorientowanego bruneta.
Wreszcie musnęła je. Chłopak nie opierał się, przyjął dziewczynę. Sam nie
wiedział, czemu to robi, to wszystko było zbyt dziwne. Całował się właśnie ze
swoją przyjaciółką, z Camilą. Może czas zapomnieć o Naty? – pomyślał
rozkoszując się smakiem ust rudowłosej. Camilla
jest ładna, zabawna, inteligentna i podobam jej się. Chyba nie ma sensu latać
za Natą, która w ogóle nie zwraca na mnie uwagi – te
słowa, wypowiedziane w jego umyśle, były przesiąknięte niepewnością i
niezdecydowaniem. Co jak co, ale decyzji Maxi podejmować nie umiał.
-,-
Kolejnego dnia..
Violetta po raz kolejny stanęła przed tablicą
informacyjną. Wisiało na niej wiele ogłoszeń, jedne zachęcały do dołączenia do
różnego rodzaju klubów czy stowarzyszeń, a drugie zachęcały do wzięcia udziału
w rozmaitych konkursach. Uwagę dziewczyny przykuła jednak różowiutka karteczka
z napisem Zapisy na przesłuchania.Termin :
piątek Westchnęła ciężko i kciukiem pogładziła świecący od
brokatu zwitek papieru.
- Na co tak patrzysz? – głos Leona przywrócił dziewczynę do rzeczywistości. Odwróciła się do
niego i uśmiechnęła z zakłopotaniem. Zaśmiała się nerwowo i spojrzała na niego
swoimi czekoladowymi oczami.
- Ja? Nic… - bąknęła zakręcając kosmyk włosów wokół palca wskazującego. Chłopak
podniósł jedna brew i lekko przesunął dziewczynę na bok. Przeczytał ogłoszenie
i zaśmiał się pod nosem. Oparł się o
ścianę i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Tak –
mruknął przeciągle – Nie rozumiem Cię, przecież
śpiewasz niesamowicie. Zapisz się po prostu –
wzruszył ramionami i uśmiechnął się beztrosko. Dziewczyna zmarszczyła swój mały nosek i lekko dźgnęła chłopaka w klatkę
piersiową.
- Od kiedy jesteś taki pewny
siebie? – wywróciła oczami, a na policzki szatyna wkradły się
ogniste rumieńce - Widzisz? A po za tym nie mam po co się zapisywać… - szepnęła z nutką niepewności w głosie. Spuściła wzrok, mając nadzieję,
że Verdas odpuści i przyzna jej rację. Nastała niezręczna cisza. Przerwał ją
dzwonek na lekcję historii. Violetta ruszyła w głąb korytarza, zostawiając
chłopaka przy tablicy ogłoszeń. Gdyby odwróciła się, zauważyłaby jak Leon
wyciąga niebieski długopis i chowa różową karteczkę do kieszeni.
************************
No, dodałam wcześniej niż zamierzałam ;) Czasem potrafię być miła. A... no tak. Chyba jednak nie. Cami i Maxi postanowili spróbować... Kolejny supełek na już nieźle zaplątanej sznurówce, ale nie martwcie się! Jak się coś zaplątuje, to zwykle z intencją późniejszego rozwiązania ;) Mówię tylko, że łatwo nie będzie. Jak widzicie wiadomością od Pani D. był przyjazd Violetty do miasta. Skąd wiedziała? Otóż, pamiętacie rozdział w którym Viola śpiewała coś przy szafkach? Osobą, która ją wtedy usłyszała była właśnie Pani Darbos! Wtedy skojarzyła, że młoda musi być córką Marii. Mam nadzieje, że rozumiecie? :D No cóż, macie jeszcze standardowo Leonka i Violkę. No i Fran próbującą znaleźć miłość swojego życia...
To by było na tyle ;)
P.S - Strasznie dziękuje za przemiłe komentarze! Kocham Was :*
Pozdrawiam i do następnego ;)
Jestem pierwsza? Zapewne zaraz nie będę, ponieważ strasznie się guzdrzę, dodając komentarze. Tak, dziwna jestem, ale teraz nie o tym...
OdpowiedzUsuńRozdział, naprawdę bardzo mi się spodobał. Lubię Camilę, ale jestem w stu procentach za Naxi, więc w twoim opowiadaniu będzie mnie denerwowała. :D
Wszystko jest pięknie opisane. Masz talent! :)
Na koniec, mam zaszczyt zaprosić cię do siebie na nowy rozdział. Liczę na szczerą opinię:
violetta-and-her-world.blogspot.com
Pozdrawiam! :)
O, jednak jestem pierwsza! No, kto jest mistrzem? :D
UsuńLeon ją zapisze, Leon ją zapisze! I spełni jej marzenie xD Ale znając Ciebie to ona tego nie doceni i będzie na niego początkowo zła xD A może nie?;p
OdpowiedzUsuńMaxi i Cami, co za pocałunek. Jednak wydaje mi się, że z jego strony nie będzie to prawdziwe uczucie, tylko coś w rodzaju hmm.. zapominacza (cóż za neologizm). Wykorzysta Cami, żeby zapomnieć o Naty... Kurcze... Mam nadzieję, że nie złamie serca Cami... W sumie to ona co chwile się w kimś zakochuje, więc może faza na jej przyjaciela też za niedługo minie...
No i German... Co za gbur, jak mógł tak potraktować biedną Angie? No normalnie nic ino go walnąć w głupi łeb.
Czekam na kolejny rozdział!
Ściskam mocniutko!
Wiem, że to będzie bezsensowne, ale nie stać mnie na więcej:
OdpowiedzUsuńAj lof ju!
Xenia <3