Spraw, aby każdy dzień miał szansę stać się najpiękniejszym dniem Twojego życia - Mark Twain
-,-
Leon Verdas
pewnym siebie krokiem sunął przez alejki jednego z większych parków w Buenos
Aires. Chłopakowi nie przeszkadzało to, że był środek nocy. Właśnie o tej porze
lubił spacerować. Wtedy nikt ani nic mu nie przeszkadzało. W sumie, gdyby ktoś
powiedział, że Leon Verdas lubi się przechadzać po parku, zostałby wyśmiany.
Nikt nie uwierzyłby, że ten twardy i pozbawiony uczuć szatyn lubi rozmyślać
przy świetle księżyca. Ale taka była prawda. W tej błogiej ciszy mógł w spokoju
popatrzeć z góry na swoje życie. Właściwie nigdy nie podobał mu się obraz,
który przelatywał mu przed oczami. Chłopak samotny, wychowywany jedynie przez
starego wuja. Chłopak, który znajdował przyjemność w łamaniu dziewczęcych serc.
Chłopak ,który miał zatargi z prawem. To było jego życie. To był on. Nie lubił
myśleć, że zawiódłby swoich zmarłych rodziców. Z trudem patrzył na cierpienie
starego mężczyzny, który cały swój czas poświęcał siostrzeńcowi, którego tak
bardzo chciał wychować na porządnego człowieka. Tak naprawdę, to jedynym powodem
jego wątpliwości co do swojego postępowania był właśnie jego wuj. Właściciel
małego warsztatu, który harował jak wół by zapewnić dobre życie chłopakowi .
Leon nienawidził patrzeć na smutek jedynej bliskiej mu osoby. Ale nie potrafił
się zmienić. Był taki jaki był. Do tej pory każda próba wrócenia do normalności
kończyła się fiaskiem. Był przekonany, że już zawsze będzie ‘zły’. Nawet nie wiedział jak bardzo się myli…
****
Drobna
brunetka przysiadła na drewnianej ławeczce. Podkuliła kolana i schowała głowę w
dłoniach. Z jej piwnych oczu wylał się potok łez. Była bezsilna, nie wiedziała
co ma począć. Znajduje się w obcym mieście, bez pieniędzy, bez komórki, bez
niczego. W dodatku jest środek nocy, a ona nie wie jak wrócić do nowego domu.
Załkała jeszcze głośniej, myśląc o tym, że będzie musiała zasnąć właśnie w tym
miejscu. W pewnym momencie usłyszała kroki. Wystraszona podniosła głowę. W
oddali zauważyła ciemną sylwetkę. Przez jej kruche ciało przeszła fala
dreszczy. Wzdrygnęła się i zamknęła oczy. Miała nadzieję, że ta postać nie
zrobi jej krzywdy. Zacisnęła zęby i kurczowo ścisnęła rękawy przemoczonej
bluzki. Usłyszała ciche skrzypnięcie. Odruchowo podniosła wzrok. To co zobaczyła
zaskoczyło ją i przestraszyło. Obok niej siedział chłopak o brunatnej
czuprynie. Jego czarna, skórzana kurtka jeszcze bardziej onieśmielała
dziewczynę. Wytarła łzę z policzka i odsunęła się trochę. Odwróciła głowę i
oparła ją na obolałych kolanach.
- Czemu
płaczesz?
******
Pierwsze koty za płoty ;) Panie i Panowie, przed Wami mój pierwszy prolog! Mam nadzieję, że się spodoba i, że ktoś zostawi tutaj o sobie ślad...
Pozdrawiam :*
Lady Godiva!
OdpowiedzUsuńPojawiłaś się na moim blogu, dlatego postanowiłam Cię sprawdzić;p Taki ze mnie szpieg ;)
Tak, jak większość dziewczyn, za każdym razem, kiedy otwieram nowego bloga z opowiadaniami, jestem nastawiona troszkę sceptycznie, bo po ogromnym buuum, jakie jest teraz na "Violettę" pojawia się wiele historii, a niestety większość z nich jest po prostu nie do przejścia (z resztą nie będę się na ten temat wymądrzać, bo sama mam niewielkie doświadczenie i jeszcze dużo mi brakuje do tego by dobrze pisać;p).
No, ale do czego zmierzam. Mianowicie do tego, że Twój blog mile mnie zaskoczył. Widać, że jest to coś nowego; zbuntowany, zagubiony Leon, który próbuje być zły i Violetta, która też ma swoje problemy. Wydaje mi się, że będzie to historia o dwójce młodych ludzi, którzy gdzieś w pewnym momencie swojego życia gdzieś się pogubili i teraz będą się nawzajem odnajdywać (no, ale mogę się mylić;p w końcu na razie mamy tylko prolog).
Niemniej, spodobała mi się Twoja historia. Ma w sobie coś urzekającego i jestem pewna, że wrócę tutaj, żeby sprawdzić kolejne rozdziały :)
A i wyłącz sobie weryfikację obrazkową, bo to ułatwi komentowanie;p Mi też to doradzili i pojawiło się troszkę więcej komentarzy, więc wiesz ;)
Życzę dużo weny i wytrwałości;)
Pozdrawiam;)
Super
OdpowiedzUsuńCzekam na 1 rodział
Pozdrawiam Macika