środa, 16 października 2013

Rozdział 003

-                                                Nie wierzę w to, by ktokolwiek mógł urodzić się złym - J.K Rowling  
                                   
            Przecież dobrze wiesz, że Angeles przeżyła duży szkok – Clarissa Darbos, nauczycielka historii teatru, usilnie próbowała przemówić dyrektorowi do rozumu – Nie może przyjść dzisiaj do pracy. Przecież jej ukochany, który przypominam także pracuje w tej szkole uległ ciężkiemu wypadkowi! – kobieta odgarnęła kosmyk pofarbowanych na blond włosów i poprawiła różowe okulary.
-          Nie ma co się wykłócać. Saramego miała dzisiaj przyjsć do pracy i nie przyszła. Wydaje mi się, że będę musiał poważnie pomyśleć nad zawieszeniem Waszego zimowego musikalu – Gregorio uśmiechnął się krzywo  i rzucił kulkę papieru do kosza na śmieci. Zadowolony z siebie klasnął w ręce i położył nogi na biórku – Pani może już iść! – mężczyzna ponaglił Clarissę ręką. Ta, oburzona trzasnęła drzwiami.  Miała dość tego wszystkiego. Pracowała w tej szkole dwadzieścia lat. A teraz co? Jakiś idiota, który nie ma bladego pojęcia o sztuce postanawia mną pomiatać? – zapytała się przemierzając kolorowe korytarze. Ściany były obklejone plakatami sportowymi, w gablotach stały złote puchary i medale. Dosyć tego! Już ja pokaże temu dyrektóżynie kto tu rządzi! -  fuknęła wygrażając pięścią zdjęciu pana Gregoria Valdeza, znajdującego się na jednej z półek.Jeszcze zobaczy – pomyślała uśmiechając się sama do siebie.
                                                                       -,-
- Fede,ale ja się boję! – dziewczyna kurczowo trzymała się ramienia przystojnego bruneta. Chłopak uśmiechnął się szeroko i pstryknął przyjaciółkę w nos. Ta zmarszczyła czoło i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
Nie ma się czego bać. To jest po prostu szkoła – zaśmiał się lekko , a dziewczyna szturchnęła go w ramię. Nerwowo przygryzła wargę i westchnęła głęboko. Przeczesała kasztanową czuprynę i zrwróciła się do chłopaka.
 Łatwo Ci mówić. Ja nigdy nie byłam w żadnej szkole, podczas gdy ty chodziłeś do owej we Włoszech – Federico mocno przytulił brunetkę i cmoknął ją w policzek. Ta wykrzywiła malinowe usta w grymasie i kurczowo schwyciła się opiekuńczego ramienia chłopaka.  Trudno było jej pojąć, że właśnie tego dnia po raz pierwszy przekroczy progi normalnej szkoły. W najśmielszych snach nie oczekiwała takiego zwrotu akcji. Jej ojciec nagle postanowił wrócić do Buenos Aires, a w dodatku pozwolił jej zadawać się z innymi nastolatkami. Coś mu musiało zaszkodzić – pomyślała, gdyż nie mogła uwierzyć, że jej nadopiekuńczy ojciec z pstryknięciem palca zamieni się w wyluzowanego rodzica.
Uwierz mi, wszystko będzie dobrze – dziewczyna przyjrzała się mu badawczo – Teraz daj mi rękę. Wchodzimy do środka – wskazał na potężny szary budynek. Towarzyszka przystojnego Włocha niechętnie zgodziła się i podążyła za przyjacielem.
                                                                    -,-
Czarnowłosy chłopak wyciągnął paczkę papierosów z tylnej kieszeni dżinsów. Z kurtki wyciągnął czerwoną zapalniczkę.
-          Zapalisz? –  chłopak wyjął jednego papierosa i zaproponował go koledze. Ten jednak pokręcił przecząco głową.
-          Muszę być w formie na mecz. Rzucam palenie na te kilka tygodni – rzucił nerwowo ściskając dłonie. Brunet zaśmiał się pod nosem i poklepał towarzysza po ramieniu.
-          To by znaczyło, że ja też muszę się z tym pożegnać –oznajmił zaciągajac się dymem – Niestety nie dał bym rady. Nałóg robi swoje, Verdas – mruknął mrużąc oczy.
-          Trener zagoroził mi wyrzuceniem z drużyny, więc niestety -  szatyn westchnął głęboko i kopnął kamyk znajdujący się niedaleko jego czarnych trampek.
-          Ej, ej! Patrz jaka laska tam idzie! Chyba nowa – brunet nagle ożywił się i szturchnął kolegę w ramię. Ten wywrócił oczami i spojrzał w kierunku wskazanym przez czarnowłosego. To co zobaczył zaskoczyło go. To przecież ta dziewczyna – pomyślał przyglądając się szczupłej brunetce. Myślał, że już jej nigdy nie zobaczy.
-          Chyba zajęta – Leon sapnął wskazując na chłopaka trzymającego nieznajomą za rękę. W głębi duszy poczuł silne ukłucie. Co się przejmujesz? Dziewczyna jak każda inna! – powiedział w myśli, nie do końca pewien swoich słówNerwowo przygryzł wargę.
-          Nie ważne. Zajęta, czy nie zajęta. Co mnie to obchodzi? – brunet gwizdnął przeciągle, chcąc zwrócić na siebie uwagę nowej uczennicy. Ta odwróciła się i zmierzyła wzrokiem obu chłopaków. Skrzywiła się i zarzuciła włosy na bok. Odeszła w stronę wejścia głównego wraz ze swoim kompanem. W tym momencie Leon poczuł się trochę głupioBył pewien, że teraz dziewczyna się do niego nie odezwie. Ale co Cię to do cholery jasnej obchodzi, Verdas! – skarcił sam siebie.
-          A tak w ogóle to czemu Ty masz ją mieć, Dominiguez? Czemu nie ja?- te słowa same wypłynęły z ust szatyna. Nie wiedział czemu, ale nie podobało się mu zachowanie kolegi. Ten zmarszczył czoło, zdziwiony wzburzeniem Leona.
-          Zobaczyłem ją pierwszy. Zresztą jest wiele innych dziewczyn. Czemu  akurat na niej tak bardzo Ci zależy?-  chłopak przyjrzał się badawczo Verdasowi, analizując  każdy jego ruch. Ten z całej siły kopnął puszkę leżącą na ziemii.
-          Odwal się! – warknął odchodząc od zaskoczonego bruneta. Prędko wbiegł do szkoły i rozejrzał po korytarzu, szukając pięknej nieznajomej.
                                                                   
                                                                  -,-
Korytarze szkoły imienia Juana Perona były przepełnione rozemocjowanymi nastolatkami. Stare przyjaźnie odnawiały się, a nowe rodziły. Wśród tysiąca uśmiechniętych twarzy znajdowała się  jedna, wyrużniająca się od innych. Szara myszka, nieśmiały mol książkowy. Ona nie miała markowych ubrań, a na jej ustach nie było ani krzty czerwieni. Czuła się inna, czuła się niechciana i odsunięta od życia towarzyszkiego szkoły.  Nikt nie znał jej imienia. Czasem tylko wołali na nią ‘okularnica’ . Zawsze siedziała w ostatniej ławce.  Czuła się nikim. Odżywała dopiero gdy siadała przy fortepianie. Gdyby ktoś , oprócz jej czworonożnego przyjaciela, kiedykolwiek usłyszał jej  grę, nigdy nie pomyślałby, że ta dziewczyna jest nieśmiała. Albowiem pewnie czuła się jedynie w swoich czterech ścianach, brzdąkając na keyboardzie i popijając rozpuszczalną kawę.
                                                         -,-
- Zostaw mnie! – syknęłam wyrywając się z objęć blondyna. Ten spojrzał na mnie ze zdziwieniem w oczach.
- O co chodzi kotku? – zapytał gładząc mój policzek. Ten gest, który kiedyś tak wiele dla mnie znaczył. Właśnie, kiedyś. Odsunęłam się i odepchnęłam go, tak, że aż opadł na pobliską ławkę.
- Nie jestem Twoim kotkiem. Okej?! Zostaw mnie Jer, między nami koniec – syknęłam odwracając się na pięcie. Słyszałam za sobą jakieś krzyki, ale mnie to nie obchodziła. Przyśpieszyłam kroku, nie patrzyłam gdzie idę. Szczerze, nie obchodziło mnie to. Nagle poczułam jak tracę grunt pod nogami. Przepłynęło przeze mnie dziwne ciepło. O dziwo, nie zderzyłam się z podłożem.  Uniosłam głowę. Zobaczyłam zakłopotanego bruneta. Trzymał mnie w swoich ramionach. Miał takie piękne, głębokie oczy. Szybko podniosłam się i otrzepałam sukienkę.
- Przepraszam – wydukałam – Jestem ... – zaczęłam, ale nieznajomy mi przerwał.
- Bardzo piękna – uśmiechnął się szeroko . Zarumieniłam się. Sama nie wiem czemu – Dałabyś się gdzieś wyciągnąć? – zapytał wertując mnie wzrokiem.
Zaśmiałam się cicho.
-          Nie szukam chłopaka, ale jesteś bardzo słodki – schwyciłam jego dłoń. On speszył się trochę. Najwyraźniej oczekiwał innej odpowiedzi.
-          Tak w ogóle to jestem... – zaczął, ale tym razem to ja mu przerwałam.
-          Uroczy i chcę Cię odprowadzić. Jeśli to chciałeś powiedzieć, to dobrze – zaśmiałam się, a chłopak mi zawtórował

Angie uroniła pojedynczą łzę.  Doskonale pamiętała ten dzień. Każde wspomnienie związane z Pablo było na  zawsze wyryte w jej umyśle. Niestety on nic nie pamiętał. Spojrzała w jego stronę.  Leżał przykryty białą kołdrą. Angeles wydawało się, że zauważyła mrugnięcie. Nie myliła się. Mężczyzna otworzył oczy.
-          Kim jesteś? – zapytał słabym i zachrypniętym głosem. Angeles spanikowała i nerwowo zacisnęła dłonie.
-          Mam... Ja... ja jestem psy... psychologiem . Pab... znaczy proszę Pana przysłali mnie tu bym zobaczyła jak Pan się czuje po wypadku – kobieta cudem wybrnęła z sytuacji. Nie wiedzieć czemu wolała skłamać niż powiedzieć prawdę. Niestety jej czyny miały mieć swoje 9
        ****************
      Dzisiaj krótko, ale za to możecie podziękować mojej nauczycielce od historii ;) Jak widzicie wprowadziłam nową postać, której nazwisko powinniście kojarzyć z pewnego filmu. Mamy trochę Angie, trochę Leona, trochę Federica i Violetty. Co do Gregoria, miałam wobec niego właśnie taką wizje skąpego dyrektora ;) Mam nadzieję, że rozdział będzie się Wam podobał ( choć mi do gustu nie przypadł) Pozdrawiam :*
           

3 komentarze:

  1. Dobry Wieczór :)
    Przepraszam Cię, że nie skomentowałam poprzedniego odcinka, ale zupełnie o tym zapomniałam. Mam nadzieję, że mi wybaczysz :)

    Violetta rozpoczyna nowy rozdział w swoim życiu. Ma okazję iść do nowej szkoły. Poznać nowych ludzi, zobaczyć zupełnie inny świat. Zobaczy, co to życie, prawdziwe życie. Musi też wiedzieć, że dzisiejszy świat jest tak skonstruowany, że ludzie w dzisiejszym świecie potrafią być podli i nie wolno ufać każdemu. Ale zobaczymy jak Viola poradzi sobie w nowym świecie. Nie jest jednak sama. Ma przy sobie Fede, na którego zawsze może liczyć.

    Leon, Leon z kim Ty się człowieku zadajesz, co?:D Ale wydaje mi się, że szykuje się walka między Verdasem, a Dominguezem o Violettę. Jeden i drugi pewnie tak łatwo nie popuści. Zobaczymy, czy, którys będzie zwycięzcą czy może obaj obejdą się ze smakiem.

    Czyżby tą cichą, spokojną dziewczyną była Naty? Zobaczymy :D

    a tą, która popchnęła blondyna, a później wpadła w ramiona bruneta była Lu xD

    Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej! Ojej, ojej, ojej! Uwieeelbiam zakochanego Leona! On jest taki uroczy, jak się zakochuje! :D A do tego ten buntownik w Twoim wydaniu... Jeszcze lepiej! <3 :D
    A kim jest ta nieśmiała dziewczyna? Nie wiem. Może Naty? A może na przykład Lu? Nie no, nie będę zgadywać, zaczekam na następny rozdział :D
    Hmm... Angie nie powinna kłamać. Nie wiem dlaczego, ale ja po prostu jak widzę, że Angie kłamie, to aż mnie coś ściska. Może to dlatego, że tak wiele mogła stracić, gdy pierwszy raz wspomogła się kłamstwem - mogła stracić Violę. A teraz może stracić jedyną szansę na to, że Pablo kiedykolwiek ją ponownie pokocha.
    Gregorio... Ehhh, bez komentarza. Ostatnio go polubiłam w serialu, ale u ciebie raczej nie zdobędzie mojej sympatii.
    Ogólnie rozdział wspaniały, dobrze napisany i ciekawy. :) Z niecierpliwością czekam na następny.
    Buziaki,
    M. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ Ty piszesz dziewczyno! Jejku... Ja ja lubię te Twoje rozdziały, a są dopiero trzy... Mam nadzieje, że przez te wszystkie komplementy nie spoczniesz na laurach i nie obniżysz poziomu ;p
    Cały czas będę powtarzać, że uwielbiam tego buntownika Leona! No chyba się rozpłynę;p
    Tak, jak Ag., gdy czytałam o nieśmiałej okularnicy, pomyślałam od razu o Naty xD Już mi się przykro zrobiło, że dziewczyna się nie docenia i zaczęłam jej kibicować, a to dopiero jeden akapit o niej! Co Ty ze mną wyprawiasz droga Lady G.? :)
    Twoją nauczycielkę od historii znajdę i postraszę, że jak jeszcze raz przez nią nie napiszesz dłuższego rozdziału, to jakiś mały kotek zginie!
    Pisz następny i szybko dodawaj;p
    Ściskam mocno!;)

    OdpowiedzUsuń

Chat~!~

Lydia - Land of Grafic