Miłość jest tyranem, wiesz? Nie da się jej uniknąć, ani trzymać na dystans - Jonathan Carroll
;
Ludmiła
usiadła na ulubionej ławeczce w parku. Do uszu włożyła fioletowe słuchawki i
puściła ulubiony kawałek Barbary Streisand. Zamknęła oczy i zaczęła się bujać w rytm
muzyki. You dont bring me flowers, you dont sing me love songs. Te słowa
miały dla Ludmiły szczególne znaczenie. Z jednej strony wierzyła w miłość, taką
z bajki. Z drugiej widziała okrutną rzeczywistość. To, że każda miłość się kończy, wygasa było
dla niej oczywiste. Chciała jednak wierzyć, że z nią będzie inaczej. Chciała
wierzyć, że ona spotka chłopaka, który zakocha się w niej i będą żyli razem do
końca swoich dni. Pozostaje mi żyć w nierealnym świecie – szepnęła
zdejmując słuchawki. Muzyka była lekarstwem na wszystko, ale nie na
nieszczęśliwą miłość. Usłyszała szybkie kroki. Odwróciła głowę i ujrzała jego.
Szedł uśmiechając się szeroko. Jego oczy błyszczały bardziej niż zwykle.
Zniknął. Przeszedł obok niej,nawet się nie oglądając. Dziewczyna westchnęła
głęboko odchylając głowę do tyłu. Czemu jak wreszcie się zakochuje to w kimś
u kogo nie mam żadnych szans? – zapytała sama siebie wstając z ławeczki. Na
skórze poczuła zimne kropelki deszczu. Naciągnęła kaptur i ze spuszczoną głową
ruszyła naprzód. Gdyby ktoś zobaczył teraz jej piwne oczy, ujrzałby w nich
smutek i rozpacz.
-,-
- Co o tym sądzicie? – Camilla wyszła z przebieralni ubrana w czerwoną sukienkę
w białe kropki, która idealnie komponowała się z jej rudymi włosami. Natalia i
Francesca kiwnęły głowami i wymieniły porozumiewawcze spojrzenia. Od czasu kozy, dziewczyny postanowiły się
zaprzyjaźnić. Właśnie znajdowały się w
jednej z największych galerii handlowych w północnym Buenos Aires. Od dwóch
godzin szwędały się po sklepach w poszukiwaniu ubrań, w tym sukienki ‘na
chłopaka’ dla Camilli, która nie chciała wyjawić kogo tak bardzo chce oczarować
– Na pewno? Nie wyglądam w tym grubo? -
zapytała gładząc się po brzuchu. Natalia wybuchła śmiechem. Pokręciła
przecząco głową i upiła łyk mrożonej kawy, kupionej kilka minut temu.
- Chyba żartujesz! Wyglądasz świetnie! Zanim się rozmyślisz to powiedz nam
chociaż o jakiego chłopca chodzi – brunetka uśmiechnęła się lekko i przysiadła na czerwonym
taborecie. Razem z Francescą wyczekująco wpatrywały się w rudowłosą
przyjaciółkę. Camilla przełknęła ślinę. Zastanawiała się co ma powiedzieć. Jak
zareagują jak powiem, że to Maxi? Wyśmieją? – zapytała sama siebie
przygryzając wargę. Otrząsnęła się jednak i wzięła głęboki wdech.
-
No dobra.. powiem Wam – zaczęła
nerwowo odgarniając kosmyk falowanych włosów za ucho. Przyjaciółki pisnęły ,
ale po chwili ucichły z uwagą przyglądając się Camilli – Tym chłopakiem..
jest .. no Maxi – wydukała spuszczając wzrok. Stała tak chwilę,
przestępując z nogi na nogę. W końcu podniosła głowę i ujrzała uśmiechnięte od
ucha do ucha brunetki.
- Trzeba było tak od razu ! – Natalia zaśmiała się wesoło i szturchnęła zaskoczoną
dziewczynę – Teraz kup tą sukienkę i idziemy do mnie na nockę. Zrobimy Cię
na bóstwo! – zawołała i kątem oka spojrzała na uradowaną Francescę. Camilla
odetchnęła. Uśmiechnęła się do przyjaciółek i wróciła do przebieralni. Maxi
oszaleje – pomyślała przeglądając się jeszcze raz w lustrze. Jutro miała dzień wolny od szkoły, która była
zamknięta na tę jedną środę z powodu obrad na temat Pabla. Jestem kowalem
własnego losu – szepnęła uśmiechając się od ucha do ucha.
-,-
Leon
opadł na kanapę. Ten dzień nie należał do najlepszych. Zbłaźnił się przed
Violettą i zdenerwował trenera swoim zachowaniem. Stary Leon nie przejąłby się
taką sytuacją. Jednak ten nowy czuł w głębi siebie coś dziwnego. Przypomniał
sobie słowa swojego przyjaciela ‘Teraz nie zaprzeczysz, że się zakochałeś’. Wściekły
rzucił poduszką o ścianę i ukrył twarz w dłoniach. Usłyszał dźwięk
przekręcanego zamka. Wujek wrócił – pomyślał szybko kierując się do
swojego pokoju. Nie miał ochoty rozmawiać z nikim, nawet z Fernando. Coś mówiło
mu, że jedyna osoba, która ukoiłaby jego duszę jest Violetta… Nie chciał jednak
słuchać tego głosiku. Nie jestem zakochany, nie jestem zakochany, nie jestem
zakochany – powtarzał w myśli oddychając ciężko. Zamknął oczy, ale robiąc to ujrzał roześmianą
brunetkę. Tupnął nogą i wrzasnął ze wściekłością – Wyjdź z mojej głowy!
-,-
Droga Mario.
Twoja na zawsze,
Angeles
Kobieta
odłożyła kartkę na bok. Dla niektórych pisanie listu do swojej zmarłej siostry
byłoby czymś szalonym i kompletnie bezsensownym. Angie jednak musiała się
zwierzyć komuś i wiedziała, że nikt nie zrozumie jej tak jak Maria.
Mamma Mia! Here I go again! My, my how can I resist you!
Angeles
sięgnęła po komórkę. Sama nie wiedziała, czemu właśnie tą piosenkę ustawiła na
dzwonek. Wytarła zapłakane oczy i wcisnęła przycisk ‘odbierz’. Przystawiła
telefon do ucha i głośno przełknęła ślinę.
- Halo? –wydukała zaciskając zęby – Nie
Clarisso, ja naprawdę… Czekaj powtórzysz? – słowa wypowiedziane przez Clarissę Darbos bardzo zaskoczyły młodą kobietę. Nigdy by nie uwierzyła, że
kiedyś usłyszy coś takiego. Te wiadomości przyniosły Angeles wiarę w życie.
-,-
Wieczorem….
Leon cichutko przymknął za sobą drzwi. Nie chciał
obudzić wujka, zmęczonego ciężkim dniem pracy. Było późno, ale Leona Verdasa to
nie obchodziło. W obdartej dłoni ściskał kolorowy zwitek papieru. Spojrzał na
niego jeszcze raz i uśmiechnął się lekko. Powolnym krokiem schodził po
zakurzonych schodach. Kiedy znalazł się już przy wyjściu z budynku, usłyszał za
sobą dobrze znany głos. Zmrużył oczy i odwrócił się zdenerwowany. Na klatce
schodowej panowała ciemność, ale Leon doskonale wiedział z kim ma do czynienia.
- Czego chcesz Rodriguez? – warknął zaciskając pięści.
Usłyszał stłumiony śmiech. Zobaczył zbliżającą się sylwetkę. Mimo słabego
światła doskonale rozpoznał starą, skórzaną kurtkę.
- Po co te nerwy?
Zastanawiałem się gdzie wychodzisz o tej porze. Taki smarkacz jak Ty nie
powinien wychodzić sam późnym wieczorem. Jeszcze by ktoś Cię napadł – właściciel zachrypniętego głosu mocno odchrząknął – Co tam trzymasz w rączce? –
zachichotał i wyrwał zwitek papieru z pięści Leona. Ryan Rodriguez był jedyną
osobą, która potrafiła pokonać Leona Verdasa.
- Co Cię nagle obchodzi pajacu! – syknął robiąc krok w stronę swojego wroga. Spojrzał w jego błękitne oczy
z nienawiścią. Usłyszał ponowny śmiech. Podniósł rękę, ale w ostatniej chwili
się opanował.
- No, no, no. Nigdy bym nie
pomyślał, że się zakochasz – Rodriguez zgniótł kartkę i
upuścił ją na ziemię. Verdas podniósł zwitek papieru i schował go do kieszeni
spodni. Bez słowa opuścił budynek. Nie miał ochoty na kolejną kłótnie z
Rodriguezem. Na samo wspomnienie jego imienia wzdrygał się. Spojrzał w górę, na
niebo. Była pełnia księżyca, a gwiazdy wydawały się świecić jaśniej niż zwykle.
Chłopak ponownie wyjął pomiętoloną kartkę i spojrzał na nią jeszcze raz, w celu
zapamiętania informacji. Violetta Castillo, Calle
de Evita Peron, 18. Uśmiechnął się lekko i ruszył
słabo oświetloną uliczką.
-,-
Natalia przewróciła się z boku na bok. Przykryła się
różową kołdrą i kątem oka spojrzała na śpiące niczym niedźwiedzie przyjaciółki.
Zaśmiała się cichutko. Kto by pomyślał, że
zakupy są tak wyczerpujące? – brunetka przymknęła powieki i
mocniej wtuliła się w swoją ulubioną maskotkę, Pana Żelka. Sama nie wiedziała,
czemu właśnie tak nazwała pluszowego lwa. Pogładziła go lekko po puszystej
grzywie i podciągnęła nogi pod siebie, zwijając się w pozycję kokona. Myślała o dzisiejszym dniu.
Tak naprawdę to o jednej rzeczy. Tym chłopakiem jest… no
Maxi . Te słowa nie dawały jej spokoju. Ale czemu? Powinnam się cieszyć prawda?Camilli, mojej najlepszej
przyjaciółce, podoba się Maxi, mój najlepszy przyjaciel. Przecież bardzo pragnę
ich szczęścia – Natalia nie potrafiła zrozumieć samej siebie. Jej
umysł cieszył się, a serce.. Właśnie sama nie wiedziała co czuje jej serce.
Przecież Maxi się jej nigdy nie podobał. Zawsze uważała go tylko i wyłącznie za
przyjaciela. Dość! Nata! Albo zaraz
przestaniesz o tym rozmyślać, albo sama nie wiem co z Tobą zrobię! – skarciła się w myśli. Kurczowo zacisnęła pięści. Maxi, Maxi, Maxi. Przecież ja się nie zakochałam, prawda? – zapytała samą siebie podnosząc się po pozycji leżącej. Westchnęła
głęboko i spojrzała na zegarek. Wyświetlał godzinę jedenastą wieczorem.
Dziewczyna podniosła się i na palcach opuściła pokój. Po drodze wstąpiła do
łazienki i owinęła się swoim ulubionym, pomarańczowym szlafrokiem. Zeszła po
schodach , starając się nie narobić hałasu. Nie chciała obudzić dziewczyn, a co
gorsza jej kilkuletniej siostry, Leny, albo broń Boże babci. Tak Natalia
Perdido mieszkała ze swój babcią i młodszą siostrą. Czemu? Rodzice je porzucili.
Takie krótkie, proste zdanie, a zawsze sprawiało Natalii wiele bólu. Otrząsnęła
się i wycierając zmęczone oczy podeszła do lodówki. Wyciągnęła z niej karton
mleka. Usiadła przy blacie i nalała trochę napoju do szklanki. Wypiła je za
jednym łykiem. Odstawiła szklankę na bok i sięgnęła po czekoladowe ciasteczka
leżące na porcelanowym talerzyku. Schrupała kilka i złapała się za głowę. Nocne
podjadanie było częstym zwyczajem Natalii, zwyczajem, którego bardzo chciała
się pozbyć. Sapnęła ciężko i zsunęła się z krzesełka. Schyliła się i dolnej
szafki kuchennej wyciągnęła zeszycik w skórzanej oprawie. Nie była to świetna
kryjówka dla pamiętnika, ale cóż zrobić. Natalia miała to do siebie, że była
bardzo zapominalska. Miała zwyczaj zostawiać rzeczy w miejscach gdzie coś
robiła, a potem zapominać o nich. Do dnia dzisiejszego pamiętała jak włożyła
tabliczkę czekolady do szuflady biurka i przypomniała sobie o niej.. pięć
miesięcy później. Pokręciła głową z dezaprobatą i przygryzła wargę. Powoli wstała i szurając
lekko po parkiecie ponownie skierowała się w stronę schodów. Czasem sama siebie nie rozumiem –mruknęła
wspinając się na górę.
*********************
Przed Wami kolejny rozdział! Jak widzicie pojawił się słynny Ryan, wróg Leosia. Pojawi się jeszcze wiele razy ;) Macie trochę Natalii, trochę Camilli, Leonka i Angie ;) Jeszcze jedna rzecz, którą musicie zapamiętać : Nie wszystko jest takie jakie się wydaje...
Pozdrawiam i do następnego :*
Leon w nocy idzie do Vilu? Coś się kroi... ♥ moze znów go oniesmieli? ;)
OdpowiedzUsuńAkuku, tu Diana ;*
OdpowiedzUsuńTutaj to mnie jeszcze nie grali xD A nie mam pojęcia dlaczego. Serio. Dobra, to może od początku. Wczoraj ktoś polecił mi Twojego bloga. Przyznam, że zawsze jestem sceptycznie nastawiona do tzw. przeze mnie violettowych opowiadań, bo nie oszukujmy się, większości z nich...yyy...no nie wiem...może...mój organizm nie toleruje. To chyba właściwe określenie. Nie chciałam tutaj nikogo obrazić, po prostu trudno trafić w mój gust ;) Jednakże dowiedziałam się o Twoim blogu od osoby, z której zdaniem się bardzo liczę, postanowiłam Cię odwiedzić i muszę przyznać, że zostałam miło zaskoczona...
Tak w ogóle to nie wiem od czego zacząć. To jakiś obłęd, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu ;) U Ciebie wszystko jest inne. A ja to lubię, bo powiem Ci w sekrecie, że normalność nudzi ^.^ Ogólnie to zaciekawiła mnie sama koncepcja, no i oczywiście jej wykonanie.
To tak, na pierwszy ogień pójdzie mój ukochany Leon <3 Chyba jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim przedstawieniem tej postaci. Aczkolwiek nie żeby mi się nie podobało. Ba! Było wręcz przeciwnie. Ja się w nim ponownie zakochałam. Kurcze, czy to w ogóle możliwe? Dobra, nieistotne ;) W każdym razie, muszę przyznać, że urzekła mnie jego przemiana. Z początku był typem bad boy'a, kóry zmieniał dziewczyny jak rękawiczki, żadna nie budziła w nim głębszych uczuć. A tu nagle benc! Pojawiła się ona. Z pozoru niczym nie wyróżniająca się dziewczyna, a jednak... Jednak mająca w sobie coś takiego. Coś co sprawia, że ten sam Leon Verdas staje się...onieśmielony, niepewny? Tak, to chyba właściwe określenia. Uwielbiam takiego Leosia ^.^
Dobra, to teraz Viola. Viola jak to Viola. Niby taka zwyczajna, a tu wszyscy chłopcy tracą dla niej głowę. Nawet Federico, którego zna praktycznie od zawsze. Problem jednak tkwi w tym, że ona traktuje go jedynie jak przyjaciela. W sekrecie zdradzę Ci, że w moim opowiadaniu Fede również miał być początkowo zabujany we Violce, ale jakoś tak wyszło, znaczy się nie wyszło i...jest jak jest. Dobra, ale nie o tym. To słodkie jak on na nią patrzy, jak wzdycha do niej po kryjomu, jak jest zazdrosny. Ach, och, ech - rozpływam się... :)
Co tam dalej? Dobra, wiem. Angie i Pablo. Pablo i Angie. Para, która podbija moje serce, zawsze i wszędzie ;) U Cb jednak tutaj też jest inaczej. Nie ma sielanki... Pablo uległ wypadkowi i zapomniał o naszej drogiej blondyneczce. I to w jakim momencie? Kiedy chciał jej się oświadczyć. Ironia losu. A teraz nawet jej nie pamięta. Wrócił do swojej poprzedniej dziewczyny przez którą tak bardzo cierpiał. A wiesz co mi się cholernie podoba? Już mówię. Że u Ciebie to ona za nim tęskni, że to wreszcie jej zależy. Nie waha się. Pablo - German, German - Pablo... I tak w koło Macieju. Nie, tutaj to prawdopodobnie ona będzie walczyć. Wielbię to ;) I te wszystkie jej retrospekcje. Ha! Ja już wszystko wiem xD
Ludmiła inna niż wszędzie. Szara myszka, niepewna siebie i swoich możliwości. Nie ma w sobie nic z tej supernowej. Wzdycha do chłopaka, u którego jak twierdzi, nie ma szans. Ja jednak myślę pozytywnie i wiem, że jeśli uwierzy w siebie osiągnie wszystko, czego pragnie. Bo w końcu to nasza Lu! Swoją drogą, mam swoje podejrzenia co do chłopaka, jednak modlę się, żeby się nie sprawdziły xD Co nie zmienia jednak faktu, ze i tak będę czytać Twoje opowiadanie ^.^
Zacny trójkącik :D Cami - Maxi - Naty. Pomieszanie z poplątaniem. I to mi się podoba! Poco ułatwiać, jak można utrudniać? Tak mówi moja nauczycielka fizyki po każdej klasówce xD Matko, o czym to ja? Dobra, wiem. Ja uwielbia takie zawirowania. Jestem ciekawa jak rozwiniesz ten wątek ^.^
Wydaję mi się, że poruszyłam wszystkie ważniejsze aspekty ;) Jeśli coś pominęłam, przepraszam. Rozchodziło się głównie o to, że opowiadanie mi się bardzo, ale to bardzo podoba. Zyskałaś sobie nową czytelniczkę w mojej skromnej osobie :D Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę weny
Diana <3
Moja droga Lady!
OdpowiedzUsuńPrzed nami rzeczywiście kolejny, fantastyczny rozdział! I biedna, zakochana Ludmiła... No ta dziewuszka chwyta mnie za serce! Jest taka bezbronna. Strasznie jej kibicuje! Mam nadzieję, że w końcu się troszkę ośmieli i znajdzie prawdziwą miłość:)
Leoś... Jak on nie chce do siebie dopuścić tego, że się zakochał. I to na całego! Ciekawe, co zamierza zrobić z Violettą... No i zastanawiam się dlaczego tak się nie lubią z tym całym Rayanem... Wydaje mi się, że nie prędko to wyjaśnisz.
Angie... Szkoda, że nie może porozmawiać ze swoją starszą siostrą. Jest teraz taka zagubiona i przydałoby jej się dużo wsparcia. No i co takiego powiedziała jej Pani D.? Że też tego nie wyjawiłaś! Zła dziewczyno! xD
No i Caxi-Maxi... Ależ zawirowania. Teraz kiedy Naty wie, że jej przyjaciółka jest zakochana w Maxim, pewnie nie będzie chciała wchodzić im w drogę... Taka sytuacja...
Pozostaje mi czekać na kolejny rozdział:) Mam nadzieję, że szybko się pojawi:)
Ściskam!