środa, 23 października 2013

Rozdział 008

          Miłość jest tyranem, wiesz? Nie da się jej uniknąć, ani trzymać na dystans - Jonathan Carroll
                                                                      ;
Ludmiła usiadła na ulubionej ławeczce w parku. Do uszu włożyła fioletowe słuchawki i puściła ulubiony kawałek Barbary Streisand.  Zamknęła oczy i zaczęła się bujać w rytm muzyki. You dont bring me flowers, you dont sing me love songs. Te słowa miały dla Ludmiły szczególne znaczenie. Z jednej strony wierzyła w miłość, taką z bajki. Z drugiej widziała okrutną rzeczywistość.  To, że każda miłość się kończy, wygasa było dla niej oczywiste. Chciała jednak wierzyć, że z nią będzie inaczej. Chciała wierzyć, że ona spotka chłopaka, który zakocha się w niej i będą żyli razem do końca swoich dni. Pozostaje mi żyć w nierealnym świecie – szepnęła zdejmując słuchawki. Muzyka była lekarstwem na wszystko, ale nie na nieszczęśliwą miłość. Usłyszała szybkie kroki. Odwróciła głowę i ujrzała jego. Szedł uśmiechając się szeroko. Jego oczy błyszczały bardziej niż zwykle. Zniknął. Przeszedł obok niej,nawet się nie oglądając. Dziewczyna westchnęła głęboko odchylając głowę do tyłu. Czemu jak wreszcie się zakochuje to w kimś u kogo nie mam żadnych szans? – zapytała sama siebie wstając z ławeczki. Na skórze poczuła zimne kropelki deszczu. Naciągnęła kaptur i ze spuszczoną głową ruszyła naprzód. Gdyby ktoś zobaczył teraz jej piwne oczy, ujrzałby w nich smutek i rozpacz.
                                                                -,-
- Co o tym sądzicie? – Camilla wyszła z przebieralni ubrana w czerwoną sukienkę w białe kropki, która idealnie komponowała się z jej rudymi włosami. Natalia i Francesca kiwnęły głowami i wymieniły porozumiewawcze spojrzenia.  Od czasu kozy, dziewczyny postanowiły się zaprzyjaźnić.  Właśnie znajdowały się w jednej z największych galerii handlowych w północnym Buenos Aires. Od dwóch godzin szwędały się po sklepach w poszukiwaniu ubrań, w tym sukienki ‘na chłopaka’ dla Camilli, która nie chciała wyjawić kogo tak bardzo chce oczarować – Na pewno? Nie wyglądam w tym grubo? -  zapytała gładząc się po brzuchu. Natalia wybuchła śmiechem. Pokręciła przecząco głową i upiła łyk mrożonej kawy, kupionej kilka minut temu.
- Chyba żartujesz! Wyglądasz świetnie! Zanim się rozmyślisz to powiedz nam chociaż o jakiego chłopca chodzi – brunetka uśmiechnęła się lekko i przysiadła na czerwonym taborecie. Razem z Francescą wyczekująco wpatrywały się w rudowłosą przyjaciółkę. Camilla przełknęła ślinę. Zastanawiała się co ma powiedzieć. Jak zareagują jak powiem, że to Maxi? Wyśmieją? – zapytała sama siebie przygryzając wargę. Otrząsnęła się jednak i wzięła głęboki wdech.
-  No dobra.. powiem Wam – zaczęła nerwowo odgarniając kosmyk falowanych włosów za ucho. Przyjaciółki pisnęły , ale po chwili ucichły z uwagą przyglądając się Camilli – Tym chłopakiem.. jest .. no Maxi – wydukała spuszczając wzrok. Stała tak chwilę, przestępując z nogi na nogę. W końcu podniosła głowę i ujrzała uśmiechnięte od ucha do ucha brunetki.
- Trzeba było tak od razu ! – Natalia zaśmiała się wesoło i szturchnęła zaskoczoną dziewczynę – Teraz kup tą sukienkę i idziemy do mnie na nockę. Zrobimy Cię na bóstwo! – zawołała i kątem oka spojrzała na uradowaną Francescę. Camilla odetchnęła. Uśmiechnęła się do przyjaciółek i wróciła do przebieralni. Maxi oszaleje – pomyślała przeglądając się jeszcze raz w lustrze.  Jutro miała dzień wolny od szkoły, która była zamknięta na tę jedną środę z powodu obrad na temat Pabla. Jestem kowalem własnego losu – szepnęła uśmiechając się od ucha do ucha.
                                                                   -,-
Leon opadł na kanapę. Ten dzień nie należał do najlepszych. Zbłaźnił się przed Violettą i zdenerwował trenera swoim zachowaniem. Stary Leon nie przejąłby się taką sytuacją. Jednak ten nowy czuł w głębi siebie coś dziwnego. Przypomniał sobie słowa swojego przyjaciela ‘Teraz nie zaprzeczysz, że się zakochałeś’. Wściekły rzucił poduszką o ścianę i ukrył twarz w dłoniach. Usłyszał dźwięk przekręcanego zamka. Wujek wrócił – pomyślał szybko kierując się do swojego pokoju. Nie miał ochoty rozmawiać z nikim, nawet z Fernando. Coś mówiło mu, że jedyna osoba, która ukoiłaby jego duszę jest Violetta… Nie chciał jednak słuchać tego głosiku. Nie jestem zakochany, nie jestem zakochany, nie jestem zakochany – powtarzał w myśli oddychając ciężko.  Zamknął oczy, ale robiąc to ujrzał roześmianą brunetkę. Tupnął nogą i wrzasnął ze wściekłością – Wyjdź z mojej głowy!
                                                                    -,-
Droga Mario.
Sama nie wiem czemu do Ciebie piszę. Bardzo Cię kocham, wiesz o tym. Brakuje mi Cię bardziej niż sobie to możesz wyobrazić.Tęsknie za Twoim uśmiechem i Twoimi radami. Zawsze potrafiłaś mnie pocieszyć. Nawet po tym okropnym zerwaniu z Jeremym, potrafiłaś poprawić mi humor w zaledwie kilka minut. Nie o tym jednak chciałam napisać. Nigdy nie poznałaś Pabla, ale zapewne wiesz jak bardzo dużo dla mnie znaczył znaczy. Zakochiwałam się w nim od nowa każdego dnia. To była miłość inna niż wszystkie. Byliśmy przyjaciółmi, a zarazem kochankami. Myślałam, że już zawsze będziemy razem. Myślałam, że nic, ani nikt nie będzie nas w stanie rozłączyć. Jednak myliłam się, siostrzyczko. Wystarczyło kilka minut by moje życie zamieniło się w piekło. Co się stało? On mnie nie pamięta. Wie tylko, że jestem jego koleżanką z pracy. Nie kocha mnie, kocha Adelajdę. Tak kocha tą żmiję, która zdradzała go niezliczoną ilość razy. Tylko, że on tego też nie pamięta. Teraz ona, nie ja, będzie panią Galinto. To ona będzie się koło niego budzić każdego ranka. Teraz pewnie patrzysz na mnie z politowaniem. Wiem, wiem, że zawsze mówiłaś, że o miłość warto walczyć. Czy naprawdę warto? Nie chcę go zmuszać do miłości. Jestem głupią marzycielką. Jedyne co potrafię to użalać się nad sobą i płakać całymi dniami. Cały czas rozpamiętuje nasze wspólne chwile. Po co? To już nigdy nie wróci. On już nigdy nie będzie tym samym Pablo. Nie będzie człowiekiem, który zakochał się we mnie od pierwszego wejrzenia. Wiem, że muszę zamknąć ten rozdział w moim życiu. Tylko, że to jest cholernie trudne! Nie łatwo jest wymazać sobie z pamięci osobę, która kiedyś była dla Ciebie najważniejsza! Ja nie chcę, żeby to był koniec! Tylko, że chcieć to nie zawsze móc. Nie sprawię, że Pablo zakocha się we mnie ponownie. Nie sprawię, że przypomni sobie wszystko. Adelajda już na pewno zrobi wszystko, by Pablo wyrzucił mnie ze swojego życia raz na zawsze. Ona umie zmanipulować mężczyznę. Piękna, pociągająca i inteligentna. Ma wszystko to, czego ja nie mam. Teraz widzisz? Nie ma sensu! Zresztą nie ważne. Wiesz, że nigdy nie potrafiłam wyrazić swoich uczuć. Nie zmieniłam się, sama widzisz jaki ten list jest chaotyczny. No dobrze. Już kończę, bo mam wrażenie, że zaraz znowu się rozpłaczę. Tak, ja głupia Angeles Saramego znowu wszystko straciłam. Najpierw Ciebie, potem Tatę, a teraz jeszcze miłość mojego życia! Jestem żałosna. Nie! Koniec tego użalania się nad sobą. Życie toczy się dalej. Często napotykamy na swojej drodze trudności, które musimy pokonać. Nie wystarczy płakanie w kącie i zajadanie się czekoladowymi lodami. On zapomniał, ja też mogę. Wszystko byłoby łatwiejsze gdybyś teraz była tu ze mną.
Twoja na zawsze,
Angeles
Kobieta odłożyła kartkę na bok. Dla niektórych pisanie listu do swojej zmarłej siostry byłoby czymś szalonym i kompletnie bezsensownym. Angie jednak musiała się zwierzyć komuś i wiedziała, że nikt nie zrozumie jej tak jak Maria.
Mamma Mia! Here I go again! My, my how can I resist you!
Angeles sięgnęła po komórkę. Sama nie wiedziała, czemu właśnie tą piosenkę ustawiła na dzwonek. Wytarła zapłakane oczy i wcisnęła przycisk ‘odbierz’. Przystawiła telefon do ucha i głośno przełknęła ślinę.
- Halo? –wydukała zaciskając zęby – Nie Clarisso, ja naprawdę… Czekaj powtórzysz? – słowa wypowiedziane przez Clarissę Darbos bardzo zaskoczyły  młodą kobietę. Nigdy by nie uwierzyła, że kiedyś usłyszy coś takiego. Te wiadomości przyniosły Angeles wiarę w życie.
                                                                -,-
Wieczorem….
Leon cichutko przymknął za sobą drzwi. Nie chciał obudzić wujka, zmęczonego ciężkim dniem pracy. Było późno, ale Leona Verdasa to nie obchodziło. W obdartej dłoni ściskał kolorowy zwitek papieru. Spojrzał na niego jeszcze raz i uśmiechnął się lekko. Powolnym krokiem schodził po zakurzonych schodach. Kiedy znalazł się już przy wyjściu z budynku, usłyszał za sobą dobrze znany głos. Zmrużył oczy i odwrócił się zdenerwowany. Na klatce schodowej panowała ciemność, ale Leon doskonale wiedział z kim ma do czynienia.
- Czego chcesz Rodriguez? – warknął zaciskając pięści.  Usłyszał stłumiony śmiech. Zobaczył zbliżającą się sylwetkę. Mimo słabego światła doskonale rozpoznał starą, skórzaną kurtkę.
- Po co te nerwy? Zastanawiałem się gdzie wychodzisz o tej porze. Taki smarkacz jak Ty nie powinien wychodzić sam późnym wieczorem. Jeszcze by ktoś Cię napadł – właściciel zachrypniętego głosu mocno odchrząknął – Co tam trzymasz w rączce? – zachichotał i wyrwał zwitek papieru z pięści Leona. Ryan Rodriguez był jedyną osobą, która potrafiła pokonać Leona Verdasa.
- Co Cię nagle obchodzi pajacu! – syknął robiąc krok w stronę swojego wroga. Spojrzał w jego błękitne oczy z nienawiścią. Usłyszał ponowny śmiech. Podniósł rękę, ale w ostatniej chwili się opanował.
- No, no, no. Nigdy bym nie pomyślał, że się zakochasz – Rodriguez zgniótł kartkę i upuścił ją na ziemię. Verdas podniósł zwitek papieru i schował go do kieszeni spodni. Bez słowa opuścił budynek. Nie miał ochoty na kolejną kłótnie z Rodriguezem. Na samo wspomnienie jego imienia wzdrygał się. Spojrzał w górę, na niebo. Była pełnia księżyca, a gwiazdy wydawały się świecić jaśniej niż zwykle. Chłopak ponownie wyjął pomiętoloną kartkę i spojrzał na nią jeszcze raz, w celu zapamiętania informacji. Violetta Castillo, Calle de Evita Peron, 18. Uśmiechnął się lekko i ruszył słabo oświetloną uliczką.
                                                                  -,-

Natalia przewróciła się z boku na bok. Przykryła się różową kołdrą i kątem oka spojrzała na śpiące niczym niedźwiedzie przyjaciółki. Zaśmiała się cichutko. Kto by pomyślał, że zakupy są tak wyczerpujące? – brunetka przymknęła powieki i mocniej wtuliła się w swoją ulubioną maskotkę, Pana Żelka. Sama nie wiedziała, czemu właśnie tak nazwała pluszowego lwa. Pogładziła go lekko po puszystej grzywie i podciągnęła nogi pod siebie, zwijając się  w pozycję kokona. Myślała o dzisiejszym dniu. Tak naprawdę to o jednej rzeczy. Tym chłopakiem jest… no Maxi . Te słowa nie dawały jej spokoju. Ale czemu? Powinnam się cieszyć prawda?Camilli, mojej najlepszej przyjaciółce, podoba się Maxi, mój najlepszy przyjaciel. Przecież bardzo pragnę ich szczęścia – Natalia nie potrafiła zrozumieć samej siebie. Jej umysł cieszył się, a serce.. Właśnie sama nie wiedziała co czuje jej serce. Przecież Maxi się jej nigdy nie podobał. Zawsze uważała go tylko i wyłącznie za przyjaciela. Dość! Nata! Albo zaraz przestaniesz o tym rozmyślać, albo sama nie wiem co z Tobą zrobię! – skarciła się w myśli. Kurczowo zacisnęła pięści. Maxi, Maxi, Maxi. Przecież ja się nie zakochałam, prawda? – zapytała samą siebie podnosząc się po pozycji leżącej. Westchnęła głęboko i spojrzała na zegarek. Wyświetlał godzinę jedenastą wieczorem. Dziewczyna podniosła się i na palcach opuściła pokój. Po drodze wstąpiła do łazienki i owinęła się swoim ulubionym, pomarańczowym szlafrokiem. Zeszła po schodach , starając się nie narobić hałasu. Nie chciała obudzić dziewczyn, a co gorsza jej kilkuletniej siostry, Leny, albo broń Boże babci. Tak Natalia Perdido mieszkała ze swój babcią i młodszą siostrą. Czemu? Rodzice je porzucili. Takie krótkie, proste zdanie, a zawsze sprawiało Natalii wiele bólu. Otrząsnęła się i wycierając zmęczone oczy podeszła do lodówki. Wyciągnęła z niej karton mleka. Usiadła przy blacie i nalała trochę napoju do szklanki. Wypiła je za jednym łykiem. Odstawiła szklankę na bok i sięgnęła po czekoladowe ciasteczka leżące na porcelanowym talerzyku. Schrupała kilka i złapała się za głowę. Nocne podjadanie było częstym zwyczajem Natalii, zwyczajem, którego bardzo chciała się pozbyć. Sapnęła ciężko i zsunęła się z krzesełka. Schyliła się i dolnej szafki kuchennej wyciągnęła zeszycik w skórzanej oprawie. Nie była to świetna kryjówka dla pamiętnika, ale cóż zrobić. Natalia miała to do siebie, że była bardzo zapominalska. Miała zwyczaj zostawiać rzeczy w miejscach gdzie coś robiła, a potem zapominać o nich. Do dnia dzisiejszego pamiętała jak włożyła tabliczkę czekolady do szuflady biurka i przypomniała sobie o niej.. pięć miesięcy później. Pokręciła głową z dezaprobatą i  przygryzła wargę. Powoli wstała i szurając lekko po parkiecie ponownie skierowała się w stronę schodów. Czasem sama siebie nie rozumiem –mruknęła wspinając się na górę.
*********************
Przed Wami kolejny rozdział! Jak widzicie pojawił się słynny Ryan, wróg Leosia. Pojawi się jeszcze wiele razy ;) Macie trochę Natalii, trochę Camilli, Leonka i Angie ;) Jeszcze jedna rzecz, którą musicie zapamiętać : Nie wszystko jest takie jakie się wydaje...
Pozdrawiam i do następnego :*

3 komentarze:

  1. Leon w nocy idzie do Vilu? Coś się kroi... ♥ moze znów go oniesmieli? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Akuku, tu Diana ;*

    Tutaj to mnie jeszcze nie grali xD A nie mam pojęcia dlaczego. Serio. Dobra, to może od początku. Wczoraj ktoś polecił mi Twojego bloga. Przyznam, że zawsze jestem sceptycznie nastawiona do tzw. przeze mnie violettowych opowiadań, bo nie oszukujmy się, większości z nich...yyy...no nie wiem...może...mój organizm nie toleruje. To chyba właściwe określenie. Nie chciałam tutaj nikogo obrazić, po prostu trudno trafić w mój gust ;) Jednakże dowiedziałam się o Twoim blogu od osoby, z której zdaniem się bardzo liczę, postanowiłam Cię odwiedzić i muszę przyznać, że zostałam miło zaskoczona...

    Tak w ogóle to nie wiem od czego zacząć. To jakiś obłęd, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu ;) U Ciebie wszystko jest inne. A ja to lubię, bo powiem Ci w sekrecie, że normalność nudzi ^.^ Ogólnie to zaciekawiła mnie sama koncepcja, no i oczywiście jej wykonanie.
    To tak, na pierwszy ogień pójdzie mój ukochany Leon <3 Chyba jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim przedstawieniem tej postaci. Aczkolwiek nie żeby mi się nie podobało. Ba! Było wręcz przeciwnie. Ja się w nim ponownie zakochałam. Kurcze, czy to w ogóle możliwe? Dobra, nieistotne ;) W każdym razie, muszę przyznać, że urzekła mnie jego przemiana. Z początku był typem bad boy'a, kóry zmieniał dziewczyny jak rękawiczki, żadna nie budziła w nim głębszych uczuć. A tu nagle benc! Pojawiła się ona. Z pozoru niczym nie wyróżniająca się dziewczyna, a jednak... Jednak mająca w sobie coś takiego. Coś co sprawia, że ten sam Leon Verdas staje się...onieśmielony, niepewny? Tak, to chyba właściwe określenia. Uwielbiam takiego Leosia ^.^
    Dobra, to teraz Viola. Viola jak to Viola. Niby taka zwyczajna, a tu wszyscy chłopcy tracą dla niej głowę. Nawet Federico, którego zna praktycznie od zawsze. Problem jednak tkwi w tym, że ona traktuje go jedynie jak przyjaciela. W sekrecie zdradzę Ci, że w moim opowiadaniu Fede również miał być początkowo zabujany we Violce, ale jakoś tak wyszło, znaczy się nie wyszło i...jest jak jest. Dobra, ale nie o tym. To słodkie jak on na nią patrzy, jak wzdycha do niej po kryjomu, jak jest zazdrosny. Ach, och, ech - rozpływam się... :)

    Co tam dalej? Dobra, wiem. Angie i Pablo. Pablo i Angie. Para, która podbija moje serce, zawsze i wszędzie ;) U Cb jednak tutaj też jest inaczej. Nie ma sielanki... Pablo uległ wypadkowi i zapomniał o naszej drogiej blondyneczce. I to w jakim momencie? Kiedy chciał jej się oświadczyć. Ironia losu. A teraz nawet jej nie pamięta. Wrócił do swojej poprzedniej dziewczyny przez którą tak bardzo cierpiał. A wiesz co mi się cholernie podoba? Już mówię. Że u Ciebie to ona za nim tęskni, że to wreszcie jej zależy. Nie waha się. Pablo - German, German - Pablo... I tak w koło Macieju. Nie, tutaj to prawdopodobnie ona będzie walczyć. Wielbię to ;) I te wszystkie jej retrospekcje. Ha! Ja już wszystko wiem xD

    Ludmiła inna niż wszędzie. Szara myszka, niepewna siebie i swoich możliwości. Nie ma w sobie nic z tej supernowej. Wzdycha do chłopaka, u którego jak twierdzi, nie ma szans. Ja jednak myślę pozytywnie i wiem, że jeśli uwierzy w siebie osiągnie wszystko, czego pragnie. Bo w końcu to nasza Lu! Swoją drogą, mam swoje podejrzenia co do chłopaka, jednak modlę się, żeby się nie sprawdziły xD Co nie zmienia jednak faktu, ze i tak będę czytać Twoje opowiadanie ^.^

    Zacny trójkącik :D Cami - Maxi - Naty. Pomieszanie z poplątaniem. I to mi się podoba! Poco ułatwiać, jak można utrudniać? Tak mówi moja nauczycielka fizyki po każdej klasówce xD Matko, o czym to ja? Dobra, wiem. Ja uwielbia takie zawirowania. Jestem ciekawa jak rozwiniesz ten wątek ^.^

    Wydaję mi się, że poruszyłam wszystkie ważniejsze aspekty ;) Jeśli coś pominęłam, przepraszam. Rozchodziło się głównie o to, że opowiadanie mi się bardzo, ale to bardzo podoba. Zyskałaś sobie nową czytelniczkę w mojej skromnej osobie :D Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę weny

    Diana <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja droga Lady!
    Przed nami rzeczywiście kolejny, fantastyczny rozdział! I biedna, zakochana Ludmiła... No ta dziewuszka chwyta mnie za serce! Jest taka bezbronna. Strasznie jej kibicuje! Mam nadzieję, że w końcu się troszkę ośmieli i znajdzie prawdziwą miłość:)
    Leoś... Jak on nie chce do siebie dopuścić tego, że się zakochał. I to na całego! Ciekawe, co zamierza zrobić z Violettą... No i zastanawiam się dlaczego tak się nie lubią z tym całym Rayanem... Wydaje mi się, że nie prędko to wyjaśnisz.
    Angie... Szkoda, że nie może porozmawiać ze swoją starszą siostrą. Jest teraz taka zagubiona i przydałoby jej się dużo wsparcia. No i co takiego powiedziała jej Pani D.? Że też tego nie wyjawiłaś! Zła dziewczyno! xD
    No i Caxi-Maxi... Ależ zawirowania. Teraz kiedy Naty wie, że jej przyjaciółka jest zakochana w Maxim, pewnie nie będzie chciała wchodzić im w drogę... Taka sytuacja...
    Pozostaje mi czekać na kolejny rozdział:) Mam nadzieję, że szybko się pojawi:)
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń

Chat~!~

Lydia - Land of Grafic