sobota, 26 października 2013

Rozdział 009

              Kochać po ludzku to umieć przejść od miłości do nienawiści - Lew Tołstoj
                                                               -
I am a woman in love and I’d do anything to get you into my world! – Violetta uśmiechnęła się sama do siebie. Uwielbiała śpiewać piosenki swojej mamy, przynosiło jej to ukojenie i spokój. Usiadła na brzegu łóżka i już miała zgasić lampkę nocną, gdy zauważyła jakąś postać czającą się na balkonie. Ledwo powstrzymała się od krzyku. Chwyciła do ręki budzik i na paluszkach podeszła do drzwi. Otworzyła je i zanim zdążyła rozpoznać tajemniczą sylwetkę uderzyła ją przedmiotem w głowę. Postać syknęła i schwyciła się za głowę. Gdy podniosła się, Violetta rozpoznała w niej Leona.
- Leon! Mogę wiedzieć co tu wyprawiasz w środku nocy!? – warknęła starając się nie zbudzić reszty domowników. Chłopak uśmiechnął się głupio i przeczesał dłonią brunatną czuprynę.
- Ja.. no po prostu przechodziłem obok i myślałem, że.. yhm.., że wpadnę – wydukał wlepiając swój wzrok w zdenerwowaną dziewczynę – I.. no ja tak zupełnie przypadkiem usłyszałem jak śpiewasz i bardzo mi się podobało. Nie słyszałem nigdy piękniejszego śpiewu – wymruczał spuszczając wzrok. Dziewczyna westchnęła głęboko i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Kątem oka zauważyła krew przy prawym uchu chłopaka.
- No dobra, dobra. Wcale nie umiem śpiewać, ale niech Ci będzie. Chodź do środka – szerzej otworzyła drzwi i zaobserwowała zmieszanie na twarzy Leona. Zaśmiała się pod nosem – Spokojnie, nie gryzę. Po prostu trzeba opatrzyć Ci tę paskudną ranę – powiedziała wskazując na krew kapiącą z ucha szatyna. Ten niepewnie wszedł do pokoju i przysiadł na krześle. Violetta skierowała się do dużej, białej szafy i wyciągnęła z niej czerwone pudełeczko. Otworzyła ją i wzięła do ręki małą buteleczkę z wacikiem i plaster.  Wylała kilka kropel cieczy na wacik i podała go zaskoczonemu chłopakowi – To woda utleniona, musisz nią sobie przemyć ranę – Leon skrzywił się lekko i zaczął wycierać zakrwawione ucho. Dziewczyna widziała, że sprawia mu to ból, mimo, iż chłopak udawał, że nic nie czuje. Gdy skończył, Violetta nachyliła się nad nim i przykleiła mu szeroki plaster. Uśmiechnęła się do siebie zadowolona ze swojego ‘dzieła’. Chłopak dalej siedział i wlepiał w Violettę swoje zielonkawe oczy. Ta zmieszała się lekko i chrząknęła znacząco – Chyba powinieneś już iść. Nie chciałabym być w Twojej skórze, gdyby mój tata Cię tu zobaczył. Jak jesteś tak bardzo chętny do odwiedzin, to może pójdziesz ze mną i Federem na kręgielnie. Jutro o dziewiętnastej. Postaram się nie zdzielić Cię niczym tym razem – zaśmiała się. Chłopak oblał się rumieńcem i zdołał jedynie lekko kiwnąć głową. Zadowolona dziewczyna stanęła na palcach i musnęła jego policzek – Dobranoc – szepnęła zgaszając światło.  Gdy obejrzała się za siebie, chłopaka już nie było. Opadła na łóżko i przykryła się ciepłą kołdrą. Zasnęła z uśmiechem na twarzy.
                                                                    -,-
Leon zeskoczył z balkonu, lądując na świeżo skoszonej trawie. Otrzepał spodnie i wyprostował się. Dotknął ręką prawego policzka i uśmiechnął się sam do siebie. Po chwili otrząsnął się. Bardzo spodobała mu się propozycja dziewczyny, jedyna rzecz, która mu nie pasowała to osobnik o imieniu Federico. Leon nawet nie zdążył poznać młodego Włocha, a już go znienawidził. Czemu? Gdyby ktoś go o to zapytał, zmieszałby się i wymyśliłby jakąś wymówkę. Prawdą jednak było to, że był zazdrosny. Tak był zazdrosny. Nie chciał by Violetta spędzała czas z chłopakiem innym niż on sam. Uspokój się Verdas! Nie jesteś sobą – mruknął opuszczając posiadłość państwa Castillo.
                                                               -,-
Przysiadłam na kraciastym kocu. Wyjęłam książkę z torebki i zanurzyłam się w lekturze. Śledziłam pasjonującą historię Annabeth, dziewczyny, która zakochała się w narzeczonym swojej siostry. Tak, wiem jestem żałosna. Tylko tak ostatnio wzięło mnie na czytanie tandetnych romansideł. Byłam już w połowie drugiego rozdziału, gdy poczułam na sobie czyiś wzrok.Podniosłam głowę i uśmiech od razu znikł z mojej twarzy.
- Co tu robisz? warknęłam odkładając książkę na bok. Wstałam i stanęłam twarz w twarz z moim rozmówcą. Ten, zaskoczony lekko moją postawą cofnął się o krok. Po chwili jednak oprzytomniał.
- Kocham Cię powiedział z lekkim uśmiechem. Nie wytrzymałam i przyłożyłam mu z całej siły w twarz. Schwytał się za policzek i syknął z bólu.
- Kochasz?! Tak samo jak Lindę, Sarę, Isabellę i oczywiście Twoją ostatnią zdobycz, Anne! Jesteś najgorszym człowiekiem na świecie!-wykrzyczałam mu prosto w twarz. Po chwili uspokoiłam się – Zdradziłeś mnie i to nie jeden raz. Za każdym razem obiecywałeś poprawę. Ja byłam taka głupia, że Ci wierzyłam czułam jak łzy wypełniają moje oczy. Chłopak stał tam skołowany. Podszedł bliżej do mnie i próbował mnie pocałować. Odepchnęłam go i  szybko stamtąd odbiegłam. Nie obchodziło mnie teraz, że zostawiłam tam torebkę. Nie mogłam na niego patrzeć. Byłam głupia. Wierzyłam w każde jego słowo. Po kilku minutach przystanęłam chwytając się za brzuch. W oddali zobaczyłam wysoką rudowłosą dziewczynę. Wydawało się jakby na kogoś czekała. Nie myliłam się, do rudowłosej podbiegł znany mi blondyn. Odwróciłam głowę. Teraz wybuchłam płaczem. Dobrze pamiętałam jego słowa ‘ Przecież wiesz, że Cię uwielbiam’. Uwielbiał. Byłam głupia, straciłam najwspanialszego mężczyznę na całym świecie przez moje niezdecydowanie.
Obudziła się z krzykiem. Wytarła spoconą twarz i bezsilnie opadła na poduszkę.
                                                   -,-
Kolejnego dnia…
Francesca upięła swoje długie włosy w kucyk i wyszła z łazienki. Obudziła się najwcześniej ze wszystkich dziewczyn, ale cóż mogła zrobić, po prostu była rannym ptaszkiem. Zbiegła po schodach nucąc pod nosem melodię zasłyszaną poprzedniego dnia w radiu. Cała w skowronkach znalazła się w kuchni. Sięgnęła po czekoladowe ciasteczko. Zdziwiła się trochę, gdyż pamiętała,że wczoraj talerzyk był jeszcze pełny. Wzruszyła ramionami i przysiadła na mięciutkiej kanapie. Przymknęła na chwilę oczy i rozkoszowała się chwilą spokoju. Niestety po kilku sekundach do jej uszu dobiegł jakże denerwujący dźwięk dzwonka do drzwi. Westchnęła głęboko i podeszła do drzwi.Może i była w obcym domu, ale czuła, że jej obowiązkiem jest zobaczyć kto przychodzi tu o tak wczesnej porze. Nacisnęła na klamkę i otworzyła drzwi z lekkim skrzypem. Jej oczom ukazał się zdenerwowany brunet.
- Maxi? – zapytała marszcząc brwi – Co Ty tutaj robisz? – zapytała, gdy zauważyła zmieszaną minę chłopaka.
- Ja.. ten to przecież dom Natalii, prawda? Chciałbym coś ważnego jej powiedzieć – wydukał nerwowo ściskając dłonie. Francesca uśmiechnęła się lekko i przeczesała swoją kruczoczarną czuprynę dłonią.
- Natalia jeszcze śpi. Tylko czekaj. Jesteś pewien, że nie przyszedłeś do Camilli – dziewczyna ugryzła się w język i wymamrotała coś niewyraźnie pod nosem. Nigdy nie umiała trzymać języka za zębami.
- Do Camillii? Czemu miałbym… zresztą nieważne – mruknął wycofując się – Cześć – rzucił znikając za furtką domku. Francesca zamknęła drzwi i uderzyła się otwartą dłonią w czoło. Była na siebie zła. Czasem po prostu potrafiła palnąć jakieś głupstwo i przez to przysporzyć komuś lub sobie samej problemów.
                                                                      -,-
Leonardo, zrozum kocham Cię. Ciebie nie Twojego brata bliźniaka Edmunda. Tamten pocałunek nic nie znaczył. Po za tym Ty też nie jesteś bez winy. Zdradziłeś mnie ze swoją macochą, ale jestem gotowa Ci wybaczyć…
Federico wepchnął do buzi kolejną garść popcornu. Przeżuł wszystko i z uwagą zaczął obserwować reakcję Leonarda. Usłyszał stukot obcasów i niechętnie odwrócił głowę. Ujrzał Violettę stojącą kilka metrów od niego. Uśmiechała się kpiąco i patrzyła na przyjaciela.
- Fede, znowu oglądasz tą tandetę – westchnęła siadając obok niego na kanapie. Chłopak kiwnął głową i odwzajemnił uśmiech. Objął dziewczynę ramieniem i na chwilę wyobraził sobie, że jest jej chłopakiem. Niestety ta chwila szybko minęła.
- Co chcesz dzisiaj robić? – zapytał sięgając po kubek z sokiem pomarańczowym.
-  Wiesz myślałam, że może pójdziemy na kręgielnie… - chłopak wziął łyk soku i kiwnął głową potwierdzająco – z Leonem – Włoch wypluł sok na dywan. Violetta pokręciła głową z dezaprobatą. Nie podobała jej się perspektywa sprzątania dywanu.
- Co? Nigdzie nie idę z tym bufonem! – warknął wstając z kanapy. Szybkim krokiem ruszył w stronę swojego pokoju. Gdy już znalazł się za dobrze znanymi drzwiami, zamknął je na klucz. Rzucił się na łóżko i ze złością walnął pięścią w szafkę nocną. Wszystko było nie tak. Leon, Leon, Leon. A jak nie Leon to ktoś inny zawsze stanie mu na drodze do zdobycia Violetty. Podniósł się do pozycji siedzącej. Ej! Dosyć tego mazgania! Jesteś facet, czy baba? – zrugał się w myśli i nerwowo zacisnął dłonie. Wyciągnął z pod łóżka pudełko ciasteczek, schowanych tam przed Olgą. Zaczął zajadać je, na chwilę zapominając o swoich problemach. Teraz jedynym jego dylematem było czekoladowe czy waniliowe? W końcu zdecydował się na to drugie i na siłę wepchnął kilka ciastek do buzi. Niestety na języku pozostało mu jeszcze trochę soli. Bardzo mądrze Federico, najpierw popcorn potem ciastka! Chcesz zdobyć dziewczynę swojego życia, czy przytyć? – zapytał sam siebie przełykając resztki pokarmu. Przykrył twarz poduszką i wziął głęboki wdech. Zwrócił swoje oczy ku białemu sufitowi. Był tak zwykły i prosty. Tak samo jak on. Federico nigdy nie miał wysokiej samooceny. Możliwe, iż było to spowodowane ciągłym brakiem zainteresowania jego osobą ze strony Violetty.Może chodziło o ciągłe zapracowanie jego matki? Od jego przyjazdu do Buenos Aires nie otrzymał od niej ani jednego telefonu. Tak, Federico miał pecha do kobiet. Najpierw nie mógł znaleźć prawdziwej miłości, potem gdy zakochał się to okazało się, że obdarzył uczuciem dziewczynę u której nie ma szans. Czemu to właśnie on musiał cierpieć z powodu nieszczęśliwej miłości? Był przekonany, że nigdy nie pokocha kogoś innego niż Violetta. Nie wiedział jak bardzo się mylił…
                                                      -,-
Ludmiła przysiadła przed keyboardem i postawiła kubek z kawą na małym stoliczku. Dziewczyna bardzo kochała ten instrument, który może nie był idealny, ale był prezentem od osoby bardzo bliskiej Ludmile Ferro.  Dostała go kilka lat temu od swojego ojca. Blondynka bardzo kochała swojego ojca, można powiedzieć, że kochała go za dwoje. Kochała go jak ojca i matkę, której nigdy nie miała. Właśnie. Nie miała żadnych wspomnień związanych z rodzicielką. Nigdy nie widziała jej zdjęć, ani niczego związanego z nią. Jej ojciec, bardzo zapracowany dziennikarz, unikał tematu matki Ludmiły. Dziewczyna z biegiem czasu przestała pytać, straciła zainteresowanie. Postanowiła żyć chwilą, cieszyć się, że ma tak wspaniałego tatę i tworzyć muzykę. To właśnie muzyka dawała blondynce siłę do życia, to dzięki niej wstawała każdego ranka. Dzięki muzyce była kimś wyjątkowym, innym. Nacisnęła kilka przypadkowych klawiszy instrumentu i rozkoszowała się chwilą. Złapała ją nagła chęć napisania piosenki. Przymknęła oczy i położyła dłonie na klawiszach. Melodia wydobywana dzięki jej delikatnym palcom, przynosiła jej ukojenie. Słowa same wypłynęły z jej ust.  I am a girl in the corner of the room, the one you never notice…
                                                                -,-

Leon stał przed lustrem w przedpokoju. Był ubrany w niebieską koszulę w paski i najmniej starte dżinsy jakie posiadał. Założyłby swoją ulubioną koszulę, ale niefortunnie spalił ją podczas prasowania. Tak Leon Verdas miał zamiar raz w swoim siedemnastoletnim życiu założyć wyprasowane ubrania. Nie przyszło mu jednak do głowy,by wcześniej zapoznać się z instrukcją obsługi. Chociaż w sumie trudno mu się dziwić. Wychowywany przez mężczyznę, nie  umiał wykonywać prostych czynności domowych takich jak pranie czy chociażby zmywanie naczyń. A tak właściwie, to czemu tak się stroisz Verdas? – zapytał sam siebie poprawiając fryzurę. Nie umiał odpowiedzieć na to pytanie. Można powiedzieć, że po prostu chciał dobrze wyglądać dla Violetty. Może chciał zrobić dobre wrażenie? Tego do końca nie wiedział. Jeszcze raz spojrzał w swoje odbicie w lustrze i uśmiechnął się lekko. Ciekawe czy Violetta też tak się stroi? Chociaż ona nie potrzebuje, jest piękna w każdym stroju. Te jej czekoladowe oczy, malinowe usta, które aż chce się… - chłopak uległ wodzom fantazji – Ej! – przywrócił się do porządku – Czy Ty właśnie …? Nie! Przestań! Nic nie czujesz do Violetty! Nic nie czujesz do Violetty – zaczął walić głową w ścianę mamrocząc coś niewyraźnie pod nosem – W takim razie czemu idziesz z nią dzisiaj na kręgielnie? Leon się zakochał! Leon się zakochał! – denerwujący głosik nie chciał się uciszyć. Leon opadł na kolana i schował twarz w dłoniach. Oddychał ciężko, jakby nie mógł złapać tchu. Jego serce na siłę próbowało się wyrwać z jego klatki piersiowej, a przed oczami ciągle stawała mu drobna brunetka. Uśmiechała się, zalotnie trzepotała rzęsami i kusząco zachęcała go do podejścia. Otrząsnął się. Co ona ze mną robi – jęknął siadając po turecku. Przygryzł wargę i zmrużył oczy.Nie zakochałem się. To nie możliwe, przecież znam ją tylko dwa dni – resztkami sił próbował zaprzeczyć temu, co oczywiste…
*****************************
No i oto rozdział dziewiąty! Zanim zapomnę, bardzo dziękuje za ponad tysiąc wyświetleń i miłe komentarze, które potrafią poprawić mi humor ;) Macie zagubionego Leona, tajemniczy sen no i Ludkę oczywiście. Widzisz tinkerbell, jeszcze nie wyjawiłam wiadomości od Pani D. Rzeczywiście jestem zła XD No cóż, o moich rozdziałach nigdy dużo pisać nie umiałam, więc to by było na tyle. Pozdrawiam i do następnego :*

5 komentarzy:

  1. Witam serdecznie, ja jestem Xenia, a Ty pewnie jesteś jedną z najbardziej utalentowanych bloggerek? Miło mi! :D

    Żeby nie było. Kiedy skomentowałaś mój epilog użyłaś takich pięknych słów, więc od razu zapragnęłam przeczytać twojego bloga. I BUM! Zobaczyłam prolog, a potem rozdział 1. Skakałam z radości! Naprawdę bardzo się cieszyłam. Na początku akcja mnie nie wciągnęła. Zabrakło mi czasu, żeby stanowczo zacząć lekturę. I dzisiaj przyszedł piękny wieczór. Zaczęłam czytać. 2 rozdział, 3 rozdział, 4 rozdział... I wpadłam po uszy! Coś pięknego! To tak mnie zaciekawiło, że nie słuchałam moich domowników, którzy krzyczeli, że pilnie potrzebują internetu. Nie obchodziło mnie to. Obchodził mnie ten tekst. Ten piękny tekst. Jejciu. Nie mam słów na opisanie tego, jak piszesz.

    A teraz, co nie co o twoich postaciach. :)
    Leon
    Nie mogę uwierzyć, że tak się zmienił pod wpływem Violetty. Najpierw był podrywaczem, chciał mieć każdą i nie znał czegoś takiego, jak uczucie. I BUM! Violetta jest na horyzoncie, a on zawstydzony, spala buraka. Jednym słowem: coś uroczego!
    Violetta
    Kocham ją! U ciebie jest zupełnie inną osobą. Bardzo mi się podoba. Nie ma żadnego niezdecydowania. Nawet, gdy zauważa, że chłopaki za nią szaleją. Nie podchodzi do nich i mówi, że jest im oddana na wieki, wieków. Nie ma żadnych sporów. Coś pięknego! Twoja Violetta EVER! <3
    Francesca
    Nie ma o niej u ciebie za dużo. Jeszcze... Ale pamiętam ten sen. Chyba chodziło o nią z Ti Credo. Tak mi się zdaję. Hmmmm...
    Federico
    Wiem, że on kocha Violettę. Wiem, że on nie widzi nikogo innego poza Violką. I ja to szanuję, ale... ALE DO CHOLERY JASNEJ, ON MUSI DOJRZEĆ LUDMIŁĘ! No musi... Przepraszam za uniesienie.
    Ludmiła
    Jak ty ją pięknie przedstawiłaś. Jej nieśmiałość jest niezwykła, naprawdę. I to, że kocha grać na keyboardzie, że jedyne w czym czuje się pewna to muzyka. Świetne! A to, jak podkochuje się w Fede. Nie chciałabym zobaczyć jej bólu w tych oczach. Umierałabym tam razem z nią.
    Natalia
    Na początku niby nic. Maxi istnieje dla niej tylko jako przyjaciel, ale... Ale, ale. Camila wyjawiła swój sekret i nagle poczuła coś innego. Coś się święci, a ja wiem, że ty zrobisz z tą postacią coś niezwykłego. I za to już Cię kocham!
    Maxi
    Jak ja uwielbiam, że on cały czas powtarza, że kocha Natalię. Jejciu... Nawet nie wiesz, jak mi serduszko biło, jak on tak gadał. Wspaniałe... Maxi ten słodziak. <3
    Camila
    Jej, kocha się w Maxim. Tutaj problem. Uwielbiam ją, ale Maxi wzdycha do Naty. Boję się, że jeżeli powie jej, że ją kocha (o ile jej powie... xd) to ona przejdzie prawdziwy koszmar. Ech... A ona taka fajna dziewczyna jest...
    Diego
    Kocham to, że jest przyjacielem Leona. To niezwykłe. Bo przecież nie widzę problemów, żeby nie byli wrogami. Są idealni, więc oboje zasługują na to, żeby żyć w zgodzie.
    Angie i Pablo.
    Tak mi szkoda tej biednej kobiety. Jejciu. Tak bardzo chciałabym, żeby była szczęśliwa. Niech Pablo wyzdrowieje i niech rzucą się tak sobie pięknie w ramiona.<3
    Jeżeli kogoś pominęłam, to najserdeczniej przepraszam. :)
    Bohaterzy drugoplanowi również dodają uroku twojemu opowiadaniu. Liczę, że może jutro pojawi się rozdział 10... Błagam cię o niego!
    UWIELBIAM!
    KOCHAM!
    WIELBIĘ!
    <3
    Xenia <3

    OdpowiedzUsuń
  2. No siema ;)
    Muszę się przyznać, że już wczoraj przeczytałam rozdział, ale byłam zbyt leniwa, żeby go skomentować (tym razem zła ja xD), no ale komentarz nie zając, nie ucieknie;)
    Ależ Violetta ma charakterek. Nie boi się tajemniczych cieni za oknem i z budzikiem rusza na przegonienie intruza. No to się chyba Leonek zdziwił, jak go zaatakowała! xD Wydaje mi się, że Violcia coraz bardziej się do niego przekonuje... Bardzo mnie to cieszy, bo on jest taki... taki ach! xD
    Naty-Maxi-Cami... Już czuję, że będzie to nieźle poplątane. On znów chciał wyznać Naty swoje uczucia,a le zawsze coś mu musi przeszkodzić. I ten za długi język Fran... Ciekawe, co będzie, gdy Maxi dowie się co czuje do niego Camila. Ktoś musi być rozdarty pomiędzy wyborem odpowiedniego partnera, więc może tym razem będzie to Maxi? xD Taki irytujący i niezdecydowany, jak Violetta jest normalnie (bo nie u Ciebie na szczęście!). Na samą myśl chce mi się śmiać xD
    No dobrze, bo chyba odbiegłam trochę od tematu...;p
    Oczywiście, że nie wytłumaczyłaś tajemniczej wiadomości od pani D. Tak żem czuła. Uwielbiasz trzymać w niepewności!
    Lu... No dobrze, że dziewczyna ma muzykę. Dzięki temu nie czuje się aż tak bardzo samotna. Zawsze może się oddać swojej pasji i na chwile zapomnieć o otaczającym ją okrutnym świecie. Strasznie lubię tą postać!
    Jeżeli chodzi o Fede i Leona... To pozwolę sobie ich skomentować śpiewająco xD
    Leon! Kogo chcesz czarować, skoro serce masz na wierzchu? Już straciłeś głowę, dostrzegamy to bez przeszkód! Nie wstydź się, to piękne poczuć nagle miętę i mieć w głowie pstro! Ołuołuo! xD
    Federico! Too many fish in the sea to miss one! I nie zajadaj się tak ciasteczkami, bo żadna nie będzie chciała patrzeć na twoje zwałki tłuszczu!
    No! Tyle;)
    Czekam na kolejny cudowny rozdział!
    Ściskam;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja droga!

    Ja to nie wiem, z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej mnie zaskakujesz. Czy Ty chcesz, żebym ja tu zawału dostała? Może nie będzie aż tak źle ;) Pozostańmy przy dobrej nadziei.

    Rozdział był świetny, ale Ty to pewnie wiesz ;) To ja może zacznę od początku. Kurcze, czy Ty masz zamiar...? Dobra, nie powiem, ale jeśli tak, to cudownie. Znaczy nie wiem, czy do końca, o to Ci chodzi, ale jakimś dziwnym trafem... Dobra nieważne. To co napisałam nie miało najmniejszego sensu i chyba tylko ja to rozumiem, ale to nic xD
    Okej, to ja lepiej napiszę o tym co było, a było tego sporo ;)

    Leon, Leon, Leon... Jaki on jest słodziaśny <3 O matko, no nie mogę, KOCHAM GO! Wiąż próbuje sobie wmówić, że nic nie czuje do Violetty, ale jednak prawda jest zupełnie inna. Tak! Ten sam Leon Verdas, wpadł po uszy ;) I mimo, że próbuje sobie wmówić, że wcale tak nie jest, nie może. I to jak się dla niej starał, jak się stroił. Ta Violka to prawdziwa szczęściara. I ta scena, w której uderzyła go budzikiem w głowę. To było takie zabawne :D Nie mogłam.
    Federico - szkoda mi go. Naprawdę. I to cholernie mi go szkoda. Nie ma to jak ulokować swoje uczucia w niewłaściwej osobie. O ironio! Mam nadzieję, że już niedługo w jego życiu pojawi się osoba, która odwzajemni jego uczucie.
    Ludmiła - znowu urzekła mnie ta jej nieśmiałość. To jest tak bardzo niespotykane. Przez co wyjątkowe ;)
    Naty - Maxi - Cami. W tym przypadku jedno jest pewne. Nie obędzie się bez cierpienia... Szkoda, bo żadne z nich w zupełności na nie, nie zasługuje.

    Wybacz mi taki komentarz. Jestem dzisiaj bardzo zmęczona, bo wróciłam do domu ok. 3 nad ranem xD Ale kiedy przeczytałam rozdział, musiałam go skomentować. Obiecuję, że następnym razem się poprawię ;)

    Buziaki, Diana ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć! Twojego bloga odkryłam przypadkiem. Muszę przyznać, że bardzo się z tego cieszę. Jednakże muszę cię uprzedzić, że nie potrafię pisać długich, sensownych komentarzy, więc ten też nie będzie należał do najlepszych.

    Już od pierwszego, przeczytanego zdania wiedziałam, że masz doskonały styl pisania. Moim zdaniem, piszesz oryginalnie, oraz lekko, co jest świetne. Podoba mi się również sposób, w jaki opisujesz uczucia przedstawianych bohaterów. Czytając da się zauważyć, że robisz to, co kochasz.

    Z ręką na sercu mogę przyznać, że spodobał mi się każdy, pojedynczy fragment tego rozdziału.

    Czekam niecierpliwie na kolejną część. Mam nadzieję, że już niebawem zostanie ona opublikowana. Oczywiście, nie pospieszam cię. Rozumiem, że napisanie takiego arcydzieła, wymaga sporo czasu.

    Na koniec mam przyjemność zaprosić cię do siebie. Liczę na szczerą opinię:
    violetta-and-her-world.blogspot.com

    Pozdrawiam cię serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, zapomniałabym - dodaję twojego bloga do polecanych! :)

      Usuń

Chat~!~

Lydia - Land of Grafic