poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 001


               I popatrz- ledwie poznaliśmy się, już życie knuło, co mogło, żeby nas poróżnić  -
                                                                Julio Cortazar                                                                                      
                                                                     -,-

- Czemu płaczesz? – chłopak sam nie wiedział, czemu zadał to pytanie. Przecież jemu nigdy na nikomu nie zależało. Nigdy nikomu nie pomógł. Jednak jakaś dziwna siła kazała mu to powiedzieć. Wzrokiem zlustrował nieznajomą. Jest piękna – pomyślał, ale prawie od razu zrugał się w myśli. On nie mógł posiadać uczuć. Wzdrygnął się i potrząsnął głową.
- Tak po prostu ryczę bez powodu – warknęła, a po chwili rozpłakała się jeszcze bardziej – Nic się nie stało. Tylko okradli mnie i zgubiłam się w nieznanym mi mieście – dodała łamiącym się głosem.  Z kieszeni dżinsów wyciągnęła mokrą chusteczkę i wytarła zaczerwieniony nos. Zatrzęsła się lekko .
Leonowi zrobiło się jej żal. Tak przynajmniej myślał. Poczuł w sobie takie dziwne uczucie, którego nie zaznał nigdy wcześniej. Odruchowo wyciągnął rękę w stronę dziewczyny, ale prawie natychmiast ją cofnął.
                                                                            -,-
- Nie wiem jak wrócić do domu. Jestem idiotką. Pierwszego dnia mojego pobytu w Buenos Aires już mnie okradziono i na dodatek siedzę teraz na jakiejś ławce w parku, a powinnam być w moim pokoju. – brunetka kontynuowała swój lament. Nie wydawała jej się przeszkadzać obecność obcego chłopaka. Musiała w końcu wylać swoje żale, nie obchodziło jej nawet to, że zrobi z siebie idiotkę.
- Mogę Ci pomóc – dziewczyna spojrzała w głębokie, zielone oczy chłopaka. Przestraszyła się. Jedna jej część bała się nieznajomego , a druga czuła, że można mu zaufać. Pociągnęła nosem i odgarnęła kosmyk czekoladowych włosów za ucho.
-  Czemu? Nie znasz mnie nawet i oferujesz mi pomoc? – podejrzliwość dziewczyny zwyciężyła. Zawsze uczono ją, że nie należy rozmawiać z obcymi. Ona popełniła już jeden błąd, odpowiadając na pytanie. Zmierzyła chłopaka wzrokiem. Patrzył na nią w milczeniu. Chciała wstać i poszukać innej ławki, ale poczuła uścisk na nadgarstku. Ponownie spojrzała w zielone oczy szatyna. Chciała znaleźć w nich odpowiedź na pytania rodzące się w jej głowie.
- Puść mnie – syknęła  i próbowała wyrwać swoją rękę z żelaznego uścisku, ale nie potrafiła. Chłopak był od niej silniejszy. Nie miała z nim żadnych szans – Puść mnie – powtórzyła , jednak jej prośba go nie ruszyła. Zaczęła krzyczeć i szarpać się na różne strony. W tym momencie poczuła dłoń na swoich ustach.
- Uspokój się – głos chłopaka przybrał inną barwę. Z obojętnego i szorstkiego stał się czuły i łagodny. Dziewczynę zadziwiła ta zmiana. Posłusznie uspokoiła się i ponownie przysiadła na ławce. Dłoń momentalnie zniknęła z jej ust. Wyczekująco spojrzała na chłopaka. Ten uśmiechnął się lekko i otworzył usta, by coś powiedzieć. Przerwał mu jednak krzyk brunetki.
- Federico! – wrzasnęła i rzuciła się na szyję chłopakowi stojącemu kilka metrów od nich. Przyjaciel objął ją ramieniem – Jak mnie tu znalazłeś? – zapytała uśmiechając  się szeroko po raz pierwszy tego dnia.
- Razem z wujkiem szukaliśmy Cię wszędzie. Potem zrezygnowany poszedłem przejść się do parku i najwyraźniej opłaciło się – Federico odwzajemnił uśmiech. Po chwili na jego twarzy pojawiło się zdziwienie. Zmarszczył czoło i skierował swój wzrok na szatyna siedzącego na ławce – Kto to jest? – zapytał szeptem.
- Nie znam go. Nieważne zresztą, chodźmy do domu! Mam nadzieję, że znasz drogę – zaśmiała się i pociągnęła chłopaka za rękę, odciągając go z dala od nieznajomego. Dziewczyna była bardzo wdzięczna Federico. Wiedziała , że zawsze może liczyć na swojego przyjaciela z dzieciństwa i zarazem chrześniaka jej ojca. Cieszyła się, że przyjechał razem z nią do Buenos Aires.
                                                                             -,-
Leon poczuł dziwne ukłucie w sercu na widok odchodzącej pary. Teraz był pewien, że nie zobaczy już dziewczyny. Przestań! To nie tak jakby ona była wyjątkowa – pomyślał obserwując śmiejącą się brunetkę. Przez głowę przeszła mu myśl, iż z uśmiechem na twarzy jest jeszcze piękniejsza. Skarcił się w myśli i odwrócił wzrok. Wstał z ławeczki i odszedł w drugą stronę. Kolejnego dnia miał przecież szkołę. Niestety…
                                                                          -,-
- Violu, na pewno go nie znasz? – brunet jeszcze raz obejrzał się za znikającą w ciemności postacią. Był lekko zaniepokojony tym, że dziewczyna, która była dla niego bardzo ważna znajdowała się w towarzystwie tajemniczego chłopaka w skórzanej kurtce.
- Nie znam głuptasie. Nawet nie wiem jak się nazywa – szturchnęła Federica w ramię i zaśmiała się cicho – Mam nadzieję, że szybko dojdziemy do domu. Tata zrobi mi niezłą awanturę. W końcu jutro mamy szkołę – westchnęła głęboko i oparła swoją głowę o jego ramię.
- Nie martw się. Wujek nie będzie się gniewał, w końcu bardzo się martwił – chłopak pogładził Violettę po włosach i uśmiechnął się sam do siebie – W domu będziemy za piętnaście minut, a wtedy od razu marsz do łóżka! – zakomenderował i poważnie spojrzał na przyjaciółkę. Ta zachichotała i mocniej wtuliła się w tors chłopaka. Gdyby ktoś przeszedł obok nich w tym momencie, zapewne pomyślałby, że są parą. To jednak nie była prawda. Niestety – chłopak pomyślał przyglądając się dziewczynie w której był zakochany już kilka dobrych lat – Ona widzi we mnie jedynie przyjaciela – dodał w myśli i skrzywił się lekko. Ona nawet nie wiedziała jak bardzo cierpiał przez ten cały czas. Jeszcze kiedy mieszkali we Włoszech, chłopak musiał pokornie znosić adoratorów ukochanej dziewczyny. Był tak blisko, a zarazem tak daleko. Bał się przyznać do tego co czuje, gdyż był pewien, że Violetta nie odwzajemnia jego uczuć. Może kiedyś to się zmieni? – zapytał sam siebie, nie wierząc jednak w swoje słowa.  Spojrzał w błyszczące oczy brunetki. Tak bardzo chciał ją pocałować, ale nie mógł. Zacisnął zęby i wziął głęboki wdech. Tak bardzo nie chciał jej stracić.
                                                                        -,-
-  Germanie, nie denerwuj się. Federico na pewno znajdzie Violettę. To bystry chłopak – Ramallo, wysoki mężczyzna w okularach usilnie próbował uspokoić swojego dobrego przyjaciela i współpracownika. Nawet mu się udało, ale niestety inna osoba zamieszkująca w domu Castillo była nieco bardziej impulsywna.
- Ramallo! Jak pan w ogóle śmie kazać panu Germanowi się uspokoić! Mała Viola zniknęła! Moja mała księżniczka! – Olga, gosposia, zaczęła biadolić i moczyć łzami poduszkę. Po chwili zaczęła paplać w niezrozumiałym dla reszty zgromadzonych języku.
Wszyscy usłyszeli cichy zgrzyt zamka. Trzy pary oczu zwróciły się ku potężnym, drewnianym drzwiom. Zza nich wyłoniła się drobna brunetka i uśmiechnięty chłopak w purpurowej marynarce. Dziewczyna natychmiast podbiegła w stronę Germana, swojego ukochanego ojca. Wtuliła się w niego mocno. Po zakończeniu uścisku i wytłumaczeniu zaistniałej sytuacji, Violetta została ‘ zaatakowana’ przez Olgę. Kobietę z trudem odciągnięto od rozbawionej nastolatki.

- Olgo! Violetta musi się teraz wyspać! Ja zresztą też, za osiem godzin znów musimy wstać! – karcący głos Federica bardzo zdenerwował Olgitę. Zaczęła miotać się i wrzeszczeć na całe gardło. Ramallo musiał trzymać ją za ramię, by przypadkiem nie uderzyła Bogu winnego chłopaka.

*************
Postanowiłam dodać dzisiaj pierwszy rozdział, specjalnie dla tinkerbell, która jest autorką pierwszego komentarza na moim blogu ;) Bardzo dziękuje za Twoja opinię. Ten rozdział jest dość krótki, bo pierwszy. Ma też chyba trochę za dużo dialogów, ale cóż... Z czasem pojawią się też inne postacie, ale akcja musi się trochę rozwinąć. 

3 komentarze:

  1. O jejku! Jak mi miło, że zadedykowałaś mi ten rozdział ♥ Ślicznie Ci dziękuję:)

    Nie powinnam Cię od razu chwalić, żeby Cię nie zepsuć, ale co mi tam;p Rozdział... Rewelacja! Niesamowicie podoba mi się to, że zaczynasz od zera. To całkiem nowa historia. Leon i Violetta dopiero się spotkali i mam nadzieję, że coś z tego się wykluje;p No, ale wszystko musi być po kolei.

    Po prostu uwielbiam Twojego Leona! Jest taki hmm... Zadziorny, a jednocześnie jest w nim coś co chwyta za serce! Normalnie... ♥ Violetta chyba nie polubi go z początku, co? To dobrze;p Już się nie mogę doczekać, aż sytuacja się rozwinie.

    Federico... Ileż to jest tych nieszczęśliwie zakochanych przyjaciół, którzy ukrywając swoje cierpienie, pozwalają się wypłakać na ramieniu. No żal mi się go zrobiło, ale w głębi serca nie chciałabym, żeby był z Violettą. Jednak jest to Twoje opowiadanie, więc przyjmę z pokorą każdy Twój pomysł;)

    Co do dialogów, to one też coś wnoszą:) Też czasami mnie poniesie z ich ilością, ale dopiero się uczymy, c'nie?;) Poza tym w ogóle nie odczułam, że jest ich za dużo.

    Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie równie pasjonujący! Czekam na niego z niecierpliwością. Mogę śmiało powiedzieć, że masz we mnie stałą czytelniczkę!

    Ściskam mocno;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam wstęp i pomyślałam - to będzie kolejne opowiadanie o "Violetcie", obok którego przejdę obojętníe. Bo niewiele jest blogów, które zakotwiczają síę w mojej pamięci na dłużej. Późníej przeczytałam prolog i już wiedziałam, że to będzie coś zupełnie co innego.
    Uwielbiam opowiadanía, w których Leon i Violetta zaczynają swoją znajomość od zera. Zawsze jestem straszníe ciekawa tego, jak rozwiną się ích relacje.
    No i do tego ten Twój Leon... Kocham zagubionych buntowników <3 Dziewczyno, ty wiesz co zrobić, by zaciekawić czytelnika.
    Jestem też strasznie ciekawa jak potoczy się dalej sprawa z Federico i jego miłością do przyjaciółki.
    No, więc pisz dalej, bo Maddy Parks czeka z niecierpliwością :D
    Twoja od dzisiaj wierna czytelniczka,
    M. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. O, nie powiem jestem mile zaskoczona. Nie ukrywam, że coraz bardziej sceptycznie podchodzę do nowych opowiadań na temat Violetty, bo powstają takie same i wszystkie są na jedną kupę. Masz u mnie plus za oryginalność,bo ja ją bardzo lubię.
    Twoi bohaterowie, różnią się od tych w serialu i to mi się podoba. Zgodzę się również z moją Maddy, że plusem jest to, że Violetta i Leon zaczynają swoją znajomość od zera, Nie ma tego niezdecydowania Violetty, które jest takie wkurzające.
    Leon, który zakłada maskę i po części udaje kogoś kim nie jest, a to tylko taka gra pozorów. Leon potrzebuje kogoś, kto odkryje jego prawdziwą duszę, jego prawdziwe ''JA''
    i Violetta, która też po części jest zagubiona.

    Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejny.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Chat~!~

Lydia - Land of Grafic