czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział 017

                                                                          .
Leon zajął miejsce obok Violetty. Miał szczęście, że w ogóle miał gdzie usiąść, w końcu jako ostatni wpadł do sali teatralnej. Nie moja wina, że Gregorio to palant – mruknął pod nosem, kątem oka zauważając, że pani Darbos wysyła mu karcące spojrzenie. Nie obchodziło go to za bardzo. Był tutaj tylko i wyłącznie dla Violetty. Przecież nie mogłem odmówić, inaczej ten idiota ukarałby Violę – chłopak nawet nie wpadł na to, że ta cała sprawa była czystą manipulacją ze strony dyrektora. Leon zwykle najpierw robił, a dopiero potem myślał. Taki był jego urok.
- No dobrze – Clarissa Darbos widząc, że wreszcie uwaga wszystkich uczniów spoczywa na niej, zaczęła swoją przemowę – Dzisiaj posłuchamy Waszych wykonań. To jest w końcu musical, prawda? Jednak zanim do tego przejdziemy, chciałabym przedstawić Wam dwie osoby – ręką wskazała na kurtynę, zza której po chwili oczekiwania wyłoniły się dwie postaci. Obie dobrze znane Leonowi. W końcu byli nauczycielami w tej szkole – Angie i Pablo – po pomieszczeniu rozległy się ciche oklaski.Wysoka blondynka stanęła z boku, wyraźnie unikając wzroku mężczyzny jej towarzyszącego – Oni wraz ze mną będą sprawować nadzór nad tym przedstawieniem. Teraz przejdźmy do rzeczy – Leon już wcale nie słuchał nauczycielki. Patrzył się na Violettę i tylko temu zajęciu chciał poświęcić całą swoją uwagę. Dokładnie analizował każdy szczegół twarzy dziewczyny. Wszystko w niej było piękne, przynajmniej według Verdasa. Kasztanowe włosy , które delikatnie oplatały jej rumianą twarzyczkę.  Przepiękne czekoladowe oczy pełne błysku. Nie mógł, nie chciał i nie potrafił przestać o niej myśleć. Ona po prostu nim zawładnęła. Wydawało to się śmieszne. W końcu nie znał jej wcale tak długo, a jednak zostawiła na jego sercu piętno, czego nie osiągnęła żadna inna dziewczyna.
- Ej! Verdas? Od kilku minut do Ciebie mówię! – głos zdenerwowanej Clarissy doprowadził go do porządku. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Wszyscy wlepiali swój wzrok tylko i wyłącznie w niego. Osunął się lekko na siedzeniu i uśmiechnął delikatnie, próbując odwrócić uwagę od swojego rozkojarzenia.
- Ymm… przepraszam – wydukał nerwowo drapiąc się po brunatnej czuprynie. Szczerze mówiąc, nie miał żadnego pojęcia na jaki temat pani Darbos wypowiadała się przez ostatnie kilka minut. Czuł się strasznie niezręcznie, a jednocześnie nie chciał wyjść na głupka. No bo co miałby powiedzieć, gdyby zapytano go o powód jego nieuwagi? Myślałem o Violettcie. Pewnie wszyscy by mieli z niego niezłą bekę. W dodatku znowu wyszedłby na jakiegoś głupka, który obsesyjnie myśli o pannie Castillo.
- No dobrze – pani Darbos wzniosła oczy ku niebu, jakby ubolewając nad brakiem szacunku do sztuki teatralnej owego młodego człowieka – W takim razie wskakuj na scenę – mruknęła zanurzając nos w stosie papierów, które najwyraźniej musiały być bardzo ciekawe.
- Co proszę? – chłopak zmarszczył czoło. W końcu nie miał pojęcia dlaczego miałby wchodzić na scenę. Westchnął głęboko. Teraz pewnie zostanie kompletnie wyśmiany.
- Co co? Nie wyrażam się jasno? Masz wejść na scenę i zaśpiewać. W końcu to musical – prychnęła poprawiając idealnie ułożony kok. Mimo całej sympatii jaką darzyła młodego Verdasa nie umiała inaczej zareagować na takie zachowanie.
Leon zamarł. Nie spodziewał się tego. Jesteś głupi! Mogłeś pomyśleć o tym wcześniej! – skarcił się w myślach, powoli podnosząc się z krzesła. Wszedł na scenę i poczuł jak drżą mu palce. Sięgnął do kieszeni spodni i wyjął z nich zgniecioną kartkę. Były na niej te słowa, które zapisał po jednej z nieprzespanych nocy. Melodię znał na pamięć. Przymknął oczy i odłożył zwitek papieru na bok. Kątem oka zauważył gitarę akustyczną stojącą nieopodal Pabla. Wysłał mężczyźnie znaczące spojrzenie, a ten pośpiesznie podał mu instrument uśmiechając się przy tym serdecznie. Chłopak ułożył swoje palce na strunach i wziął głęboki wdech.
Cuando me voy, me quieres seguir
Cuando yo estoy, tu te quieres ir
Dame el motivo de tu temor
Dame tu amor

Pues como tu y yo
Solo dame una razon…
Lo que te doy ya no tiene fin
Dime quien sos y me quedo aqui
Dame el motivo de tu temor
Dame tu amor…
Przestał. Nie skończył tej piosenki, nawet dużo o niej nie myślał. Pamiętał tylko takty, a słowa po prostu same wychodziły z jego ust. Nie trudno się domyśleć, jakie były miny wszystkich tam zgromadzonych. Nikt nie oczekiwał czegoś takiego. Leon już chciał schodzić, ale zatrzymało go silne ramię Pabla, który najwyraźniej zauważył znaczący uśmiech Clarissy Darbos, która już wpadła na pewien pomysł.
- Bardzo dobrze.Brava! – klasnęła w dłonie – Castillo na scenę. Chce Was usłyszeć razem – głos nauczycielki był naprawdę stanowczy. Dziewczyna bała się występu przed publicznością,ale chyba większy strach ogarniał ją na myśl, co mogłaby z nią zrobić pani Darbos. Podbiegła na scenę i kurczowo uchwyciła się ramienia chłopaka- Pablo Ty zagrasz na pianinie – skinęła na mężczyznę, który niczym błyskawica znalazł się przy instrumencie. Najwyraźniej nauczycielka wzbudzała strach nie tylko w młodzieży – Zaśpiewacie ‘’Lay all your love on me”. Znacie, prawda? – Kobieta uniosła brew, udając, iż czeka na odpowiedź. Przecież każdy znał ten kawałek. Młodzi nawet nie zdążyli kiwnąć głowami, gdy rozbrzmiały pierwsze nuty piosenki. Violetta przygryzła wargę. Bała się tego występu. Tak nagle miała po prostu wstać i zaśpiewać? Najwyraźniej tak. Nastąpiła lekka pauza, oznaczająca wejście Leona, który miał śpiewać pierwszy. W innej sytuacji nie wydobyłby z siebie ani jednego słowa, ale tutaj chodziło o Violettę. Tylko ona się dla niego liczyła.
I wasn’t jeleaus before we met
Now every man that I see is a potential threat
And I’m possesive it isn’t nice
You heard me saying, that smoking was my only vice
But now it isn’t true
Now everything is new
And all I’ve learnt has overturned
I beg of you…
Zadziwiające było to jak ta piosenka oddawała uczucia chłopaka. Śpiewając naprawdę w to wierzył, słowa były ważne, nawet nie wiedział jak bardzo. Przez ten cały czas trzymał dłoń dziewczyny, patrząc jej głęboko w oczy. Po tej zwrotce był gotów złączyć ich usta w pocałunku, ale przecież nie mógł. Ona tego nie chce.
It was like shooting a sitting duck
A little small talk, a smile and baby I was stuck
Violetta była zdziwiona tym, jak łatwo jej to przyszło. Gula ślęcząca w jej gardle już dawno zniknęła. Z pewnością pomogło jej w tym pokrzepiające spojrzenia Leona i dotyk jego ciepłej dłoni. Miała ochotę utonąć w jego pięknych oczach
I still don’t know what you’ve done to me
A grown up woman should never fall so easily
I feel a kind of fear, when I don’t have you near
Unsatisfied, I skip my pride
I beg you dear
Kontynuowała. Teraz już nic nie mogło jej zatrzymać. Czuła tą wspaniałą energię, która wypełniała jej ciało od środka. To było niesamowite.
Don’t go wasting your emotion
Lay all your love on me
Don’t go sharing your devotion
Lay all your love on me
Ich głosy świetnie ze sobą współgrały . Nie potrzebowali nikogo innego. Byli tylko oni i piękna melodia wypełniająca ich serca. Żadne z nich nigdy nie czuło czegoś podobnego. Przysunęli się do siebie, jakby naprawdę potrzebowali wzajemnej bliskości.Nawet nie spostrzegli, kiedy muzyka ucichła. Po prostu trwali tak, stojąc blisko siebie. Uśmiechali się szeroko, dla nich nie istniał zewnętrzny świat. Byli tylko oni.
- No dobrze. Złaźcie już ze sceny. Nie tylko Was muszę dzisiaj wysłuchać. – pani Darbos starała się nie ukazywać swojego wzruszenia. Cóż mogła poradzić. Ta dwójka przypominała jej o wspaniałych czasach młodości. Czasach kiedy nie bało się kochać. To była rzecz oczywista, nie wymuszona.
Violetta i Leon zajęli swoje miejsca, nie mówiąc ani słowa. Wystarczyła im obecność tej drugiej osoby. Wystarczyły delikatne uśmiechy i nieśmiałe spojrzenia. To było tyle. Szkoda tylko, że żadne z nich nie odważyło się otwarcie wyznać swoich uczuć.
                                                                            -,-
Angeles resztkami sił przytrzymywała sznurek od kurtyny. Nie mogła w to uwierzyć. Jej siostrzenica, córka Marii była tak blisko, a zarazem tak daleko. Angie nie wiedziała co zrobić. W końcu nie mogła do niej podejść i tak po prostu powiedzieć, kim jest. Nie uwierzyłaby mi – szepnęła obserwując brunetkę. Miała taki sam piękny uśmiech i te same iskierki w oczach. Kobieta ledwo powstrzymywała się od płaczu. Była bezsilna. Wszystko się waliło. Pablo zapomniał o niej, wspomnienia związane z Marią powróciły na nowo w związku z przyjazdem Violetty, której Angie nawet nie mogła przytulić.
Westchnęła ciężko i zwróciła swój wzrok ku mężczyźnie, do którego należy jej serce. Umiała opisać każdy, najmniejszy detal jego twarzy, nawet na nią nie patrząc. Obudzona w środku nocy, potrafiłaby wymienić jego ulubione książki, filmy i utwory muzyczne. Ciekawe czy cały czas ma tę płytę Erica Claptona, którą wręczyłam mu na dwudzieste-piąte urodziny. Uśmiechnęła się mimowolnie. Cierpiała, ale cały czas nie potrafiła powstrzymać tych małych gestów. Chciała na niego patrzeć, budzić się u jego boku. Niestety coś co kiedyś było w zasięgu jej ręki zniknęło. Od tak. Po prostu w pewnym momencie była dziewczyną Pabla, a w drugiej praktycznie obcą osobą. Jeżeli to jest życie, to ja dziękuje – blondynka usiadła na małym taborecie i przyjęła poważną minę, tak by pani Darbos nie zauważyła, że przez ostatnie kilkanaście minut Angie wcale jej nie słuchała.
                                                                    -,-
Maxi pragnął wykorzystać krótką przerwę, zarządzoną przez panią Darbos, której najwyraźniej zaschło w gardle, aby porozmawiać z Natalią. Czuł, że musi powiedzieć tej brunetce coś ważnego. Chociaż tak naprawdę, nie wiedział co takiego. Przedarł się przez Leona i Violettę, którzy najwyraźniej byli zbyt zajęci patrzeniem na siebie, by zauważyć, że zagradzają drogę Maxiemu. Ten pokręcił głową z dezaprobatą. Cały czas nie mógł przyzwyczaić się do ‘nowego ‘ Leona. Szatyn ostatnio powiedział mu nawet ‘ cześć’, a kiedyś nawet nie raczył obdarzyć go spojrzeniem. Wreszcie udało mu się podejść do Naty, która właśnie rysowała coś w małym zeszyciku.
- Em… Możemy porozmawiać? – zapytał siadając obok przyjaciółki. Ta zastygła w bezruchu. Delikatnie uniosła głowę, pozwalając by niesforne loczki opadły na jej spracowane czoło. Kiwnęła głową, ale w jej ruchach widać było niepewność. Zamknęła zeszyt i dalej unikając kontaktu wzrokowego, wreszcie otworzyła usta.
- Słucham. Co masz mi do powiedzenia? – szepnęła wpatrując się w jakiś odległy punkt. Chłopak wyczuł, że z jakiegoś powodu musi być smutna. Szkoda tylko, że nie wiedział, że to właśnie on sam jest powodem jej trosk. Wziął głęboki wdech i zacisnął już lekko sine dłonie.
- No… właściwie to nie wiem jak zacząć… -mruknął, w obawie, że za chwilę znów wszystko zniszczy. Musiał jej powiedzieć o swoich uczuciach, mimo, iż miejsce ich wyznania było nieco niestosowne – Ja.. ja –zaczął się jąkać – chyba czuję do Ciebie coś silniejszego niż przyjaźń – wyszeptał z niesamowitą prędkością. W końcu nikt inny nie mógł tego usłyszeć. W szczególności Camilla.
Natalia zbladła. Nie mogła uwierzyć, w to co właśnie usłyszała. Przyjemne ciepło przeszło przez całe ciało. Nie możesz – denerwujący głosik w jej głowie przywołał ją do porządku. Otrząsnęła się. Wstała z krzesła i na kilka sekund zwróciła swój wzrok ku brunetowi.
- Ja nie – te słowa ledwo przeszły przez jej zachrypnięte gardło. Nie czekając na reakcję chłopaka, odwróciła się na pięcie i opuściła salę teatralną. Kiedy znalazła się ponownie na krętych, szkolnych korytarzach, wybuchła płaczem. To wszystko było dla niej zbyt trudne. Nie umiała sobie poradzić z tymi wszystkimi uczuciami, które kłębiły się w jej małym serduszku. Wybiegła ze szkoły. Na twarzy poczuła ciepłe kropelki deszczu. Ruszyła przed siebie. Musiała przemyśleć  to i owo. Zdecydować co począć dalej. Czuję coś do niego, ale Cami też. To nie będzie fair wobec niej – mruknęła rzucając małym kamykiem o pień drzewa. Czemu to wszystko musi być takie skomplikowane?
                                                                 -,-

Wieczorem..
Violetta przetarła oczy ze zmęczenia. Dzisiejszy dzień był dla niej strasznie wyczerpujący. Nie dość, że spotkały ją nieprzyjemności ze strony Valentiny i Ezequiela, to jeszcze pani Darbos postanowiła przedłużyć próbę. Najwyraźniej zdenerwowało ją opuszczenia zajęć przez Natalię i Maxiego, który wybiegł kilka minut po dziewczynie. Na pierwszy rzut oka widać było, że pomiędzy tą dwójką jest coś niesamowitego. Violetta życzyła im szczęścia, ale obawiała się o reakcję Camilli, która przecież nie zrobiła nikomu niczego złego.

 Spojrzała na zegarek. Godzina była już dość późna. Całe szczęście, że ojciec ma wieczorny dyżur w firmie – mruknęła przeciągając się delikatnie. Właśnie dochodziła do swojego domu. Niestety musiała trafić do domu sama, gdyż Federico zniknął gdzieś bez śladu.  Sięgnęła do torby po klucze, ale szukając ich napotkała na skórzaną kurtkę. No tak! Zapomniałam jej oddać! Lepiej pójdę teraz. Nie chcę wyjść na zapominalską – westchnęła ciężko, wyciągając z kieszeni kurtki małą wizytówkę. Luigi’s. Poniżej podany był adres. Ścisnęła karteczkę w dłoni i sięgnęła po telefon. Wydedukowała, że chłopak musi mieszkać gdzieś w okolicach knajpki. W końcu nosił wizytówkę w kieszeni.  Jako, że lokal znajdował  praktycznie na drugim końcu miasta, dziewczyna postanowiła zadzwonić po taksówkę. 
*****************************************
Ta-dam! Rozdział siedemnasty przed Wami! Jest próba, pierwsze występy muzyczne. Dla naszej Leonetty specjalnie wybrałam "Lay all your love on me" chociaż wiem, że w oryginale piosenka nie była duetem. Ta wersja jest podobna do tej z musikalu "Mamma Mia!" :) Macie 'wyznanie miłosne' pana Maximiliana Ponte, które nie poszło najlepiej. Nie będę się rozpisywać nad samym rozdziałem, bo mam coś ważniejszego do powiedzenia.
Ostatnio spóźniam się z dodawaniem rozdziałów, komentowaniem. Dlaczego? Już mówię. W tygodniu o 16 do 20 grudnia ( poniedziałek - piątek) mam bardzo ważne egzaminy. Po dwa dziennie z reguły każdy po dwie - trzy godziny. Zależy od przedmiotu. Muszę się przygotować do tych testów, dlatego proszę o wyrozumiałość :)
Pozdrawiam serdecznie i do następnego :*

4 komentarze:

  1. Heej :)
    W końcu dodałaś rozdział :)
    Jest świetny! Leon i Violetta, jak słodkooo <3333 Śpiewali razem, jest pięknie xD
    Maxi w końcu powiedział Naty co do niej czuje, ale Naty jest za słaba... Tak strasznie mi jej szkoda, mam nadzieję, że zrozumie swoje uczucie :)
    Nie chce ranić Cami, to zrozumiałe xD
    Biedna Angie :( Niech podejdzie i powiem Pablo co dnie niego czuje! Niech nie będzie tchórzem!
    Okey, ja rozumiem brak czasu :D Powodzenia na egazminach!
    Czekam na kolejny!

    PS. Mam nadzieję, że wpaniesz do mnie xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć! Prawdopodobnie jestem drugą osobą, która komentuję ten rozdział. Uprzedzam cię jednak, że moja wypowiedź nie będzie długa. Mimo, iż nie poszłam dzisiaj do szkoły, jestem wykończona wczorajszym wyjazdem na mecz Legii. Nawiasem mówiąc, było całkiem ciekawie! Kto by pomyślał, że piłka nożna może być tak fascynująca?

    Moim, jakże skromnym zdaniem, (xD) rozdział wyszedł ci fenomenalnie!
    Ty wiesz, jak ja uwielbiam Naxi, prawda?
    Czemu mnie tak męczysz?
    Lubię Camilę, ale do Caxi chyba nigdy się nie przekonam.

    No cóż, jesteś świetną pisarką!
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojojojooooj! Leon śpiewał z Violettą! ♥ Kocham panią D.! Dobrze wie, co robi! Brawo! Jakoś tak właśnie myślałam, że Naty odrzuci Maxiego, ze względu na Cami... No cóż. Wspaniała z niej przyjaciółka, ale teraz w tym trójkąciku będą trzy osoby nieszczęśliwe. Angie mogła by się wziąć w garść! Niech w końcu coś zrobi z tym Pablo! Niech go na nowo w sobie rozkochuje. Skoro już raz jej się to udało, to dlaczego nie miałoby jej się udać po raz kolejny? No i ciekawa jestem, kiedy Violetta dowie się prawdy o niej?

    Czekam na kolejny rozdział i życzę powodzenia na egzaminach:) Jeśli pójdą Ci tak fenomenalnie jak rozdziały to nie musisz się niczego bać;)

    Ściskam mocno!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam do siebie http://disney-violettaa.blogspot.com
    Trwa nabór na nowego redaktora ♥

    OdpowiedzUsuń

Chat~!~

Lydia - Land of Grafic