Miłość jest to barwa na aksamitnym kwiecie. Patrz i używaj z daleka. Gdy go ściśniesz w palcach, zostanie plama i cały wdzięk przepadnie - Joseph Conrad
.
Jasne promyki słońca wkradały się do ciemnego pokoju.
Angeles naciągnęła kołdrę na głowę i podkuliła kolana pod brodę. To był jeden z
takich dni, podczas których chciała tylko i wyłącznie leżeć w łóżku. W końcu
nie miała po co wstawać. Nie była już narzeczoną Pabla i nic nie wskazywało na
to by ponownie miała nią zostać. Mężczyzna jej życia był zbyt zajęty Adelajdą,
która zapewne już zdążyła go zdradzić. W dodatku dowiedziała się o przyjeździe
do Buenos Aires Violetty, jedynej cząstki pozostałej po Marii. Była bezsilna,
nie mogła się zobaczyć z własną siostrzenicą. Kto w ogóle
był taki głupi i napisał ten denny scenariusz jakim jest moje życie? – sapnęła wycierając zatkany nos zapachową chusteczką. Tylko ja jestem taka głupia by przeziębić się w słonecznym
Buenos Aires – syknęła przykładając dłoń do rozpalonego czoła.
Rozchorowała się akurat w weekend. Najgorsze było to, że musiała wracać do
pracy w poniedziałek, inaczej mogła liczyć na wymówienie ze strony Gregoria.
Będzie musiała stawić czoła Pablowi. Zadziwiało ją to, jak szybko doszedł do
siebie po wypadku. No cóż, może oprócz pamięci. Chciałabym
cofnąć czas – mruknęła mrużąc przemęczone od braku snu oczy – Wtedy zrobiłabym cokolwiek, cokolwiek żeby Pablo dalej był ze
mną – westchnęła ciężko i powróciła do smutnej, szarej
rzeczywistości. Wróciła do życia, które nie miało najmniejszego sensu. Obróciła
się na drugi bok. Do jej uszu dobiegł donośny i jakże denerwujący dźwięk
wiertarki. To znowu jej sąsiad, złota rączka od siedmiu boleści, postanowił
naprawić coś co wcale nie potrzebowało naprawiania. Angeles stęknęła głośno i
przykryła głowę poduszką. Zawsze coś musiało zniszczyć jej dzień.
-,-
Wieczorem…
Federico usiadł na rogu swojego łóżka. Oparł brodę o
kolana i zmarszczył brwi. Od jakiegoś czasu w jego głowie siedziała pewna
blondynka. Sprawiała, że coraz mniej myślał o Violettcie. Znaczy cały czas była
dla niego ważna, ale jakby nie w ten sam sposób. Coś dziwnego działo się z
naszym Włochem od czasu piątkowej próby. Cały czas widział błyszczące oczy
panny Ferro, od których wtedy nie mógł oderwać wzroku. Wtedy zobaczył w niej…
dziewczynę. Wstyd mu się było przyznać, ale wcześniej uważał ją tylko za zwykłą
okularnicę. Kiedy spojrzał w jej piwne oczy coś w nim drgnęło. Nie wiedział co,
wiedział jedynie, że bardzo podobało mu się to ciepłe uczucie, które wypełniało
go od środka. Może powinienem ją lepiej poznać?
– zapytał sam siebie sięgając po szklankę wody. Upił łyk i
odchylił głowę lekko do tyłu. Chyba tak – pomyślał, nie dając rady zapomnieć o tej drobnej istotce. Wzdrygnął się
lekko. To wszystko było dla niego strasznie dziwne, niezrozumiałe. Od
niepamiętnych czasów dla niego istniała tylko i wyłącznie Violetta. Czy to dało
się zmienić w zaledwie jeden dzień? Nawet, można powiedzieć, chwilę?
-,-
Wieczorem…
Violetta stała przed dużą szafą w swoim pokoju. Na
podłodze leżało kilka sukienek, które nie przypadły do gustu dziewczynie.
Przechyliła głowę i westchnęła ciężko. Miała właśnie wybrać odpowiednią suknie
na dzisiejszą kolacje. Normalnie nie zwykła się tak stroić, ale tego dnia dom Castillo mieli odwiedzić ważni goście.
Violetta wiedziała, że będzie ją czekać wieczór pełen nudnych biznesowych
rozmów i starych jak świat anegdot. W dodatku Federico zdołał się wymigać z
uczestniczenia w tym ‘ekscytującym’ wydarzeniu. Uznał, że źle się czuje i że
cały dzień spędzi w łóżku. No i tata jak zwykle mu
uwierzył – brunetka delikatnie zacisnęła piąstki – Dopadnę go jeszcze za to –
szepnęła śmiejąc się lekko. Cofnęła się
o krok, jakby chcąc lepiej przyjrzeć się garderobie. Zmrużyła oczy i wzrokiem przejechała po
zgromadzonych sukniach. Dobra! Mam już dość!
Biorę pierwszą lepszą – mruknęła i wyciągnęła dłoń po
pierwszy wieszak z brzegu. Sukienka,
która znajdowała się na nim rzeczywiście była piękna. Jednak czasem dobrze zdać się na szczęście – westchnęła delikatnie jeżdżąc palcami po aksamitnym materiale. Była
pewna, że wcześniej nie widziała tej części garderoby w szafie. Daj sobie spokój Violka. Jesteś nierozgarnięta i tyle – sarknęła odgarniając kasztanowe kosmyki włosów, które niesfornie opadały
na jej czoło. Spojrzała na zegarek i zaklęła cichutko. Zostało jej półgodziny.
Jako córka biznesmena, powinna przywyknąć do tego rodzaju eleganckich kolacji,
ale ona po prostu nie umiała. Wiedziała, że tam nie pasuje. Nie lubiła tej sztywnej
atmosfery. Czasem chciała oddać wszystko, by móc po prostu udać się na łąkę pełną kwiatów i
zatańczyć w rzęsistym deszczu. Violetta jednak była dobrą córką. Wiedziała, że
ten wieczór jest dla jej ojca wyjątkowo ważny. Ostatnią rzeczą jaką chciała zrobić,
to go zawieść. Owszem, German Castillo nie zawsze podzielał zdanie swojej
Violi, ale dziewczyna w głębi ducha go rozumiała. Była jego jedyną córką i
właściwie jedyną kobietą w jego życiu. Ojciec stracił swoją matkę, potem
siostrę, a na sam koniec ukochaną żonę. Violetta nie miała wielu wspomnień
wspomnianych z matką. Pamiętała jedynie jej kojący głos. Tylko tyle. Musiało
jej to wystarczyć. Jednak jej ciekawość zwyciężała. Chciała się dowiedzieć
czegoś o swojej własnej rodzicielce, ale wszyscy w tym domu trzymali buzię na
kłódkę. Dziewczyna wiedziała, że musi wziąć sprawy w swoje ręce.
-,-
Leon leżał na swoim łóżku, bezmyślnie wlepiając oczy w
sufit. Co jakiś czas podrzucał małą kauczukową piłeczkę. Nudził się, to było
pewne. Chociaż tak naprawdę cały czas myślał o jednej, drobnej brunetce. Tylko,
że myślenie mu nie wystarczyło. On pragnął ją zobaczyć. Chciał znów ujrzeć jej
piękny uśmiech i usłyszeć jej perlisty śmiech. Na samo wspomnienie o niej, na
jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech. To była jedna z tych chwil, gdy siebie nie
kontrolował. Rozsądny Leon oddalił się gdzieś, pozostawiając wodze swojej
drugiej, nieco bardziej spontanicznej połowie. Nie potrafił się opanować.
Wszystko w nim buzowało. Teraz kiedy nie mógł jej zobaczyć, ani dotknąć czuł
straszną frustracje. Emocje kłębiły się w nim, starając się uciec na zewnątrz.
Nie kontrolował tego. Można powiedzieć, że po prostu nie mógł o niej nie
myśleć. Rzucił piłeczką ponownie, ale tym razem z taką siłą, iż prawie zbił
żyrandol. Podniósł się do pozycji siedzącej i oparł czoło o zaciśniętą pięść. Co się ze mną dzieje? –
jęknął wyglądając przez lekko uchylone okno. Mógł przysiąść, że w gwiazdach
świecących na niebie ujrzał twarz Violetty. Potrząsnął głową i przykrył ją
poduszką. Wziął głęboki wdech, starając się uspokoić. Nic to nie dało. Serce
nadal biło mu jak oszalałe, a on po prostu nie umiał tego zatrzymać. Nie umiał,
a może nie chciał? Muszę ją zobaczyć – mruknął wstając z łóżka. Nie obchodziła go godzina, ani nadopiekuńczy
ojciec Violetty. Jeżeli jej nie zobaczę, to
zwariuje – szepnął naciskając klamkę i tym samym wydostając się ze swojego pokoju.
Zatrzymał się w połowie drogi przez korytarz. Nie mogę
tak wpaść z pustymi rękoma – zmarszczył brwi ,
zastanawiając się co mógłby ze sobą zabrać. Jego wzrok przykuła mała babeczka
czekoladowa leżąca na talerzyku na małym taborecie. Chyba
wystarczy –stwierdził pakując ciastko do kieszeni kurtki.
-,-
- I wtedy kelner przychodzi i
mówi ‘Przepraszam, ale nie mamy zupy dyniowej!’ - całe towarzystwo, łącznie z ojcem Violetty
wybuchło gromkim śmiechem. Jedynie ona siedziała z kamienną twarzą , grzebiąc
widelcem w nietkniętym łososiu z warzywami. Chyba nigdy w życiu nie była równie
znudzona jak właśnie w tym momencie. W
okół niej byli sami dorośli, którzy byli zajęci opowiadaniem nudnych anegdot i
mało śmiesznych dowcipów. Na szczęście Violettcie udało się uniknąć uczestniczenia
w owych konwersacjach. Goście byli po prostu zbyt zajęci swoimi sprawami, by
zwrócić uwagę na córkę gospodarza. Dla niej to było nawet lepsze rozwiązanie.
Ona nie miała najmniejszej ochoty rozmawiać o biznesie, o którym nie miała
bladego pojęcia. Usłyszała cichy szmer dochodzący z kuchni. Uznała, że
cokolwiek tam się dzieje, będzie i tak ciekawsze od siedzenia przy stole i
grzebania w jedzeniu. Wstała, a jej zniknięcie nie poruszyło żadnej ze
zgromadzonych osób. Wchodząc do ciepłego pomieszczenia, w którym roznosił się
zapach przeróżnych wykwintnych potraw, rozejrzała się.W pewnym momencie
spojrzała w stronę drzwi kuchennych, które prowadziły do ogrodu. Za nimi
ujrzała dobrze znanego sobie szatyna. Zaśmiała się pod nosem i pociągnęła za
klamkę, tym samym znajdując się na zewnątrz.
- Pięknie wyglądasz – chłopak uśmiechnął się delikatnie po cichu zachwycając się urodą
dziewczyny – Jeżeli przeszkadzam, to… - zaczął, ale nie dane mu było skończyć. Brunetka przystawiła dłoń do jego
ust i pokręciła przecząco głową.
- Wręcz przeciwnie. Przyszedłeś w
idealnym momencie – uśmiechnęła się na samą myśl
możliwości ucieczki od nudnego niczym flaki z olejem towarzystwa
stolikowego. W jej oczach pojawiły się
małe iskierki – Chodź za mną – szepnęła chwytając dłoń chłopaka, który nawet nie miał szansy
zaprotestować. Pociągnęła go w głąb ogrodu. Doskonale wiedziała, gdzie chce się
teraz znaleźć. Po chwili zaprowadziła przyjaciela pod wierzbę, o rozłożystych
gałęziach. Zostawiła zaskoczonego chłopaka w tyle i kucnęła pod pniem drzewa.
Palcami dotknęła trawy, chcąc sprawdzić czy nie jest mokra. Otrzymując
przeczącą odpowiedź, uśmiechnęła się szeroko i położyła na ziemi – No dalej, połóż się obok mnie –
zaśmiała się serdecznie i zachęciła chłopaka do dołączenia do niej. Ten zawahał
się chwilę, ale w ostateczności postanowił położyć się obok Violetty.
- To dla Ciebie – powiedział cicho, wyjmując z kieszeni czekoladową babeczkę. Dziewczyna
zachichotała i wyjęła ciastko z dłoni chłopaka. Była z lekka zaskoczona
zachowaniem Leona.
- Wiesz, że nie musisz przynosić
mi prezentów, za każdym razem, gdy tu przychodzisz? –
zapytała bawiąc się kosmykiem idealnie
uczesanych, kasztanowych włosów. Verdas spojrzał w jej oczy i pokiwał
głową. Dziewczyna przewróciła oczami i
cmoknęła policzek chłopaka. Tym razem na jego twarz wkradły się jedynie lekkie
rumieńce. Violetta przypomniała sobie o ciastku i przełamała je, dzieląc tym
samym na dwie różne połowy – Proszę – powiedziała podając przyjacielowi część przysmaku. Ten uśmiechnął się
pod nosem i przyjął ‘prezent’ – Kiedy byłam mała,
bardzo lubiłam po prostu położyć się na trawie i patrzeć na gwiazdy – westchnęła głęboko, przypominając sobie błogie czasy dzieciństwa. Otarła
dłońmi swoje zziębnięte ramiona, w celu ogrzania się. Chłopak zauważył to i bez
wahania zdjął z siebie skórzaną kurtkę. Okrył nią brunetkę, która w podzięce
uśmiechnęła się prezentując szereg śnieżnobiałych ząbków. Wtuliła się w Leona,
pozwalając by ten objął ją swoimi silnymi ramionami. Nie musieli się do siebie
odzywać, im wystarczyła tylko obecność tej drugiej osoby.
Leon czuł się jakby był w siódmym niebie. W ramionach
trzymał Violettę Castillo i gdyby mógł już nigdy by jej nie wypuścił. Chciał by
była tylko jego. Pragnął być jedynym, który będzie oglądał jej piękną twarz,
jedynym, który będzie mógł słuchać jej anielskiego śpiewu. Nie chciał się z
nikim dzielić. Obróciła mój świat do góry nogami
– uśmiechnął się delikatnie.
Wydawało się jakby rozsądny Leon zniknął już na zawsze.
W tym momencie ich spojrzenia się spotkały. Patrzyli
sobie w oczy, jakby chcieli zajrzeć tej drugiej osobie w głąb duszy. Otaczający
ich świat już nie istniał. Byli tylko oni. Tkwili tak przez dłuższą chwilę, ale
w pewnym momencie nastąpił przełom. Oboje jakby myśląc o tym samym, zbliżyli
się do siebie jeszcze bardziej. Teraz wystarczyło jedynie jedno małe drgnięcie
i ich usta złączyłyby się w pocałunku. Brakowało tak mało. Oboje przymknęli
oczy, chcąc już za moment zaznać cudownej rozkoszy. Niestety, tego wieczoru,
nie było im to dane.
- Violetta! – na dźwięk swojego imienia dziewczyna podskoczyła jak oparzona.
Zapomniała o fakcie,iż w końcu jej ojciec zauważy jej zniknięcie. Nerwowo
rozejrzała się po ogrodzie, mając nadzieje, iż jej rodzic nie postanowi szukać
jej właśnie w tym miejscu. Rzuciła przepraszające spojrzenia chłopakowi, który
nadal znajdował się w swego rodzaju transie. Pobiegła w stronę domu, modląc
się, by ojciec uwierzył w jej kiepską wymówkę, której nawet jeszcze nie zdążyła
wymyślić. Mimo strachu, szeroki uśmiech,
nie wiedząc czemu, nie schodził jej z twarzy.
-,-
Leon niechętnie wstał i otrzepał spodnie, na których
zaczepiły się drobinki trawy. Oparł się o pień , wzrokiem śledząc odbiegającą
dziewczynę. Tak blisko – szepnął zaciskając pięści. Zadziwiające było to jak szybko dotarło do
niego to co się przed chwilą wydarzyło. Prawie pocałował Violettę Castillo. No
właśnie, prawie. Teraz był jeszcze bardziej sfrustrowany niż wcześniej. Był tak
blisko od pocałowania jej
pełnych,malinowych ust. Teraz tylko o tym potrafił myśleć. Ona pewnie nie chce mnie pocałować –
mruknął kopiąc mały kamyczek. Włożył ręce do kieszeni dżinsów i powolnym
krokiem skierował się w stronę bramy wyjściowej. Może mieć
każdego. Jest piękna, pociągająca, inteligentna i w dodatku śpiewa jak anioł.
Ja jestem… no właśnie nawet nie potrafię siebie określić. Wybierze sobie kogoś
innego, lepszego, a ja zostanę sam do końca życia –
właściwie po raz pierwszy nie zaprzeczał, że poczuł coś do tej niesamowitej
dziewczyny. Wiedział, że nie chce jej stracić, ale jednocześnie obawiał się
odrzucenia, które jego zdaniem było nieuniknione.
-,-
Violetta wbiegła do kuchni, zapominając o tym , że
cały czas ma na sobie kurtkę Leona. Przekraczając próg pomieszczenia zderzyła
się ze swoim ojcem, który był co najmniej zdziwiony. Zmarszczył brwi i uważnie
przyjrzał się córce. Ta widząc jego wzrok na skórzanej kurtce, zaklęła cicho.
Musiała szybko wymyślić jakąś wymówkę.
- To kurtka Federico, założyłam
ją, by nie zmarznąć. Chciałam wyjść na świeże powietrze – odparła po chwili namysłu, starając się brzmieć wiarygodnie. Ojciec
dziewczyny westchnął głęboko i ręką wskazał jej jadalnie, tym samym prosząc
córkę by się tam udała. Violetta kiwnęła głową i pobiegła w stronę wskazanego
pokoju. Cały czas czuła w sobie takie dziwne, przyjemne ciepło. Nie potrafiła
się pozbyć tego uczucia. W pewnym momencie stanęła jak wryta. Dopiero po chwili
dotarło do niej, to co się wydarzyło kilka minut temu. Ja..prawie pocałowałam Leona –
szepnęła uderzając się dłonią o czoło – Musi mnie
uważać za idiotkę. Okej Viola. Tylko spokojnie… On z pewnością zapomni o tym.
Właśnie, on zapomni i ty też – opadła na jedno z krzeseł i
jęknęła cicho. Czuła się dziwnie i nie podobało jej się to ani trochę. W
dodatku uśmiechała się cały czas, wyglądając przy tym jak osoba o nie małych
problemach psychicznych. Sięgnęła po szklankę wody i upiła kilka łyków, chcąc
zaspokoić swoje pragnienie. Prawdą było jednak, iż pragnęła czegoś trochę
innego.
************************************
Tu tu tu ru tu tu tu! Tak udaję, że gram na trąbce. Uprzedzam pytanie, nie potrafię. Macie tutaj piętnastkę, na którą trochę czekaliście , bo nie chciało mi się niczego pisać. No, ale teraz macie.
Co ważniejsze, dziś jest 14 listopada ( chyba, że źle patrzę na kalendarz) , czyli miesięcznica bloga! Właśnie 14 października opublikowałam prolog! Co prawda, pierwszy post opublikowałam 13, ale co mi tam :) Chyba prolog ważniejszy dla bloga, co nie? ;) Naprawdę, szkoda, że niczego specjalnego nie przygotowałam. W dodatku dodałam rozdział z niedoszłym ( już kolejnym!) pocałunkiem Leonetty. Oj, źle ze mną.
Jako nagrodę pocieszenia, macie tańczące koty ;)
Pozdrawiam serdecznie i do następnego :*
Kochana.
OdpowiedzUsuńNa początku, gratuluje Ci miesięcznicy bloga. Życzę Ci z tego okazji dużo, dużo weny, aby Cię nigdy nie opuszczała, oraz życzę Ci, aby każdy Twój rozdział, był tak wspaniały jak poprzednie.
A teraz mogę przejść do skomentowania rozdziału.
Angie. W drugim sezonie uwielbiam jej postać o wiele bardziej. Ale nie o tym. Masz u mnie plus za Pablangie, które wprost uwielbiam. Wiem, że teraz nie są razem, ale tutaj łączy ich miłość i prawdziwe uczucie. Szkoda tylko, że Pablo na chwilę obecną o tym nie pamięta, że zapomniał o tym, że jego kobietą życia jest Angie, a nie jakaś Adelajda. Kurcze, nie wiem, co by się musiało stać, aby Pablo odzyskał pamięć. Jedno wiem na pewno. Angie nie może się poddawać i musi walczyc o swojego ukochanego. Bo o prawdziwą miłość warto jest walczyć. Tak samo jest w przypadku jej relacji z Violettą. Angie musi zrobić wszystko, aby nawiązać jakiś kontakt z Violą. Mieć gdzieś tego gbura Germana i walczyć o relacje ze swoją siostrzenicą.
Widzę, że do tej włoskiej główki, coś powoli zaczyna docierać. Fedrico coś sobie zaczyna uświadamiać. Nawet nie wiesz, jak bardzo się z tego powodu cieszę. Powoli Violetta zaczyna wychodzić z jego serca, a wkrada się do niego urocza blondynka, która jest w nim zakochana po uszy. Mam nadzieję, że z dnia na dzień Federico coraz bardziej będzie zakochiwał się w Lu, a Violetta pozostanie dla niego bardzo dobrą przyjaciółką, albo będzie dla niego jak młodsza siostra i na takiej zasadzie będzie ją kochał. Nic więcej.
I na koniec nasza urocza Leonetta.
Jak mi się zaczyna marzyć, aby Leon w serialu tak postradał zmysły jak Twój. Chociaż już nie ma w serialu, co na to liczyć. Bo możemy się domyślać jak będzie wyglądała Leonetta w 3 sezonie. Miłość, miłość, miłość. A u Ciebie? U ciebie nadal wszystko jest wielką niewiadomą. Może nie do końca. Bo juz kilka kwestii nam się rozjaśniło. Ale pozostaje nutka tajemniczości, a ja ją uwielbiam w opowiadaniach. Lubię, gdy do końca nie wiem, czego mogę się spodziewać. Kurde, znowu gadam bez sensu.
Gdy czytam o Leonie, na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech. To było takie urocze, kiedy nie chciał iść do swojej Księżniczki z pustymi rękoma i wziął babeczkę, to było naprawdę urocze. Leon wpadł po uszy i nic nie wskazuje na to, że by to się miało zmienić. Ah, ta miłość. Ale nie ukrywam, że ja wprost uwielbiam czytać o takim Leonie. Na wielu opowiadaniach Leon jest taki sam, że tak powiem nijaki. Jest niewiele blogów, gdzie Leon jest naprawdę, fajną, ciekawą postacią i tak jest w przypadku Twojego bloga. Twojego Leona nie da się nie lubić (Jak moja Diana, Ci skomentuje, to myślę, że ona bardziej wypowie się o plusach Leona, ona się lepiej zna - Diana, kochanie jak to czytasz, to wiesz, gdzie mnie szukać jakby co) Ale dobra ja znowu gadam bez sensu.
Leon był wybawicielem dla Violetty. Wiedział kiedy przyjść. Uwielbiam momenty, kiedy dwójka czujących coś do siebie ludzi ( w przypadku Leona to miłość, a Violkę jeszcze trudno sprecyzować) siedzi sobie i podziwiam gwiazdy. A jak się czyta o tej dwójce, to jest to jeszcze bardziej urocze. I jeszcze Leon dał jej swoją kurtkę, urocze!
Widać też, że Violka coraz lepiej czuje się w towarzystwie Leona, jest coraz pewniejsza i coraz bardziej się przed nim otwiera.
A co Leon może zaoferować Violi? Wiele. Przede wszystkim swoją miłość. A to jest najcenniejsze.
Oj Violka się bardzo myli. Leon nie zapomni o pocałunku, to jest pewne. I to dla niego wiele znaczyło. Ja czułam, że nie dojdzie do pocałunku, wprost wiedziałam, że tak będzie i jak widać miałam rację. Szkoda, bo było tak blisko, ale czuję, że będą mieli, ku temu jeszcze niejedną okazję. Niech Leon się odważy i zaprosi swoją wymarzoną dziewczynę na randkę. Jeszcze raz, ale teraz niech zaprosi ją porządnie. Niech spróbuje. Skąd może wiedzieć, czy Viola go chce, czy nie? Niech zaryzykuje. Kto nie ryzykuje tan traci.
To chyba na tyle. Wybaczysz mi mój dość nielogiczny komentarz?
Pozdrawiam, Ag :*
Dziewczyno!
OdpowiedzUsuńWe wstępie chciałabym tylko napomknąć, iż mój komentarz nie da rady przebić wypowiedzi mojej poprzedniczki. Bardzo cię za to przepraszam, ale ja po prostu nie potrafię pisać długich, sensownych komentarzy. Najwyraźniej nie było mi to dane. A szkoda, bo mam wiele rzeczy do przekazania, ale nie wiem, jak mam się za to zabrać. Dobra - rozpisywać się nie na temat potrafię, ale gorzej będzie z wystukaniem jakiejś opinii o twoim rozdziale...
Musisz wiedzieć, że bardzo mi się spodobał ten rozdział.
Dziwię się, że twoje publikacje zawsze zawierają bardzo dużo tekstu. Ja nie potrafię napisać długiego rozdziału. Tak, mam poważne problemy. :D
Jesteś naprawdę bezbłędną pisarką! <3
Pozdrawiam! :)
Rozdział jak zawsze świetny : )
OdpowiedzUsuńZapraszam na swojego bloga violetta-opowiadanie-natalii.blogspot.com
Pozdrawiam
Tyna : **
Zajebiste <3 Moj Leoś ^^ Ona cię kocha ;) :3 a jak nie to ja cię kocham :D
OdpowiedzUsuńTen blog jest najlepszy z wszystkich jakich kol wiek czytałam!!!
OdpowiedzUsuńMasz talent! Dużo dziewczyn pisze że już w 2 rozdziale że są parą i miłość na zawsze. U Ciebie jest inaczej! Uwielbiam twojego bloga i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdzialik.
P.S Leonetta
AAAAA!!! Napisałam długaśny komentarz, ale mi wszystko usunęło! Załamię się zaraz :( Kurcze, tak się postarałam. A nie mam już czasu na taki sam, a niech mnie!
OdpowiedzUsuńOleńko, mam nadzieję, że tak mogę. Gratuluję Ci miesięcznicy Twojego wspaniałego bloga. Masz OGROMNY talencior, nigdy o tym nie zapominaj. Dziękuję Ci, że się nim z nami dzielisz. Dziękuję, ze dla nas piszesz, a ja mogę podziwiać to co tworzysz. Życzę Ci dalszych sukcesów i kolejnych miesięcznic oraz weny, weny i jeszcze raz weny. Bo ona jest najważniejsza. Potrzeba rzecz jasna też czasu, więc jego też życzę Ci jak najwięcej ;) Wiesz, że obchodzimy miesięcznice naszych blogów tego samego dnia? To jakaś siła wyższa xD
Rozdział jest przecudowny. Perspektywa naszej słodkiej Angeles, która tak bardzo cierpi po stracie ukochanego mężczyzny. Cudowna Leonetta, która powoli zaczyna wszystko rozumieć i Federico, która zaczyna się zakochiwać. Szkoda tylko, ze nie w mojej uroczej Hiszpaneczce z cudownymi brąz oczyma, ale to nieważne. To Twoje opowiadanie, a ja będę je czytała bez względu na wszystko ;*
Tym optymistycznym akcentem kończę swoją króciutką wypowiedź, a ja nie lubię takich zostawiać, więc jestem zła jak diabli na swój komputer. Złośliwość rzeczy martwych. No cóż. Następnym razem, już tak łatwo ze mną nie wygra xD
Buziaki, Diana ;***
Ja też czuję się ogromnie sfrustrowana! Czemu ktoś musiał im przeszkodzić? Czemu się nie pocałowali w końcu? Ja na to tak cholernie czekam! Ach tak.. Już znam odpowiedź na moje pytania. ZŁA TY!
OdpowiedzUsuńLeon wreszcie przestał zaprzeczać, że coś czuje do Violetty, ale pewnie teraz ona zacznie zaprzeczać, że czuje coś do niego... A przecież coś się rodzi w jej serduszku, prawda?
W ogóle ta Twoja Viola jest taka fajna. Nie taka irytująca, jak np. u mnie xD I to takie cudowne, że się zbliżają do siebie z Leonem. I że tak powoli się rozwija ta szczeniacka miłość... Takie to wszystko słodziutkie.
Chora Angie. I fizycznie i psychicznie, bo przecież strasznie cierpi przez tę całą sprawę z Pablo. A teraz, kiedy wróci do pracy będzie się musiała zmierzyć z codziennym widywaniem go i świadomością, że on jej nie pamięta. Niewątpliwie czeka ją trudne zadanie. A jakby tego było mało, w końcu spotka się ze swoją siostrzenicą. I co wtedy zrobi? A jak zachowa się Violetta? Ależ ja mam dużo pytań xD
Na koniec zostawiłam sobie Federico. No wreszcie przechodzi mu ta cała miłość do panny C. Wreszcie zauważył tą nieśmiałą Lu. Mam nadzieję, że nie będzie jakąś ciapcią i uderzy do niej. Walnie jakimś słodkim tekstem, od którego zmiękną jej nogi. No fajnie by było, ale pewnie Ty im będziesz przeszkadzać ze wszystkich sił i nie będzie łatwo, co?
Mam nadzieję, że szesnastka pojawi się szybciej;p
3maj się cieplutko!
Hejejej! :)
OdpowiedzUsuńWięc zacznę od tego, że trafiłam tutaj, ponieważ ktoś zostawił u mnie linka do twojego bloga :) Od razu mówię, że jestem temu komuś bardzo wdzięczna, i jesli ten ktoś to czyta, to bardzo dziękuję!!!
Dlaczego? Ponieważ to jeden z najlepszych blogów jakie kiedykolwiek czytałam xD Serio, ta historia, jest taka... taka... Inna? Tak, tak, inna. Inna, ale cudowna.
To, jak opisujesz te wszystkie uczucia, jest wspaniałe. Masz ogromny talent, dziewczyno :)
Leon taki inny jest na twoim blogu :) Na początku taki zapatrzony w siebie Narcyz, ale później zmienia się pod wpływem Violetty, i to jest takie piękne... <333
Ludmiła, okularnica, a jednak Fede coś do niej poczuł :) Zrozumiał anjwyraźniej, że Viola nic do nie czuje.
Szkoda mi Fran :( Wstrętny Ezequiel :/
Maxi chodzi z Camilą, a przecież Naty tak go kocha :( Smutam... :(
Szkoda mi Pablo, że stracił pamięć... Szkoda mi Angie, bo tak go kocha, a nie zdobyła się na odwagę, aby mu wszystko powiedzieć.
I ta, wredna ta, ta... Kurde, zapomniałam jak ona ma na imię, przepraszam xD Ta była dziewczyna Pablo, która go zdradzała, a która teraz znów go omamiła.
Ogółem mówiąc, blog jest świetny, i ja tam nie mam nic do zarzucenia.
Wiem, wiem, ten mój komentarz to ejst taki nieskładny i wogóle... Ale nie umiem inaczej xD
I jeszcze jedno xD Wiem, że reklama jest zła, ale jednak zaproszę cię na mojego bloga:
http://kochajmarziwierzjeslimozesz.blogspot.com/
Mam nadzieję, że wpadniesz, przeczytasz i skomentujesz :) Byłoby mi bardzo miło xD
Pozdrawiam, całuję <33333