Żyją prawdziwie tylko ci, którzy nie znaleźli spokoju w zasobach, które nagromadzili. - Antoine de Saint Exupery
.
Natalia powoli wsunęła się do wanny napełnionej
cieplutką wodą. Po łazience rozchodził się zapach jej
ulubionego, jabłkowego
płynu do mycia. Całkowicie zanurzyła swoją kędzierzawą czuprynę i przymknęła
oczy. Udało jej się przeżyć dzisiejszy
dzień. Jeszcze tylko kolejne, w których Maxi cały czas będzie z Camillą. Przestań – syknęła przez zaciśnięte
zęby. Skoro udało jej się nie rozpłakać
się ani razu podczas tego dnia, to chyba musi coś znaczyć, prawda? Maxi to było tylko chwilowe zauroczenie. Nic więcej – mruknęła wynurzając głowę.
Przejechała aksamitną gąbką po ciele, rozprowadzając kleistą maź. Takie
kąpiele zawsze sprawiały jej przyjemność,a nie mogła sobie na nie pozwolić zbyt
często. Powodem był po prostu brak czasu. Natłok zadań domowych i testów. Teraz
jeszcze miał dojść do tego zimowy musical. Brunetka zacisnęła małe piąstki.
Mogła przysiąc, że nawet w tej chwili z zimną krwią własnoręcznie udusiła by
Leona Verdasa. Zdenerwował ją i to jak. Żal jej było jedynie Violetty. W końcu
to za nią latał ten cały czas. Ciekawe jak to jest,
kiedy chłopak za Tobą szaleje? – odchyliła głowę do tyłu,
pozwalając by drobne kropelki wody opadły na niebieskie kafelki. Jakoś nigdy
wcześniej o tym nie myślała. Nie była typem dziewczyny,która miała kilkunastu adoratorów, nigdy nawet nie była w związku. Tylko czy chciała? Wszędzie w około
widziała szczęśliwe pary. Właściwie to tylko jedną i to wcale niekoniecznie tak
bardzo szczęśliwą. Westchnęła ciężko i
zakręciła kurek wanny. Może to czas się z kimś
związać? – zapytała samą siebie, wycierając potarganą czuprynę
pomarańczowym ręcznikiem.
-,-
Maxi znów przełączył na bezsensowny kanał
informacyjny. Rozsiadł się na kanapie , obserwując z jakim entuzjazmem jego
rodzice rozmawiają o kwiatach. Tak. Państwo Ponte byli dumnymi właścicielami
firmy ogrodniczej. Maxi bardzo ich kochał, jednak czasami miał ochotę ,
podobnie jak w pilocie, włączyć opcje ‘wycisz’. Położył nogi na ławie do kawy i zdjął czapkę z głowy. Przyglądał się
właśnie rozmowie dwóch polityków, którzy najwyraźniej za sobą nie przepadali.
Chłopak ściszył trochę dźwięk, nie chcąc słuchać wyzwisk. Od tego miał szkołę. Właśnie, szkoła. Maximilian nigdy nie
pomyślałby, że będzie jednym z aktorów grających w musicalu. Niestety, był. Przynajmniej Natalia też tam będzie –
rozmarzył się przypominając sobie piękną sukienkę, w którą była ubrana brunetka.
Otrząsnął się. – jaka Natalia… Ja chciałem
powiedzieć…no… Camilla! – wykrzyknął w myśli, jakby chcąc
przekonać siebie samego, że to właśnie o swojej rudowłosej dziewczynie tak
intensywnie rozmyślał. Byli razem zaledwie dwa dni, a Maxi już czuł się dziwnie.
Od ich pierwszego pocałunku, do niczego nie doszło. Camilla próbowała coś
zainicjować, ale chłopak zawsze znajdywał jakąś wymówkę. Może wcale nie chciał
kolejnego pocałunku? Może chciał , żeby wszystko było jak zawsze? Trudno
powiedzieć, gdyż Maxi nigdy nie wiedział czego dokładnie chce.
-,-
Leon przewrócił się z boku na bok. Wciąż myślał o
zaistniałej sytuacji. Przed oczami cały czas miał piękną Violettę Castillo. Wyglądała tak niewinnie i delikatnie. Chciałbym się nią
zaopiekować i bronić od tego całego zła –chłopak
uderzył się dłonią w czoło. Teraz już nawet nie mógł kontrolować swoich myśli,
ona zawładnęła nim całym. Wszystko co robił, mówił było z myślą o niej. Znał ją
tak krótko, a wydawało mu się, jakby spędził z nią całe swoje dotychczasowe
życie. Usiadł na łóżku i zrzucił z siebie kraciasty koc. Nie mógł spać. Nie
było nawet sensu próbować. Zsunął się z łóżka i nałożył na swoją pidżamę
niebieski szlafrok. Przeciągnął się i wyszedł z pokoju. Doskonale wiedział, że
jest druga w nocy. Teraz, jednak, obchodziło go to tyle co zeszłoroczny śnieg.
Powolnym krokiem sunął po korytarzu, aż wreszcie znalazł się w salonie. Szukał
czegoś bardzo ważnego. Rozejrzał się po małym pomieszczeniu. Bingo! – jego uwagę przykuła czarna
gitara, stojąca w kącie pokoju. Była cała zakurzona, w końcu ostatni raz grał
na niej jako mały chłopiec. Nie wiedząc czemu poczuł nagłą chęć powrócenie do
starego przyjaciela. Schwycił instrument i delikatnie przejechał po strunach.
Wciąż wydawały ten sam wspaniały dźwięk. Nie mógł się jednak równać z głosem
Violetty. Ponownie przejechał po
strunach i nagle stało się coś czego w ogóle się nie spodziewał. Z jego ust
wyszły słowa, przepiękne słowa.
Cuando me voy me quieres seguir
Cuando yo estoy tu te quieres
ir
Dame el motivo de tu temor
Dame tu amor…
Nie kontrolował tego. Jego gardło robiło swoje. Jego
ciało nie słuchało umysłu, słuchało serca, które biło jak szalone. Zastygł w
ruchu na chwilę.
- Dawno nie słyszałem Twojego
śpiewu. Nie wyszedłeś z wprawy – chłopak obrócił się jak
oparzony i ujrzał uśmiechniętego wujka Fernando .Odetchnął z ulgą i opadł na
kanapę. Mógł przynajmniej nie być taki głupi, by grać jakieś trele w środku
nocy. Nic dziwnego, że ktoś go usłyszał – Posłuchaj,
bo muszę zadać Ci to pytanie. Ostatnio jesteś jakiś dziwny, w dodatku nie
dostałem jeszcze żadnej skargi ze szkoły. Uśmiechasz się cały czas i jeszcze..
jeszcze teraz śpiewasz… - mężczyzna wziął głęboki wdech- Czy Ty się zakochałeś? – Leon
wytrzeszczył oczy. Szczęka opadła mu z wrażenia, nie spodziewał się usłyszeć
takich słów. Chciał odpowiedzieć, ale sam nie wiedział co. Zakochałeś się, zakochałeś się… - te
wszystkie słowa dudniły niczym puzony w głowie Leona. Schował ją w dłoniach i
cicho załkał. Nie miał pojęcia co ma zrobić.
- Ja.. ja nie wiem – wyszeptał , choć bardzo głęboko, jego serce doskonale znało odpowiedź. Młody
Verdas musiał ,jednak , odnaleźć ją na własną rękę.
-,-
Kolejnego dnia, rano
Francesca nalała mleka do ulubionego kubka. Od dziecka
kochała ten napój, zwykła go pić gdy była w szczególnie dobrym humorze. Tak
było też teraz. Właśnie poznała miłość swojego życia… przynajmniej tak myślała.
Fran była wielką optymistką i równie wielką romantyczką. Skakała z kwiatka na
kwiatek, niczym motylek. Obiekt swoich westchnień potrafiła zmienić w ciągu
kilku sekund. Jednak za każdym razem była święcie przekonana o tym, że to jest
prawdziwa miłość. Spojrzała na wyświetlacz telefonu i zmarszczyła czoło. Nie
miała jeszcze żadnych nowych wiadomości. Może nie licząc tej od nowej sieci komórkowej. Jared, bo tak nazywał się nowo poznany
chłopak, już dawno powinien coś napisać. Tak, dała mu swój numer. Nie stać go nawet na zwykłą uśmiechniętą buźkę? – oparła łokcie o blat i spojrzała w jeszcze pełne naczynie. Tak bardzo
chciała znaleźć tego jedynego. Kogoś kto byłby jej i tylko jej. Myślała, że tym
kimś może być Jared, w
końcu on podoba się jej, a ona jemu. To chyba wystarczy, prawda?
-,-
Violetta leniwie przeciągnęła się, próbując rozciągnąć
zesztywniałe od dłuższego leżenia mięśnie. Przetarła oczy i kątem oka spojrzała
na zegar ścienny. Było dość wcześnie. Nie zwykła wstawać o tej porze w dni
wolne. Jednak tej nocy coś było inaczej. Nie mogła spać. Nie wiedziała z
jakiego powodu, po prostu nie mogła. Przez cały czas czuła takie dziwne
ciepło. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie
doświadczyła. Violetta nigdy nie miała problemów z bezsennością. Zasypiała
szybko, a jak już udawała się w krainę snów, trudno ją było stamtąd zabrać.
Potrząsnęła głową z niedowierzaniem. Wstała z łóżka, nie spiesząc się wcale.
Powolnym krokiem podeszła do lustra wiszącego przy drzwiach. Przystanęła na
chwile, chcąc zobaczyć swoje odbicie. Zmarszczyła czoło. Obejrzała swoją twarz dokładnie z kilku
stron, próbując doszukać się jakiś niedociągnięć. Westchnęła ciężko. Czekaj, czekaj. Violka, od kiedy Ty się tak przed lustrem
przeglądasz? – zapytała samą siebie. Rzeczywiście, nie zwykła tego
robić. Cofnęła się, cały czas kręcąc głową z niedowierzaniem. Wyszła z pokoju.
Z lekkością piórka frunęła po doskonale wypolerowanym parkiecie. Była na
bosaka, ale to jej wcale nie przeszkadzało. Lubiła chłodzący dotyk parkietu,
niczym królowej lodu. Zatrzymała się na moment, stojąc przy drzwiach do
sypialni ojca. Natężyła słuch. Tak, dalej śpi – zaśmiała się cicho na dźwięk donośnego niedźwiedziego chrapania. Z
kilkoma susami pokonała eleganckie schody i znalazła się na parterze ekskluzywnej posiadłości Castillo. Rozejrzała się chwilę, a następnie na paluszkach czmychnęła w stronę
kuchni. Klasnęła w ręce i otworzyła drzwiczki od lodówki. Wyjęła z niej
talerzyk czekoladowego ciasta. Uśmiechnęła się pod nosem. Jednak opłaca się wstawać wcześniej –
mruknęła rozkoszując się czekoladowym niebem.
-,-
Ryan powoli podniósł się z chodnika. Usiadł na
krawężniku i rękawem szarej bluzy wytarł zakrwawiony łuk brwiowy. Przejechał
dłonią po spoconym czole i splunął na ziemię. Skrzywił usta w krzywym uśmiechu
i westchnął głęboko. Wbrew pozorom wcale nie podobało mu się to co działo się z
jego życiem. Kiedyś miał wielkie ambicje, aspiracje. Był kimś zupełnie innym.
Wesołym chłopcem, który miał wiele pasji. Po prostu cieszył się życiem. Potem
przyszła jedna śmierć i kolejna. Załamał się trochę. Całymi dniami przesiadywał
w pokoju, wyglądając przez zakurzone okno. Dobrze pamiętał ten dzień, w którym
postanowił się przełamać. Wyszedł na podwórko za kamienicą i usiadł na murku
przyglądając się życiu innych mieszkańców. Wtedy przyszedł on, Leon Verdas. I
wszystko zniszczył. Ryan doskonale pamiętał szykany, którymi obrzucił go szatyn
wraz z kilkoma kolegami. Coś w nim pękło. On był zawsze życzliwy innym i nic mu
to nie dało. I to proszę państwa historia
mojego nędznego życia – mruknął rzucając mały kamyczek
na drodze. Wstał i skierował się w nieznanym mu kierunku. Szedł tam gdzie
chciał. Tak naprawdę, to była ta mała cząstka dobrego Ryana Rodrigueza. W głębi
duszy cały czas był romantykiem, tylko nie chciał się do tego przyznać. Musiał
być twardy jak skała. Kto by pomyślał, że role
się odwrócą – szepnął przypominając sobie śliwę pod okiem Verdasa.
Uśmiechnął się lekko i jednym susem pokonał kamienne schodki. Kiedy znalazł się
na ich szczycie, zauważył mały zwitek papieru. Podszedł bliżej i jak się
okazało, to co wcześniej uważał za zwykłą kartkę okazało się być zdjęciem.
Wziął je do dłoni i uważnie przyjrzał się postaci na niej widniejącej. Sam nie
wiedząc czemu, schował je do kieszeni i ruszył dalej, w nieznane. Osoba
znajdująca się na tym zdjęciu miała już niedługo bardzo namieszać w jego życiu.
Może gdyby był tego świadomy, nie podniósłby go z ziemi?
-,-
Pablo rozsiadł się w seledynowym fotelu. Na stoliczku
obok stała już prawie wystygła kawa, którą sam zaparzył sobie pół godziny
temu. Mężczyzna przymknął oczy.
Doskonale wiedział co robi. Wtedy zawsze
słyszał ten anielski głos, który tak bardzo chciał znaleźć. Problem tkwił w tym,
że nie wiedział nawet gdzie szukać. Może ktoś inny szybko zapomniałby o takiej
błahostce, ale Pablo nie potrafił. Wiedział, że ten głos jest swego rodzaju
odpowiedzią na dręczące go pytania. Był świadomy swojego zaniku pamięci i chyba
to go najbardziej dołowało. Chciał pamiętać, ale najzwyczajniej w świecie nie
mógł. W głowie miał pustkę, nicość. Nie wiedział co kryje się za tą mgłą, która
zasłaniała mu oczy, ale był zdeterminowany by się tego dowiedzieć. Potrząsnął
głową i wyciągnął lekko drżąco rękę po filiżankę kawy. Wziął kilka łyków i
otworzył oczy. Na jednej z półek stało zdjęcie jego i Adelajdy oprawione w
piękną ramkę. W tym momencie jeszcze wierzył, że naprawdę kocha Addie. Tylko,
że jak się mówi, przed prawdą nie da się uciec.
-,-
Natalia usiadła na ławce w pobliskim parku. Lubiła tu
przychodzić nad ranem, kiedy mało kto mógł jej przeszkodzić w rozmyślaniach.
Spojrzała na liście, które kołysały się razem z lekkim wiaterkiem. Gdzieś dalej
mała, ruda wiewiórka próbowała do swoich łapek zebrać dużą garstkę
orzechów. Natalia zaśmiała się cichutko i wzięła głęboki wdech. Kochała wdychać
to świeże powietrze, które wypełniało jej całe ciało energią.
- Natalia? – brunetka podniosła głowę i ujrzała drobną blondynkę, która stała kilka
metrów od ławki. Kiwnęła głową i zmarszczyła brwi. Podrapała się po
kędzierzawej czuprynie.
- Też lubisz tutaj przychodzić? – zapytała przesuwając się, tak by jej koleżanka również mogła usiąść na
białej ławeczce. Ta z wahaniem podeszła i zajęła miejsce obok Natalii.
Spojrzała jej głęboko w oczy. Tak głęboko, że Nata miała wrażenie, że blondynka
zna jej wszystkie myśli.
- Bardzo – odparła splatając blade dłonie z sobą. Podkuliła kolana pod brodę i
westchnęła ciężko. Odgarnęła kosmyk blond włosów za ucho – Miłość jest niesprawiedliwa –
szepnęła prawie niesłyszalnie, ale na tyle głośno by jej słowa dotarły do uszu brunetki.
Zdziwiło ją trochę jej stwierdzenie, ale nie umiała nie przyznać jej racji.
- Całe życie czekasz na miłość
swojego życia, a gdy w końcu się zakochujesz, to w niewłaściwej osobie – Natalia była pewna tych słów. Przynajmniej tak jej się wydawało. Uśmiechnęła
się delikatnie w stronę blondynki i położyła swoją dłoń na jej wątłym
ramieniu. Poczuła jakąś niesamowitą
więź. Tak jakby właśnie znalazła swoją bratnią duszę. Nie myliła się.
***********************
No i czternasty rozdział się melduje. Jest już późno, więc napiszę jedynie, że przepraszam za opóźnienie i ogólnie za jakość rozdziału. Może tylko dodam, że wreszcie macie perspektywę Ryana. Ciekawe co z nim będzie..
Dostałam nominacje od LBA, ale post na ten temat napiszę prawdopodobnie jutro. Po prostu dzisiaj nie mam już siły.
Pozdrawiam serdecznie i do następnego :*
Jestem pierwsza? Obecnie tak, ale strasznie długo schodzi mi się z pisaniem komentarzy, więc najprawdopodobniej to się zmieni.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że rozdział bardzo mi się spodobał.
Pisałam już, że masz niesamowity styl pisania?
Najbardziej spodobały mi się fragmenty o Naty.
Pozdrawiam! :)
Mam łzy w oczach. Najpiękniejsze zakończenie. Zawsze kochałam więź Ludmiła -Natalia. Jeżeli ktoś myśli, że Naty cały czas jest wykorzystywana i w ogóle nie powinna już się kumplować z Ludmi, to się myli. Natalia chce ją zmienić, chce, żeby była inna. W końcu w 2 sezonie pojawia się Fede i pomaga jej. Płakałam, gdy zobaczyłam scenę na ławce, gdy Ludmiła zaczęła szlochać, a przyszła do niej Natalia. Każdy widział jej wahanie, a ona podeszła. To jest prawdziwa przyjaźń. Kiedy pomimo tego, że cierpi się właśnie tak bardzo mocno, a i tak się pomaga. Ten serial czasem potrafi pokazać coś więcej niż: ,,Kogo wybrać?"
OdpowiedzUsuńAle do twojego opowiadania:
Maxi... Szczerze, jestem na niego zła. Ona zna już prawdę i brnie w to dalej. Nie jestem z tego zadowolona. Nie chcę, żeby się skompromitował. Bo tak może być. Musi poznać odpowiedź, bo inaczej będzie za późno i Naty odejdzie.
Jeżeli chodzi o Ludmiłę to wciąż wierzę, że Fede ją pokocha. I nic więcej nie będę pisała, bo o niej mogę pisać, i pisać...
Szczerze to nie wiem, co chce osiągnąć Francesca. Cały czas błądzi, ale wiem, że próbuje się odnaleźć. Wbrew pozorom, jest kruchą dziewczyną, która potrzebuje miłości. Boję się, że rozumie ją jednak trochę inaczej niż inni.
Leon i ,,Cuando me voy". Śpiewałam razem z nim. Zazdroszczę temu wujaszkowi. Z takim pod jednym dachem mieszka. Szkoda, że Leon wciąż nie może się pogodzić z tym, że się zakochał. Podoba mi się fragment o tym, że całego Verdasa omiotła Violetta.
Pablo... Czekam aż w końcu przypomni sobie ten tajemniczy głos.
Ryan? Jestem zaintrygowana. Kto wyrzucił zdjęcie? Kogo na nim zobaczył? Wiem, że wyniknie z tego coś fajnego. :)
Violetta się obżera? Super sprawa. Lubię czytać o takiej Violci. Nie zna ograniczeń i nie ma ohów, ahów... Serialowa chyba musi się dwie godziny zastanawiać, co zjeść...
Rozdział wspaniały i nie mogę się doczekać 15. Ale znając Ciebie moje szczęście przyjdzie niedługo. <3
Xenia <3
wyjustuj tekst
OdpowiedzUsuńWiesz co? Ja chyba uzależniłam się od Twojego opowiadania xD Co prawda rozdział czytałam już wczoraj, ale nie dałam rady skomentować, gdyż najzwyczajniej w świecie, padałam z nóg. Ale obudziłam się dzisiaj z taką świadomością, że jeśli go najpierw nie skomentuję, ni będę mogła kontynuować pracy nad własnym. Widzisz co Ty ze mną robisz dziewczyno? To niesprawiedliwe xD
OdpowiedzUsuńDzisiaj zacznę od naszego drogiego Ryan'a. On chyba jest postacią zdecydowanie bardziej złożoną niż mogłoby się wydawać. Niby z pozoru twardy facet, nieposiadający żadnych głębszych uczuć. Jednak jak wspominałam, to tylko pozory. Tak naprawdę do tej jego zgorzkniałości doprowadziło go nie lada cierpienia. Przeżył śmierć, a nawet dwie, bardzo bliskich osób, które wiele dla niego znaczyły. Nie mógł sobie z tym poradzić, aż w końcu przełamał się i postanowił otworzyć się ponownie na świat. A tu spotkało go kolejne rozczarowanie, którego sprawcą stał się nie kto inny jak Leon Verdas. Dlaczego doszło do poróżnienia? Co było tego przyczyną? Mam nadzieję, że wkrótce się dowiem ;) I kto jest na tym zdjęciu? Pytam, kto?
Nasz cudowny szatyn kompletnie ujmuje mnie swoim zachowaniem, tym jak bardzo nie może pogodzić się z położeniem wobec drobnej dziewczyny o czekoladowych oczach, z tym, że po prostu najzwyczajniej na świecie zakochał się. A dlaczego jest mu tak ciężko się z tym pogodzić? Już wyjaśniam moją teorię. Leon zawsze musiał być silny, jak zakładam sporo w życiu przeszedł i przez to stworzył wokół siebie mur, bo nie chciał już dłużej cierpieć. Przez tyle lat nie dopuszczał nikogo do siebie, bo wiedział z czym to się wiąże. Ale jak mówią - miłość jest ślepa, więc i samego Verdasa trafiła w końcu strzała Amora. Pojawiła się ona, Violetta. I wywróciła jego życie do góry nogami. A tak się składa, z tego co widzę, że i on nie jest obojętny pannie Castillo ;) Bardzo ciekawi mnie to jak dalej poprowadzisz ten wątek ;)
Natalia i Ludmiła. Kurczaczek, tutaj to ja mam problem. Na serio. Sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Bo w serialu ich przyjaźń można określić, no ja wiem, trochę toksyczną i jednostronną, aczkolwiek w gruncie rzeczy myślę, że Ludmiła jednak postrzega Naty jako przyjaciółkę, tylko nie umie jej odpowiednio traktować. Tak jakby to Hiszpanka na to zasługiwała. A u Ciebie, nasza Lu to zupełnie inna osoba, więc jestem niezwykle ciekawa relacji pomiędzy tą dwójką ;)
Na koniec mój kochany Pablo. Nie będę dużo o nim pisała. Bo rzecz jest prosta i łatwa. Od przeszłości nie da się uciec, dlatego ja wierzę, że prędzej, czy później zrozumie, ze jedyną kobietą, którą kocha, jest Angie ;)
Ja naprawdę nie potrafię pisać komentarzy, ale wiedz, że się staram. A to chyba najważniejsze? Okej, mniejsza z tym. Ważniejsze jest to, że Ty znowu napisałaś genialny i wciągający rozdział. Jesteś mega utalentowana. Zawsze o tym pamiętaj ;*
Pozdrawiam i życzę weny - Diana ;***
P.S: Zapraszam cię również do siebie na nowy rozdział:
OdpowiedzUsuńvioletta-and-her-world.blogspot.com
Przyszła Diana, przyszła Xenia i rozwaliły system swoimi komentarzami. :D
OdpowiedzUsuńAle dobra, przechodzę do skomentowania rozdziału. W końcu po to przyszłam.
Jakby nie patrząc każdy z bohaterów ma problemy przez miłość. Leon głupieje. Lu i Naty są nieszczęśliwie zakochane. Maxi też myśli, że jest nieszczęśliwie zakochany. Fran szuka chłopaka na siłę. Pablo nie może przypomnieć sobie do kogo należał ten piękny głos, a Rayanowi mam wrażenie, że brakuje miłości.
Oj. Leon, Leon. Musiał się zakochać, aby wziąć gitarę i znowu zaśpiewać. Leon się zakochał. Wszyscy już to wiedzą i widza, ale chyba sam do końca jeszcze nie potrafi się przed sobą przyznać do tego. Może to dlatego, że po prostu wcześniej nie był zakochany? Nie zależało mu naprawdę na dziewczynie, że wcześniej się nimi bawił? A tu pewnego dnia pojawiła się taka Violetta i całkowicie zmieniła jego życie. I teraz Leon nawet śpiewa. Już pomińmy to, że jest miły, a jego wujek nie dostał jeszcze na niego żadnej skargi. Leon jest przykładem na to, że miłość zmienia, Oby ta zmiana nadal szła, bo może przynieść Leonowi wiele dobrego.
Violetta. Sama jeszcze tego nie wie, ale zaczyna jej się podobac szanowny pan Verdas, ale jej myśli, jej głowa muszą jeszcze do tego dojrzeć. Skoro wcześniej nie przejmowała się wyglądem, a teraz się przejmuje, to coś jest na rzeczy! Podoba jej się jakiś chłopak i to na pewno nie jest Fede. Dobrze wiemy, że tym kimś jest Leon. Jednak, nie oszukujmy się. Ta dwójka za szybko nie przyzna się do swoich uczuć, taka prawda. I jak było wspomniane. Leon, a także Violetta sami muszą znaleźć odpowiedź na te wszystkie pytania. Ich serce już ją zna.
Fran, Fran. Nadal szuka miłości na siłę? To nic nie da. Musi cierpliwie czekać. Innego wyjścia nie ma. Mam już pewną teorię, co do miłości Fran,. ale zostawię ją sobie na potem. Zobaczę, czy miałam rację, czy nie.
Rayn. Czułam, że jego złe zachowanie musi być przyczyną wielu następstw. Jak widać nie myliłam się. Stracił dwie osoby, które były dla niego ważne. Później pojawił się na jego drodze stary Verdas, a Rayn, aby już nigdy nie dać się poniżyć stał się jeszcze gorszy niż Verdas. Ot cała historia. Może za jakiś czas pojawi się dziewczyna, która pomoże mu wrócić na dobrą drogę?
Lu i Naty. Dwie zagubione, nieszczęśliwie zakochane dziewczyny. Zbliżyły się do siebie, ta krótka jakże rozmowa może im wiele dać. Razem pomogą sonie w trudnych chwilach, a i może razem wspólnymi siłami zawalczą o tych, których kochają?
A Maxi zamiast siedzieć, powinien zerwać z Cami, by ją więcej nie ranić i porozmawiać szczerze z Naty, ale u Ciebie to by było za proste.
Czekam na kolejny:*
No i znowu musisz być taka tajemnicza. Co to za zdjęcie podniósł Ryan? I co z tego wyniknie? Jak zawsze muszę uzbroić się w cierpliwość... Co za cholerny świat! W ogóle fajnie, że przybliżyłaś nam trochę jego historię i to dlaczego stał się taki. Mam nadzieję, że jednak odkryje w sobie tą dobra stronę mocy i w końcu znajdzie spokój.
OdpowiedzUsuńI proszę co miłość potrafi zrobić z człowiekiem? Leon złagodniał i zaczął nawet śpiewać. Jego wujek chyba się ucieszył z takiego obrotu sprawy:) To, że Leon jest taki zagubiony w tej miłości jest cholernie urocze. To wszystko dla niego takie nowe, świeże... Ciekawe, jak sobie z tym poradzi...
Z Violettą też dzieje się coś dziwnego. To ciepło i to, że zaczęła nagle przypatrywać się swojej osobie... Na pewno to o czymś świadczy. I wydaje mi się, że Leon tak na nią działa, ale ona jeszcze tego nie wie xD No ewidentnie jakaś siła ciągnie ją do niego!
Natalia cały czas się oszukuje i wmawia sobie, że to co czuje to tylko chwilowe zauroczenie. Nic z tego kochaniutka! Zakochałaś się i nic na to nie poradzisz. A Maxi jest po prostu głupi. Związał się z Cami, żeby zapełnić "dziurę". Narobi biednej nadziei, a nic z tego nie będzie. Nie przemyślał sprawy. Teraz wszystko się skomplikuje...
Super, że Ludmi i Naty zaczynają się do siebie zbliżać:) To będzie piękna przyjaźń. Może Natalia pomoże Ludmile porzucić nieśmiałość? No oby!
A Fran niech już nie wmawia sobie, że jest zakochana. Z miłością tak prosto nie jest! Kiedy w końcu trafi na tego jedynego, przekona się, że jej zachowanie było bardzo dziecinne.
Kiedy Pablo wreszcie odkryje, że ten anielski głos należy do Angie? Napisałabyś coś o nich;p
Na koniec podziękuję Ci, za cudowny rozdział:)
Ściskam Cię mocno!
Nawet nie wiesz jak się wzruszyłam przy watku Lu i Naty, Wiem że dziewczyny się do siebie zbliżą. Lu jest niesmiała i ma niska samoocenę, myślę że to Naty pomoże jej stać sie bardziej otwartą. Nasza blondynka jest wspaniała, uwielbiam to że przedstawiłas ją inaczej niż w serialu, to, że to ona się nieszczęśliwie zakochała, Fede wgl jej nie zauważa bo kocha się w Violce, powinien dać sobie spokój, ale ja wiem że ty to wszystko ładnie poukładasz tak jak ma byc i z czasem wszystko się wyjaśni:)
OdpowiedzUsuńWiem, że Lu będzie szczęsliwa i ktoś ją pokocha a to będzie nasz włoch ;)
zasługuję na wszystko co najlepsze ;)
Naty mogła by wkońcu przejrzeć na oczy, bo nawet jeśli sobie będzie wmawiać że to nic takiego to i tak nie uwierzy, a Maxi zgłupiał, no jak można?! Tylko wszystko sobie komplikuje i chrzani, tak nie można, czy on naprawdę nie widzi jak wieli błąd popełnia?
Podoba mi się że miłośc dla Leona jest czymś obcym, poznaję ją, jest jak małe dziecko które uczy się chodzić, poznaje nowe grunty i podłoża, fascynuje się tym na swój sposób. To piękne jaką dużą zmianę wewnętrzną przechodzi ;)
Podobało mi się strasznie, strasznie ;)
jak zawsze, i wybacz że dopiero teraz komentuję ;(
Całuję:
Maja ;)