Życie jest wysiłkiem godnym lepszej sprawy - Karl Kraus
-
Spojrzała na wyświetlacz
swojego telefonu.
Nowa wiadomość od : Cami
<3
Uśmiechnęła się lekko pod
nosem. Od jakiegoś czasu unikała swojej najlepszej przyjaciółki z wiadomych
powodów. Właściwie to jednego powodu, o imieniu Maxi. Czuła się z tym źle,
w końcu żaden chłopak nie mógł stanąć na drodze ich przyjaźni, prawda?
Cześć.
Cześć.
Dawno nie rozmawiałyśmy.
Jesteś na mnie zła?
Oparła głowę o łokcie. Nie
była na nią zła, naprawdę nie była. A może? Nie, to przecież nie była
jej wina.
Nie, skąd Ci to przyszło do
głowy?
Szybko odpisała. Zależało jej
na Camilli, znały się od zawsze. Były właściwie jak siostry. Tylko ostatnio coś
pomiędzy nimi zaczęło się psuć.
Unikasz mnie. Jest ku temu
jakiś powód? Proszę, powiedz prawdę.
Głośno przełknęła ślinę. Powiedzieć?
– zastanawiała się. Nie, to ją zrani.
Po prostu ostatnio babcia ma
problemy zdrowotne. Przez to chodzę taka smutna.
Skłamała. Babcia Perdido była
jedną z najbardziej żwawych staruszek, jakie znała. Co prawda dręczyły ją od
czasu do czasu jakieś drobne dolegliwości, ale nigdy nic poważnego. Natalia
martwiła się o babcię, ale to nie jej choroba była powodem trosk Hiszpanki.
Rozumiem, przepraszam że
byłam taka podejrzliwa. Masz ochotę do mnie wpaść? Trochę pogadać? :)
Nie miała ochoty na rozmowę,
bała się jej. Ale nie chciała stracić przyjaciółki.
Będę za piętnaście minut.
-,-
- Widzisz Maximiliano?
Właśnie tym różnią się Róże Angielskie od Róż Kanadyjskich.
Nie widział różnicy. Nawet
gdyby słuchał godzinnego wykładu ojca, temat ogrodnictwa był dla niego po
prostu zbyt nudny.
- Co Ty taki dzisiaj
markotny?
No tak, w końcu zauważył jego
obojętny wyraz twarzy.
- Nic takiego, tato – starał
się zbyć ojca, mimo iż doskonale wiedział jak bardzo uparty potrafi być Emanuel
Ponte. Ma to we krwi.
- Widzę przecież. Problemy
sercowe?
Kurka pieczona. Skąd
wiedział? Maxi podrapał się nerwowo po
szyi. Ojciec nigdy nie należał do najbystrzejszych, raczej wszyscy uważali go
za lekko głupkowatego ogrodnika. A może jednak potrafił powiedzieć coś mądrego?
- No dobra… Chodzę z Camillą
i…
- Podoba Ci się Natalia?
Wytrzeszczył oczy. Czy to
miał być jakiś dzień cudów?
- Tak.
- Jesteś pewien?
- Stu procentowo.
Emanuel westchnął głęboko.
- Synu… Gdzie ty masz głowę? Przecież
Camilla to jej najlepsza przyjaciółka!- musiał przyznać mu rację, był skończonym idiotą - Nawet gdyby Naty coś do ciebie czuła, i
tak stanęła by po stronie swojej przyjaciółki. One trzymają się razem.
- Wiem, ale ja nie potrafię o
niej zapomnieć. Teraz już nie mogę być z Cami, ona jest dla mnie jak siostra!
Nic więcej – zdjął czapkę z głowy – Co mam
teraz zrobić?
- Synu, sam narobiłeś
bałaganu i teraz sam musisz go posprzątać – wstał z krzesła i skierował się w stronę ogrodu.
Wiedział, że nie może już
dłużej kłamać. Jestem zwykłym tchórzem. Przymknął oczy i schował twarz w
dłonie. Był pewien, że to co zamierza zrobić przysporzy mu wielu kłopotów. Ale nie
mógł żyć w kłamstwie. Wziął głęboki wdech. Czas zachować się jak na
mężczyznę przystało, Maxi.
-,-
Wyciągnął drżącą rękę w
stronę dzwonka do drzwi. Nie miał pojęcia kto otworzy. W najlepszym przypadku
byłaby to urocza panienka Castillo, a w najgorszym jej ojciec. Do jego uszu
dobiegły odgłosy zbliżającej się osoby. Kroki były zbyt ciężkie na leciutką
Violettę. Przełknął ślinę. Wszystko tylko nie pan Castillo.
- A ty czego tu szukasz – z rozmyśleń zbudził go silny, męski głos. Obawy
potwierdzone.
- Przyszedłem zobaczyć się z
Pana córką – twarz mężczyzny nabrała
koloru czerwonego. Leon na własnej skórze przekonał się, jakich zwrotów nie
powinien używać w towarzystwie Germana Castillo.
- Nie jesteś tu mile
widziany – prawie zatrzasnął mu drzwi przed nosem. Prawie, bo napotkały one
przeszkodę w postaci czerwonego trampka Leona Verdasa.
- Nie dam się tak łatwo
spławić – chciał być uprzejmy, ale to
już było ponad jego siły. Chciał się zmienić, to prawda, ale gdy nie mógł
ujrzeć swojej ukochanej jego już dość
impulsywny charakter stawał się nie do wytrzymania.
- A ja nie pozwolę mojej
córce widywać się z takim chamskim smarkaczem!
- To ja nie pójdę stąd póki
mnie Pan nie wpuści.
- Tylko spróbuj.
Uśmiechnął się kpiąco,
demonstrując, że jak najbardziej spróbuje.
- Mam cały dzień, proszę pana.
Uchylił drzwi.
- Wchodź, ale będziecie
rozmawiać w salonie. Masz dziesięć minut.
Wkroczył dumnie do domu i
usadowił na dużej kanapie.
- Violetta! Jakiś kolega do
ciebie – Leon widział z jakim trudem
German wypowiadał te słowa. Ucieszyło go to trochę. Nawet bardzo.
Pojawiła się na szczycie
schodów i zbiegła z gracją, niczym kotka. Nawet nie ukazywała bólu, który
musiała dostarczać jej nadwyrężona kostka.
Uśmiechnął się głupio i
momentalnie zdjął maskę aroganckiego Leona i założył inną. Tylko w jej
towarzystwie ukazywał swoje prawdziwe wnętrze.
- Cześć – uśmiechnęła się, siadając obok niego.
- Cześć – wybełkotał zatapiając
się w jej czekoladowych oczach. Po chwili oprzytomniał – Musiałem Cię
zobaczyć.
Na jej policzki wkroczyły
delikatne rumieńce.
- Czyli tęskniłeś?
Zawahał się przez chwilę.
- Tak, bardzo
Dziewczyna złożyła na jego
policzku delikatny pocałunek, a on znów poczuł się jakby unosił się nad ziemią..
Ta chwila byłaby odrobinę bardziej romantyczna, gdyby nie pan Castillo czający
się za ścianą. Cóż, nikt nie jest idealny.
-,-
Kilkanaście minut później
Powolnym krokiem opuścił
posiadłość Castillo, choć wcale tego nie chciał. Z nią czas płynął tak szybko,
nie ubłagalnie. Był z nią blisko, ale nie tak blisko jak by tego chciał. Nie
mógł jej pocałować, poznać smaku jej pełnych ust. Nie mógł jej gładzić po
policzku, ani szeptać do jej ucha czułych słówek.
I tak żył, w ciągłej
niepewności. Brunetka lubiła jego towarzystwo, ale czy czuła to co on? Czy
pragnęła go tak samo, jak on jej? On cierpiał, przypominając sobie, że ona
wcale nie musi być jego. Choćby nie wiadomo jak bardzo tego chciał, nie mógł. Nie
mogę jej zmusić do miłości.Jej szczęście było dla niego najważniejsze. Chociaż,
jedna cząstka jego wciąż zadawała pytanie. Czy ona nie może być szczęśliwa
ze mną? Bo gdyby nie mogła, nie potrafił by jej przy sobie zatrzymać. Z
drugiej strony, nie dopuszczał do siebie myśli, że ktoś mógłby zabrać jego
Violettę. Jego sens życia.
Wcześniej myślał, że miłość
to zwykły wymysł. Bajka wymyślona na potrzebę wielkich kinowych produkcji.
Sądził, że nigdy nie zmieni zdania, że nigdy się nie zakocha. Trzeba było
spojrzeć prawdzie w oczy. Zakochał się, nieodwracalnie. Na początku wytykał
sobie słabość. Nie mógł uwierzyć w to jak łatwo omamiła go urocza panienka
Castillo. Walczył z tym uczuciem, ale wszystkie jego starania spełzły na
niczym. Wtedy zrozumiał, że wcześniej nie żył naprawdę. To u boku Violetty
zaczął się śmiać i śpiewać. To z nią zasmakował słodyczy życia, której nigdy dotąd nie poczuł. Wywróciła jego świat do góry nogami, a on zdał sobie sprawę z
tego, że nie potrafi już bez niej żyć.
Na jego dłoń spadła
pojedyncza kropla deszczu. Spojrzał w górę i uśmiechnął się delikatnie. Będę
walczyć. Ruszył naprzód, nie wiedząc, jak wiele przeszkód napotka na
drodze. Wiedział tylko jedno. Nie podda się. Nigdy.
-,-
Przyłożyła dłoń do zimnej
szyby i odprowadziła go wzrokiem. Nim się zorientowała, opuścił ogród i tym samym zniknął z jej pola
widzenia. Westchnęła głęboko, powoli odsuwając się od okna. Przysiadła na łóżku
i odgarnęła kilka niesfornych kosmyków z czoła. Uśmiechnęła się. Przy nim,
zapominała o całym otaczającym ją świecie. Czuła, że może zrobić wszystko. Z
nim u swojego boku. Nigdy nie sądziła, że tak szybko się do niego przywiąże. Do
jego szmaragdowych oczu, olśniewającego uśmiechu i ciepłego głosu. To było
uczucie silniejsze niż przyjaźń. Nie chciała się do tego przyznawać, ale jej
serce zaczynało bić dla niego. Tylko dla niego. To wszystko sprawiało, że
wypełniał ją niesamowity strach. Bała się. Nigdy nie czuła niczego podobnego.
Nie mogła nikomu o tym powiedzieć. Szczególnie nie ojcu. Młodzieńcze
zauroczenie – tak by powiedział. Tylko to nie była zwykła miłostka,
przelotne uczucie. Było to coś, do czego nigdy nie odważyłaby się przyznać, ani
wypowiedzieć. Niewinna, bezbronna Violetta była zbyt krucha i nieśmiała. Nie potrafiła
walczyć. To miłość. A może ludzie się zmieniają?
******************************************
Macie rozdzialik, krótki ale przynajmniej jest :) Nad treścią nie będę się rozpisywać ani oceniać, bo to w końcu Wasze zadanie ;) Mam nadzieje, że wszyscy dobrze spędziliście święta.
Pozdrawiam serdecznie i do następnego :*
Magia. To jedyne słowo, które przyszło mi do głowy po przeczytaniu kolejnej części twojej historii. Widać, że każde zdanie, słowo, litera jest przemyślane. Nie piszesz historii tylko po to, by mieć to już z głowy. To widać. I to doskonale widać.
OdpowiedzUsuńZajmę się trójkącikiem Cami - Maxi - Naty, dobrze?
Ty pewnie wiesz, że całym sercem kibicuję Naxi, prawda?
Uwielbiam przyjaźń Camilii i Maxi' ego, ale ich związku jakoś nie mogę sobie wyobrazić. Oni są najlepszymi przyjaciółmi... od zawsze. I to samo w sobie jest czymś pięknym. A po co psuć piękną przyjaźń?
Kocham! <3
Caxi-Naxi. Yhyhym XD Fajny rozdział, beznadziejny mój kom :/, czekam na next!
OdpowiedzUsuńPrawda jest taka, że uwielbiam przyjaźń Maxiego i Cami. Nie chcę, aby to, co łączy tą dwójkę zepsuło się i przestało istnieć, Za dużo ich łączy, za dużo razem przeżyli, aby teraz to się miało zepsuć. Oni są dla siebie ważni, bardzo ważni. Prawda jest taka, że teraz, czego Maxi nie zrobi, to i tak ktoś będzie cierpiał, to jest pewne. Już nie uciekną od cierpienia. Jednak mam przeczucie, że za jakiś czas, najbardziej z całej trójki może cierpieć Cami.Maxi, kocha Cami, jak siostrę, a to jest za mało do stworzenia związku. Nie można być z kimś tylko dlatego, aby tej osoby nie zranić, prawda jest taka, że wtedy bardziej tą osobę ranimy, bo ją oszukujemy, wmawiamy jej jakieś puste słowa. Maxi nie ucieknie przed prawdziwą miłością, ani Naty. Jeśli Ponte, nie chce stracić Cami, jako przyjaciółki, to naprawdę, najlepiej będzie, jeśli skończy ten chory związek. Cami z początku będzie cierpieć, ale jestem pewna, że po jakimś czasie ból minie i dziewczyna będzie cieszyć się szczęściem przyjaciół.
OdpowiedzUsuńLeon i Violetta - oj ta strzała amora już trafiła ich na dobre, ale to świetnie. Proszę, Leon postawił się Germanowi, i bardzo dobrze, o swoją miłość trzeba walczyć. Nie ma innej opcji. Ojcu dziewczyny trzeba się postawić. I German już wie, że jeśli chodzi o Violettę, to Leon tak łatwo nie odpuści. Leon będzie bardzo częstym gościem w jego domu. I oczywiście podoba mi się to, że Leon będzie walczył, że tak łatwo się nie podda. Wierzę, że mimo przeszkód, które stanął na jego drodze, on broni nie złoży i będzie szczęśliwy, ze swoją miłością.
Pozdrawiam i czekam na kolejny :*
Ag :*
Jejku, jejku! (ale zaczęłam)
OdpowiedzUsuńNo już piękniej tego nie mogłaś ująć. Naprawdę, kiedy widzę informacje, że u Ciebie jest już kolejny rozdział, to mi serce skacze.
Czekam z utęsknieniem na każdą parę z osobna: Na to, że Fede wreszcie umówi się z Lu na prawdziwą randkę, na to że Maxi się obudzi, i na Leona, który się przyzna, do tego co czuje.
W większości opowiadań Leon i Viola są razem najpóźniej od piątego rozdziału, co jest już naprawdę męczącym faktem, bo przez to jest o wiele mniej akcji i wszystko wydaje się zbyt cukierkowe i bajkowe. Z kolei zazwyczaj jak ich nie łączą przez więcej niż dziesięć rozdziałów, to czytelnicy zaczynają się niecierpliwić. Za to u Ciebie jest już po dwudziestej części, a ja wcale nie odczuwam zniecierpliwienia powolnymi podchodami Verdasa. Cała Twoja historia jest rzeczywista, jednocześnie będąc tak różną od serialu. Każdy wątek idealnie współgra z resztą i tworzy spójną całość. Już pisałam co mi przypominają niektóre elementy, ale jeżeli nie to...:
Praktycznie w każdym rozdziale doszukam się czegoś z mojego ulubionego niegdyś filmu, który znam praktycznie na pamięć, HSM. Wiem, niesamowity banał, ale kiedy jako sześcio-siedmiolatka razem z moim ulubionym kolegą siadaliśmy i oglądaliśmy go setki razy, i za każdym razem przeżywaliśmy wszystko od nowa. Ja wyobrażałam sobie siebie jako Gabrielle, a mój przyjaciel skakał za piłą do kosza jak Troy. Niesamowite zafascynowanie muzycznym hitem.
Ok, ten fragment od "ale jeżeli nie to...", był raczej zbędny i nie odnosił się z niczym do rozdziału, ale już napisałam to niech będzie. Życzę jak zawsze dużo weny w Nowym Roku :)
Super kocham tw bloga <3
OdpowiedzUsuńCzytam właściwie od dzisiaj .
OdpowiedzUsuńPrzepraszam ale nie chciało mi się komentować poprzednich rozdziałów ; C
Zazdroszczę talentu .
Piszesz pięknie będę czytać dalej i komentować co rozdział .:D
No to taka mała reklama jeszcze xD
http://ludmila-inna-historia.blogspot.com/
Cudowne <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie violetta-opowiadanie-natalii.blogspot.com
Pozdrawiam.
Tyna : **
Cudo a tak wogule piszesz nieziemskie historię czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńDopiero pierwszy raz jestem na Twoim blogu i mam jak widzę spore zaległości ale bardzo mi się podoba, najbardziej fragment o Maxim i rozmowa na temat Naty i Cami :D Pozdrawiam i zapraszam http://vilu-fran-lu-naty-story.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSuper rozdział czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział czekam na next ;)
OdpowiedzUsuń