sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 024


                      Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości - Paulo Coelho


- Myślisz, że ten pomysł z gazetami  był dobry? – Maxi zagiął magazyn ogrodniczy w połowie strony i zwrócił się w stronę Federico, chowającego się za „Światowymi Wypiekami”. Włoch przyłożył palec do ust i skarcił Ponte surowym spojrzeniem. Brunet westchnął ciężko, tym samym przysuwając się bliżej Leona, do reszty pochłoniętego lekturą. To on potrafi czytać?- przeszło mu przez myśl, ale prawie od razu skarcił się za tą nieco nieodpowiednią uwagę. Verdas czytał, i gdyby to nie było wystarczająco dziwne, właśnie sprawdzał, czy jest idealnym materiałem na chłopaka. Maxi o mało nie wybuchnął gromkim śmiechem, chociaż na chwilę zapominając o swoich problemach. Leon nie zwrócił uwagi na chichoczącego Maxiego, wręcz przeciwnie,całkowicie zatracił się w rozwiązywaniu testu. Wszystko wydawało się iść idealnie, niestety nasi bohaterowie zatracili się trochę za bardzo i nawet nie usłyszeli głośnego stukotu obcasów.
- Nie wiedziałam, że czytasz babskie pisma …
O,nie!
Verdas prawie od razu spłonął rumieńcem, a z jego ust wydobył się niewyraźny bełkot,który skutecznie zagłuszył przekleństwa wypowiedziane po cichu przez Federico. Maxi wyjrzał zza gazety i ujrzał dziewczyny, z roześmianą Francescą na czele. Niestety była tam też Camilla i Natalia. Po co ja tu w ogóle przychodziłem? To od początku był kiepski pomysł. Przełknął głośno ślinę i za wszelką cenę starał się ignorować obecność swoich przyjaciółek.
- Eeee…
Wyjaśnień Leona ciąg dalszy, pomyślał Ponte spoglądając na twarz Verdasa, która przybrała kolor ognisto czerwonego pomidora. To wszystko nie pasowało do wizerunku, który Leon kreował przez ostatnich kilka lat. Zgrywał twardziela, ale miał uczucia jak każdy inny. Ten to ma jednak szczęście. Maxi poczuł się trochę zazdrosny. Violetta wcale nie była zła na Leona,  była raczej rozbawiona całą sytuacją. Caly czas promiennie uśmiechała się do szatyna. Verdas musiał jedynie zebrać się na odwagę, by wyznać swoje uczucia ukochanej, a Maxi… W jego przypadku wszystko wydawało się być o niebo trudniejsze.
- Dobra, teraz szczerze. Śledziliście nas?
Maxi popatrzył w stronę Federico, który wcale nie był zestresowany. Wymieniał tylko nieśmiałe spojrzenia z Ludmiłą. Nikt nie musiałby się tłumaczyć, gdyby nie Francesca, która postanowiła przeprowadzić swoje małe śledztwo. Ponte odchrząknął. Brak reakcji ze strony kochasiów. Zacisnął spocone dłonie. Chyba muszę sobie sam poradzić.
- Niee ...– przeciągnął – Skąd taki pomysł, Fran? Po prostu rozkoszowaliśmy się przyjemną lekturą. Taki dzisiaj ładny dzień, aż szkoda byłoby go spędzić w domu, więc… - mógłby tak kłamać dalej, ale kiedy napotkał na czekoladowe oczy Natalii, coś stanęło mu w gardle. Miała takie smutne spojrzenie… Poczuł się, jakby ktoś wbijał mu sztylet prosto w serce. Nie mógł tak dłużej udawać, że nic się nie dzieje. Wstał  i ruszył w stronę wyjścia, pozostawiając całe towarzystwo w zadumie. Gdyby tam został, przysporzyłby Natalii tylko cierpienia. Ona przecież nie powinna cierpieć, nie przez niego.
Czemu to wszystko jest takie skomplikowane?
                                                                  -,-
Później…
Violetta uczepiła się ramienia Leona, wdychając przyjemny zapach jego wody kolońskiej. Uśmiechnęła się pod nosem. Lubiła zakupy z dziewczynami, ale w tej chwili… w tej chwili nie potrzeba jej było niczego więcej. Tylko on. Ucieszyła się, że Francesca w końcu odpuściła chłopakom i zamknęła swoje ‘śledztwo’. Mocniej wtuliła się w Leona, a przez jej ciało przeszła fala dreszczy.
- Wszystko w porządku? – uniosła głowę, tym samym spoglądając w szmaragdowe oczy szatyna. Był bardzo przystojny, z resztą jak zwykle. Jego twarz zdobił delikatny uśmiech, a na policzkach pojawiły te urocze dołeczki, które tak bardzo kochała. On cały był wspaniały. W dodatku taki troskliwy, w drugiej dłoni trzymał kilka toreb z zakupami. Jaki on jest kochany… a właśnie!
- Tak, tak – zapewniła go, powoli potakując głową. Spojrzała w górę. Powoli robiło się ciemno, a niebo przykryły pojedyncze gwiazdy. Był już wieczór, tak naprawdę to dawno powinna być w domu. Pocieszała się jedynie myślą, że Federico też gdzieś zniknął. Przynajmniej nie tylko jej dostanie się za późne przyjście do domu. Potrząsnęła głową, nie chciała się zamartwiać. Pragnęła wykorzystać każdą chwilę spędzoną z szatynem – Mogę zadać ci jedno pytanie? – zwróciła się do Leona, posyłając mu poważne spojrzenie.
- Jasne – odparł niby beztrosko, ale w jego głosie dało się wyczuć nutkę zdenerwowania. Violetta wzięła głęboki wdech.
- Lubisz mnie? – szatyn zarumienił się, po raz kolejny tego dnia, i spuścił głowę, trochę zawstydzony. Usłyszała jak powoli wydycha powietrze.
- Ttak oczywiście – wybełkotał z lekkim uśmiechem na twarzy – A ty mnie lubisz?
- Tak, bardzo – oznajmiła, zakładając niesforny kosmyk włosów za ucho. Szli przez chwilę w kompletnej ciszy. Po kilku minutach wyciągnęła swoją dłoń, powoli splatając swoje palce z palcami Leona. Szatyn odwzajemnił gest, mocniej ściskając jej delikatną dłoń. Było idealnie, można pomyśleć, że już nie mogło być lepiej…
- Czyżby spacerek o świetle księżyca? – oboje znali ten głos – Nie wiedziałem,Verdas, że jesteś takim romantykiem!
Leon zacisnął powieki.
A może gorzej?
                                                               -,-
A już myślał, że wieczorny spacer po centrum miasta będzie nudny jak falki z olejem. Nie mógł się bardziej mylić. Zupełnym przypadkiem napotkał na Verdasa i jego ‘dziewczynę – nie- dziewczynę’ rozkoszujących się chwilą samotności. Szkoda, było by gdyby ktoś im tą chwilę zniszczył.Ups…
- Czyżby spacerek o świetle księżyca? Nie wiedziałem,Verdas, że jesteś takim romantykiem!
Od środka przeszła go fala energetyzujących dreszczy. Widział. Widział, jak jego przeciwnik zaciska pięści, jak jego oczy mrużą się niczym u gotowego do ataku tygrysa. Uwielbiał to robić, uwielbiał wyprowadzać go z równowagi, bawić się nim niczym szmacianą lalką. Teraz sprowokowanie Verdasa było tak dziecinnie proste, że Rodriguez nie był by sobą , gdyby nawet nie spróbował.
- Nie twoja sprawa! – głośne warknięcie szatyna sprowadziło go na ziemię – Spadaj stąd zanim stracę moją cierpliwość!
Już ją straciłeś, pomyślał, uśmiechając się kpiąco. Miał go w garści.
- Przecież ja tylko wybrałem się na spacerek po mieście. Jest w tym coś złego?
Twarz Verdasa przybrała kolor purpury, a żyłka na jego czole pulsowała niebezpiecznie. Jeszcze trochę, już zaraz.
- Ostatnie ostrzeżenie – syknął, a jego głos do złudzenia przypominał mowę węży. Przypadek?
- Leon… - jej delikatny głosik przebił się przez napiętą atmosferę, niczym malutki nożyk. W jej głosie było coś takiego, czego naprawdę nie potrafił zdefiniować. Verdas wypuścił powietrze z nosa, a z jego oczu zniknęły te gniewne iskierki. Ryan mrugnął kilkakrotnie. Nie docenił jej możliwości. Zabawne. Jedno wspomnienie o niej, bądź chociaż spojrzenie wykonane w jej kierunku, potrafiło doprowadzić Leona do szału. Problemem, było jednak to, że ta dziewczyna niczym za pomocą różdżki potrafiła przyprowadzić go do porządku. Nie udało się – Leon… chodźmy stąd – zacisnęła swoją dłoń na rękawie jego kurtki, choć wcale nie musiała. Poczłapał za nią niczym piesek,  nie odwracając się ani razu.
Jeszcze przez moment stał w osłupieniu. Czuł pewien niedosyt. Nie udało mu się, znowu mu się nie udało.On się zmienił , pomyślał odwracając się na pięcie, może i ja powinienem?
                                                            -,-
                 W tym samym czasie
- Gdzie idziemy?
Od czasu opuszczenia galerii handlowej, ani razu nie poinformował jej o celu ich małej wędrówki. Czuła się jak dziecko, kompletnie zagubione i zdane tylko na niego.  Ale to wcale jej nie przeszkadzało. Ufała mu bezgranicznie.
- Zobaczysz – uśmiechnął się tak pięknie, że Ludmiła była pewna, że tym drobnym gestem zdołał by oczarować każdą dziewczynę. Łącznie ze mną. Było już ciemno, ale w jego obecności, strach zdawał się jej nie udzielać. Od dziecka bała się ciemności, ale teraz, szczególnie kiedy trzymał ją za rękę,  wszelkie wątpliwości omijały ją szerokim łukiem. Chociaż na chwilę zapomniała, o tych wszystkich problemach, które już nie zdawały się być tak okropne.
Do rzeczywistości przywrócił ją przepiękny widok, panorama miasta. Tysiące małych światełek, rozjaśniających ciemną noc. Dopiero teraz zauważyła, że rękoma opiera się o balustradę. Nawet nie zauważyła, kiedy ją tutaj przyprowadził. Ile czasu bujałam w obłokach?
- Jest tu przepięknie – wyszeptała wycierając zaparowane szkiełka okularów. Poczuła jego przyjemny dotyk, jego ręce owijające się w okół jej talii. Przymknęła oczy, nie dowierzając, że to wszystko dzieje się naprawdę. Przecież marzyła o takiej chwili, od kiedy go spotkała. Pragnęła znaleźć się w jego ramionach i poczuć to przyjemne ciepło, które właśnie wypełniało ją od środka. To się działo naprawdę… było to piękne, ale zarazem przerażające.
- Federico –odezwała się, odwracając się w jego stronę – Dlaczego mnie tu przyprowadziłeś?
Zawahał się przez chwilę.
- Chyba po prostu chciałem pokazać Ci, co czuję…- wymamrotał przeczesując czuprynę dłonią. Zawsze tak robił, gdy był zdenerwowany, zdążyła go trochę poznać przez ten stosunkowo krótki czas trwania ich znajomości.
- A co czujesz? – zapytała drżącym głosem.
Spojrzał jej prosto w oczy, a ona poczuła, jak jej nogi stają się jak z waty. Przesunął swoje dłonie na jej policzki, które spłonęły ognistym rumieńcem. Na jego twarzy zauważyła cień uśmiechu. Pochylił się niepewnie, jakby się czegoś obawiał. Może odrzucenia? Był już tak blisko, bliżej niż kiedykolwiek myślała, że będzie. Miała wrażenie, że ich usta już za chwilę złączą się w nieskończonej rozkoszy. Ale przecież nie mogła…
Więc uciekła, zostawiając za sobą wszystko, o czym kiedykolwiek marzyła.  
M i ł o ś ć
                                                                 -,-
Odprowadził ją pod samą bramę. Cały czas milczał,nie odezwał się ani słowem od niefortunnego spotkania ze swoim n e m e s i s. Chciał odejść, ale zatrzymał go jej przenikliwy wzrok, lustrujący go z wielką dokładnością.
- Powiesz mi dlaczego tak się nienawidzicie? – zapytała, podchodząc trochę bliżej.
- Nie rozumiem – najlepszym rozwiązaniem, przynajmniej w tym momencie, wydawało się być udawanie głupiego. Niestety, nic to nie dało.
- Nie udawaj – skarciła go – Zaledwie kilka minut temu wyglądałeś, jakbyś chciał go zabić. Powiesz mi, o co chodzi?
Przełknął ślinę. Czy powinien? Przecież wyjdzie na skończonego kretyna.
- No dobrze – westchnął opierając się o mur – Wszystko zaczęło się kiedy oboje mieliśmy po siedem lat – przymknął powieki, jakby chciał sobie wszystko przypomnieć – Rodriguez był moim sąsiadem z na przeciwka. Poznałem go, gdy przeprowadziłem się do mieszkania obok, z moim wujem.
- A rodzice?
Uśmiechnął się blado.
- Nie żyją…
- Przepraszam – wyszeptała, kładąc mu dłoń na ramieniu.
- Nie przepraszaj, to nie twoja wina – zapewnił ją – Możemy wracać do mojej historii? – delikatnie kiwnęła głową, tym samym dając mu przyzwolenie na kontynuacje – Tak więc mieszkaliśmy obok siebie i wszystko było normalnie. Widywałem Rodrigueza raz na jakiś czas na klatce schodowej, był zawsze uśmiechnięty. Potem t o się stało – przerwał na chwilę – umarła jego babcia, a kiedy już nie mogło być gorzej, do zaświatów odszedł także jego dziadek. Powinienem mu współczuć,ale… tak nie było. On zamknął się w sobie, a kiedy zobaczyłem go ponownie po dłuższym czasie… poleciało kilka nieprzyjemnych słów i… tak się zaczęło. Dobrze pamiętam, jak go gnębiłem – spuścił wzrok – wcale nie jestem z tego dumny,ale wtedy… wtedy to dawało mi takie poczucie bycia silnym, niepokonanym, a taki właśnie musiałem być. Silny – zacisnął pięści tak mocno, że wydobył się z nich cichy skrzyp – W końcu się doigrałem, role się odwróciły i to myśliwy stał się ofiarą. Ja gnębiłem jego, potem on mnie, a teraz gnębimy siebie nawzajem. I nikt nie jest szczęśliwy – głośno wciągnął powietrze – Wszystko zaszło za daleko, a to co się stało już się nie odstanie. Już zawsze będziemy się nienawidzić, bo inaczej nie potrafimy. – zakończył swoją opowieść. Nastała cisza.
Przytuliła się do niego, bo to wtedy, wydawało jej się być jedynym rozwiązaniem. Wtuliła się w niego mocno, nie mając zamiaru puszczać. Czuła jak jego serce łomocze… A może to jej? Już sama nie wiedziała. Chyba trwali by tak całą wieczność, gdyby nie frontowe drzwi, które otworzyły się z hukiem. Oderwała się od niego ze smutkiem. Zdążyła jedynie obdarować go delikatnym całusem w policzek, zanim zniknęła za ogrodzeniem.
Odszedł dopiero po chwili. Opowiedział jej całą historię, powinien czuć ulgę. Ale wcale nie czuł, wręcz przeciwnie od środka ogarniał go strach. O nią. Bo przecież skoro Rodriguez go nienawidzi, posunie się do wszystkiego. Będzie chciał zabrać mu wszystko, łącznie z jego największym skarbem. Nie może na to pozwolić.
Wygrał bitwę, ale to ja wygram wojnę.
                                                                      -,-
Wbiegł do domu, trzaskając drzwiami tak mocno, że siedzący na kanapie German podskoczył jak oparzony. Rzucił butami o podłogę, a marynarkę ze złością podeptał. Ruszył do swojego pokoju, całkowicie ignorując pana Castillo, który przed zamknięciem domu, oczekiwał na jego powrót. 
Zakluczył się.
Rzucił się na łóżko. Uspokoił się. Nie wrzeszczał, nie wiercił się, nie kopał.Po prostu leżał, całkowicie pogrążony w smutku. Czemu to zrobiła? Czemu uciekła? Podniósł się i usiadł po turecku. Oparł podbródek o zaciśnięte pięści i zastanawiał się. Co zrobił nie tak? Zrobił pierwszy krok, kiedy ona nie była na to gotowa? Nie wiedział, nie potrafił odpowiedzieć na te wszystkie pytania krążące po jego głowie.
Co mam teraz zrobić?
Poddać się?

Pokręcił energicznie głową, wszystko tylko nie to. Nie podda się, nie tym razem. Będzie walczył do końca, choćby ta walka miała go zabić. Od tego dnia, strach już nie władał jego życiem. Jedynie m i ł o ś ć. Miłość, której zaznał po raz pierwszy w życiu. Nie zamierzał odpuścić. Nigdy.

                                    ***************************************
Rozdział pozostawię bez komentarza, to w końcu Wasza powinność :)
Pozdrawiam serdecznie :*


5 komentarzy:

  1. Oleńko,

    Wybacz, że tak długo nie komentowałam Twoich przecudownych rozdziałów. Jestem okropna, wszystko ostatnio zaniedbuję. Zaniedbuję te moje perełki, wśród których znajduje się Twoje piękne i niepowtarzalne opowiadanie. Po stokroć Cię za to przepraszam. Chcę jednak, abyś wiedziała o tym, że każdy rozdział czytam z zapartym tchem.

    Ty tak cudownie opisujesz moją ukochaną Leonettę. Brakuje mi słów. Ten sam Leon Verdas, który na początku był twardy i silny, teraz nie może wykrztusić słowa przy jednej kruchej istotce, jaką jest Violetta, która zresztą z całą pewnością na stałe zagościła w jego sercu. Uwielbiam to w jaki sposób budujesz ich relację. Wszystko jest takie delikatne, niewinne. Pojedyncze gesty, słowa... Jeden uścisk, rumieńce na policzkach. Piękne jest również to, że Leon wreszcie otwiera się przed Vilu, daje jej wejść i zgłębić tajemnice swojego serca, swojej duszy.

    Kocham Ryana. Ja go po prostu wielbię go pasjami. Przyznam Ci, że stworzyłaś wcale niebanalną (czyt.genialną) postać. Rodriguez, z pozoru zły chłopiec, nie zdolny do głębszych uczuć, tak naprawdę skrzywdzony. Los odebrał mu osoby, które były dla niego tak ważne. Życie jest niesprawiedliwe. Ja chcę takiego Ryana <3

    Dobra, kończę swój beznadziejny komentarz. Wybacz mi, że piszę coś takiego. Wiedz jednak, że chodziło o to, że Cię wielbię <3

    Kocham, Diana <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Olusiu, kochanie najpiękniejsze.
    Nigdy nie umiem zacząć komentarza, a nawet go napisać. Postaram sie u ciebie, choć wiem, że mi się nie uda, z resztą jak zawsze. Intrygujesz mnie coraz bardziej. Twoje słowa są dla mnie natchnieniem w te najgorsze dni. Nie paplesz głupot, trafiasz głęboko w ludzką podświadomość. Twoja historia jest jedną z lepszych jakie czytałam, a uwierz, że jest ich dużo. Taki mały promyczek, a raczej ogromne słoneczko, świecące talentem w każdą stronę.

    Chyba nie muszę Ci tego pisać, że kocham twoją Leonette? W sumie nie jestem ich fanką, są mi obojętni. Ty natomiast sprawiasz, ze lubię ich coraz bardziej, serial to wszystko psuje. Efekt czegoś co mogłby być w nim piękne.. no nic. Wszystko co najlepsze mam właśnie tutaj. Dziękuję. A postać Rodrigo? Sama w sobie wydaje się być tajemnicą, czarnym charakterem. Jednak pomimo wszystko bardzo mi go szkoda.

    Fedemiła, dużo jej ostatnio. Nie przeszkadza mi to, bo ich lubię. Oczywiście nie tak jak Naxi, ale nie teraz o tym. Wrócę go Federa, który zrobił pierwszy krok ku swojej miłości, przesłaniu, które kieruje go do wnętrza bajki. Lu uciekła? Dlaczego? Czy ona nie dostrzega jego doskonałości? Trudno, ja jestem chętna! Możesz oddać go mi, z chęcią przyjmę a nawet dopłacę :D

    Maxi zwiał. Nie dość, że ten Bufon zostawił swoich kolegów to jeszcze moją Natalie. Niech oni wreszcie będą razem, niech się kochają tak jak powinni. Muszą.. bo ja umrę. Ja ich tak pragnę. No, kurde. Daj mi ich, proszę! Ach, moje podłe błagania :c jestem taka żałosna.. przepraszam.

    Wrócę do Ciebie i powiem Ci tylko, że cię kocham <3
    Marcia

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja natomiast nie pozostawię tego bez komentarza!
    Na samym początku swojej wypowiedzi pragnę uwzględnić, że jesteś dla mnie wzorem do naśladowania. Twoja historia jest niesamowita, prawdziwa. W piękny sposób opisujesz stany emocjonalne bohaterów opowiadania. Czuję się, jakbym sama była ich świadkiem. Wiem, że to mogło zabrzmieć lekko banalnie, ale taka właśnie jest prawda.
    Marta napisała ci u góry piękny komentarz. mogę z dumną powiedzieć, że się pod nim podpisuję. Trudno byłoby mi napisać coś choć odrobinę bardziej sensownego.
    Kocham cię, Oleczko! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Pytanie brzmi jak ja mam zacząć swój komentarz?
    Nie dziwi chyba, że niesamowicie, od początku do samego końca, do ostatniej literki, bardzo, ale to bardzo mi się podobał.
    Maxi uciekł. Zrobił źle, ale miał dobre intencje. Nie chciał żeby cierpiała. Nie ona. Nie przez niego. Kocha ją. Zbliżenie do niej wydaje mu się być trudne, ale jeśli w końcu posłucha swojego serca, będzie wiedział co ma zrobić. Smutek w jej oczach był dla niego niczym sztylet w serce... To zdanie w tak prosty sposób oddaje jak bardzo ją kocha. Miłość to piękne uczucie, nie należy się go bać. A oni już na pewno nie powinni.
    Leon i Vilu. Fragment z nimi był... uroczy? Tak, to chyba odpowiednie słowo. Leon w końcu otworzył się przed nią. Ufa jej. Myślę, że bardziej niż komukolwiek. Zmienił się. Ona go zmieniła. I to diametralnie. To niesamowite, że chłopak taki jak on, twardy, silny, może się tak często rumienić. A wszystko przez jedną, niewinną, tak niepozorną osóbkę jaką jest nasza Violetta. To, między nimi to niewątpliwie miłość i to w dodatku tak piękna miłość. Ich relacja uczuciowa jest taka... czysta. Proste słowa, proste gesty, a tyle mogą znaczyć. Ja ich po prostu kocham. To niesamowite ile jest miłości, uczucia, w tych tak niewinnych i z pozoru nic nieznaczących gestach. Leon się o nią boi, ona jest dla niego najcenniejszym skarbem. Gdy Violetta spytała się go czy ją lubi, na mojej twarzy wykwitł nieplanowany, ale szczery uśmiech. Niby taka błahostka, a tak cieszy, to niezwykłe.
    Lu i Fede. Nie wiem dlaczego uciekła. Może nigdy nie była zakochana? Bała się, nie była na to gotowa? Ważne jednak jest to, że nasz Feduś postanowił nareście wyjawić jej swoje uczucia. Starał się być romantyczny (i był), co świadczy tylko o tym jak bardzo mu na niej zależy, jak bardzo zawróciła mu w głowie. Bardzo ucieszyło mnie, że nie zamierza się poddać, że chce o nią walczyć. Zasłużył na miłość, ale musi jeszcze trochę powalczyć o swoje szczęście. Ale warto.
    Rayan. Ta postać jest dla mnie zagadką. Podobno nikt nie rodzi się zły. On też wydaje się być inny. Nie sądzę, aby był zły od początku. Myślę, że czeka nas jeszcze niejedna ciekawa 'scena' z jego życia. Lubie postacie, których nie można rozszyfrować od razu. Lubię zagłębiać się w psychikę bohatera, aby go poznać, a Ty mi na to pozwalasz. Twoje postacie nie są płytkie. Każdego z osobna pozwalasz nam poznać, pokazujesz co się dzieje w jego głowie, jakie miał powody by zachować się tak, a nie inaczej.


    Starałam się, aby ten komentarz był napisany sensownie. Starałam się go poukładać. Chyba nie udało mi się do końca oddać to, co chciałam, przepraszam. Pisałam od serca, tak jak ja to czuję, jak ja to widzę. Chcę żebyś wiedziała, że piszesz genialnie. Twoje opowiadanie jest perłą. Jest cudowną gwiazdą. Gwiazdą świecącą własnym, ogromnym, niewyczerpanym światłem, która roświetla to szare niebo jakim jest rzeczywistość.



    Dziękuję, że jesteś. Życzę weny i gorąco pozdrawiam

    Dulce

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj,
    tak, powinnam się wstydzić, że komentuje twojego bloga dopiero teraz. Jestem okropna, ale to chyba wszyscy wiedzą, haha. Mam tylko nadzieję, że wybaczysz tę zwłokę ;)
    A teraz przejdźmy do rzeczy zgoła ważniejszych:
    Piszesz genialnie i pewnie słyszałaś to wiele razy, więc tak - nie będę w tym momencie oryginalna. Taki już mój marny los, haha. Ale wiesz co jest najbardziej niesamowite w tej historii? Powiedzieć ci? Otóż to, że ze zwykłej historii, ot zwykła rzeczywistość szkolna, potrafisz stworzyć coś wspaniałego, niepowtarzalnego wręcz! Masz niezawodne poczucie humor, wiesz ile uśmiałam się na niektórych scenach? I co jest najlepsze? Nie potrzebujesz rzucać jakimś żarcikami, komizm twojej historii - wynika z samych sytuacji. (Cóż za rozmyślania, wybacz - właśnie czytam "Świętoszka" i jakoś tak mnie wzięło, na te całe komizmy, nie komizmy. Aj, gadam od rzeczy.)
    Dalej, postacie, które wykreowałaś są niebywale wyraziste. Niepowtarzalne. Uwielbiam twojego Leona, uwielbiam nieśmiałą Ludmiłę i kochanego Federico. Wszystkich uwielbiam!
    Co jeszcze? Masz świetny styl. Wszystko jest napisane ładnie, przejrzyście. Wspaniale opisujesz emocje, nie plątasz się w ich wyrażaniu. Dużo opisów - cudownie! Opisujesz wszystko dokładnie, tak, że czuję się trochę tak - jakbym tam była. Można powiedzieć, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik.
    Co do rozdziału:
    Pierwsza perspektywa. No widzisz, zwykła sytuacji - a ja się uśmiałam. Leon z 'testem na idealnego chłopaka'? Kobieto, chcesz mnie zabić? XD Co jest z Maxim? No ej, niech mi wraca do Natki, a nie ucieka jak jakiś tchórz ;<
    Dalej - aj, wiesz, że nawet lubię u Ciebie Leonette? Za to masz plusa, bo kompletnie za nimi nie przepadam (czy to w serialu, czy w fanfiction) Chociaż Violetta w pewnych momentach mnie denerwuje - jest taka... nie wiem? Zbyt idealna. Matko, to niesamowite jak Violka w tak łatwy sposób potrafi udobruchać Leona. No nieźle. Wiesz, że lubię postać Rodrigo? Ah, ja i to moje zamiłowanie do czarnych charakterów, muhahaha. I no cóż, gdy Leon opowiedział swoją historię - trochę zrobiło mi się chłopaka żal. W końcu był w ciężkiej sytuacji, a Leon jeszcze to pogarszał. Oj nieładnie, Verdas, nieładnie. Więc w pewnym sensie ma za swoje, tak?
    Jestem ciekawa, czy rzeczywiście będzie próbował rozdzielić Leonettę. Pożyjemy, zobaczymy ;>
    Dalej, Femiła. Matko, są u Ciebie tacy rozkoszni. Ale... pojawił się jakiś zgrzyt? Ludmiła uciekła, bo bała się, czego? Może jakiejś diametralnej zmiany? Szkoda, bo coś wydaje mi się, że Federico wyniósłby ją, dzięki swojemu uczuciu, ponad chmury. Eh. Ale wiesz, dobrze, że Fede się nie podda. O miłość w końcu - warto walczyć. Mam nadzieję, że przekona ją do siebie, że pokaże, że może mu zaufać. Że nie skrzywdzi? Żeby Lu tylko wpuściła go do swojego serduszka, potem będzie z górki. I na koniec: Happily ever after! Taa, szczęśliwe zakończenia też lubię XD
    Dobrze, to ja już może kończę ten beznadziejny komentarz. Przepraszam za niego, ale ostatnio pisanie komentarzy, sprawia mi nie lada trudność. Eh, no nic.
    Czekam na 25 i to z wielkim zniecierpliwieniem ;)
    Co ci mogę jeszcze powiedzieć? Dziękuje za wspaniałe komentarze, na które w ogóle nie zasługuje... Kochana jesteś ;*
    Co do twojego pytania: Jeśli chodzi ci o serial to - tak, tak, TAAAK oglądam. Wybacz ten cały entuzjazm, ale tak samo jak ty - kocham go *.* Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że to jedna z najlepszych produkcji, jaką udało mi się obejrzeć ;)
    To chyba wszystko.
    Pozdrawiam, czekam, weny życzę,
    Eddie <3

    OdpowiedzUsuń

Chat~!~

Lydia - Land of Grafic